niedziela, 29 kwietnia 2012

O koszalińskiej solidarności i tegorocznym play-off

O play-off
Takiej promocji polska koszykówka już dawno nie miała. Nie dość, że jesteśmy świadkami historycznych meczów, to jeszcze emocje, dramaturgia i niewiarygodne rozstrzygnięcia, jakie przychodzi nam oglądać, są najlepszym z możliwych kroków do odbudowy marki kosza w naszym kraju. 

Ćwierćfinałowa rywalizacja Energi Czarnych z Zastalem okrzyknięta została godną na finał Tauron Basket Ligi. Jak się jednak okazuje zaskakujące zwroty akcji dzieją się także w pozostałych parach. O krok od detronizacji mistrzów Polski są koszykarze AZS-u, a jeden mecz od wielkiej sensacji, jaką bez wątpienia byłoby wyeliminowanie głównego faworyta do mistrzowskiego tytułu, są zawodnicy Śląska Wrocław. De facto beniaminka ligi. 

Zastal Zielona Góra - Energa Czarni Słupsk, 2:2 
Dokładnie sekunda dzieliła koszykarzy ze Słupska od półfinału TBL. Energetyków z nieba do piekła zdegradował jednak Piotr Stelmach, który trafiając równo z końcową syreną zapewnił Zastalowi piąty, decydujący mecz. Teoretycznie powinniśmy się cieszyć. Wszak oglądać rywalizację tej pary to czysta przyjemność. Rywalizację, która już niejednokrotnie bardziej niż zawodu sportowe przypominała ring. Prowokacje po drugim meczu w Zielonej Górze powoli ustają, przynajmniej te pomiędzy oboma obozami. Nie ustaje za to wojna słupskich kibiców z zielonogórskimi zawodnikami. Dziś górowali Ci drudzy, którzy dumnie okazywali swoją wyższość tuż po zakończonym spotkaniu. Niestety, prowokując. Do tego jednak zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Wojna trwa, a zwycięzca może być tylko jeden.


Typ na najbliższy mecz: Serce mówi, że Czarni, ale rozum...


Asseco Prokom Gdynia - AZS Koszalin, 2:2
W tej parze dzieją się rzeczy niebywałe. Dwa zdecydowane zwycięstwa Prokomu w Gdyni i dwie przekonywujące wygrane AZS-u w Koszalinie. Kto by się spodziewał, że Akademicy postawią aktualnym mistrzom Polski tak trudne warunki. Wszak kto by się spodziewał, iż już w środę podopieczni Andreja Urlepa staną przed szansą wielkiej detronizacji Asseco Prokomu. 



Typ na najbliższy mecz: W tej parze kibicuję AZS-owi i wcale nie rozchodzi się tu o wczorajsze wydarzenia, jednak wydaje mi się, że w piątym starciu koszalinianie nie mają szans. Pamiętacie jak było z Atlasem? Sensacyjne 2:2 i potem demolka w decydującym starciu. 


Trefl Sopot - Śląsk Wrocław 1:2
Śląsk już teraz jest największym zwycięzcom tegorocznych play-offów. Dwa wygrane mecze z jednym z głównych faworytów do mistrzowskiego tytuły to i tak bardzo dużo, a pomyśleć, że sopocianie mogą za chwilę zostać wyeliminowani z gry o półfinał TBL - aż nie chce się wierzyć. Rzeczywistość jednak jest dla podopiecznych Karlisa Muiznieksa brutalna i to oni, a nie Śląsk, stoją pod ścianą. 

fot. Krzysztof Ziółkowski

Typ na najbliższy mecz: Śląsk, jak za dawnych lat...


Anwil Włocławek - Turów Zgorzelec, 1:2
Teoretycznie rywalizacja tej pary zapowiadała się najlepiej ze wszystkich. Teoretycznie. Wszak to właśnie starcia Anwilu z Turowem są najsłabszym punktem tegorocznego play-off. Pewne natomiast jest, że któryś z owych zespołów na pewno po zakończeniu ćwierćfinałów nie będzie mógł zaliczyć trwającego sezonu to udanych. 

 fot. Grzegorz Bereziuk

Typ na najbliższy mecz: Turów po raz trzeci 

O koszalińskiej solidarności
 Teraz o tym, o czym najbardziej chciałem dziś napisać. Pewnie większość z Was wie już o sobotnich wydarzeniach z Koszalina. Dla tych, którzy nie zdołali się jeszcze zorientować - część koszykarzy AZS-u w rezultacie bójki, jaka została wywołana przez pseudokibiców Gwardii Koszalin, doznało różnych obrażeń ciała. Najbardziej dostało się Lamontowi McIntoshowi, który ma złamaną prawą rękę i do końca sezonu najprawdopodobniej już nie zagra. Owe wydarzenia zdołali już potępić między innymi Prezydent Koszalina oraz Prezesi - AZS'u i PLK. W szoku byli jednak wszyscy. Dla każdego, bez względu na przynależność klubową, była to wiadomość niezwykle przygnębiająca. Na dowód tego, proszę bardzo:

fot. Łukasz Capar

Dwa obozy, które przecież od lat za sobą nie przepadają (żeby tylko tyle). A jednak w chwili tak przykrej, wszelkie wzajemne niechęci schodzą na dalszy plan i jeden drugiego potrafi wesprzeć. I to właśnie czyni sport - koszykówkę - tak pięknym/piękną. 

Na odpowiedź ze strony koszalińskiego klubu nie trzeba było długo czekać. 


środa, 25 kwietnia 2012

Zdrowy jak...Uvalin

-Deja vu! - wykrzyczałem po syrenie kończącej czwartą kwartę wczorajszego spotkania Zastalu z Energą Czarnymi. Tym razem jednak w dogrywce przyszło mi oglądać zupełnie inną drużynę niż przy okazji niedzielnego starcia. Przede wszystkim opanowaną drużynę.

Tego niestety nie można było powiedzieć o rywalach z Zielonej Góry, a w zasadzie o szkoleniowcu rywali - Mihailo Uvalinie. Człowiek, który jeszcze niedawno przebywał w szpitalu z powodu wysokiego ciśnienia, dziś jest zdrów jak ryba. Do tego stopnia, że po zakończonym spotkaniu zapraszał szkoleniowca Czarnych na pewną potyczkę. I nie była to potyczka ani w pokera, ani w basket.


"Chodź na zewnątrz, no dawaj" - miał wykrzyczeć Uvalin zapraszając tym samym Litwina na popularne "solo". I o ile u każdego z nas emocje wzięły tego wieczora górę, to jednak według relacji z obozu Czarnych późniejsze nazwanie Dainiusa Adomaitisa "cipą" to cios absolutnie poniżej pasa. -Nie dam się sprowokować. Jeżeli on wciąż chce mnie obrażać, ja mogę mu tylko zaśmiać się w twarz. A jeśli chce tej potyczki, to niech poczeka aż zakończymy sezon - odparł atak szkoleniowiec Energi Czarnych.



Nie od dziś wiadomo, iż Uvalin to człowiek niezwykle nerwowy i swoich nerwów najzwyczajniej w świecie powstrzymać nie potrafi. Pamiętam, jak był jeszcze trenerem zapomnianego już Polpaku Świecie i bił rekordy otrzymywanych przewinień technicznych. Wówczas takie nazwiska jak Urlep czy Griszczuk, to przy meczowych szaleństwach Serba był pikuś.




Zresztą Uvalin za czasów Polpaku wielokrotnie był bohaterem skandalów. Jednym z takich było kontrolne spotkanie z Polonią Warszawą, kiedy to Serb nakazał zejścia swoim zawodnikom z parkietu, bo trener gości, którym był wówczas Wojciech Kamiński, chciał...nagrywać mecz. A przecież było to niezbędne do odpowiedniego przygotowania drużyny przed startem rozgrywek. Uvalin jednak, ku zdziwieniu wszystkich zgromadzonych na hali nie zgodził się na to i basta.

Pamiętam też inne spotkanie, właśnie z Czarnymi. Słupską drużynę prowadził wówczas w zastępstwie Mirosław Lisztwan, obecny asystent Adomatisa. Trwała konferencja prasowa, obaj trenerzy zdążyli się już wypowiedzieć. Przyszedł czas na zadawanie pytań, a jedno z nich było akurat kierowane do Lisztwana. W trakcie jego wypowiedzi Uvalin wstał i wyszedł z sali. Tak po prostu.

Nie chodzi tutaj o to, aby postać szkoleniowca Zastalu przedstawić w złym świetle, wszak sam na to "pracuje". Kiedyś Uvalin miał ogromne pretensje do dziennikarzy, iż źle się o nim pisało. Teraz te czasy powracają i Serb tak naprawdę sam jest sobie winien. A przecież trenerem jest znakomitym. Według mnie jednym z najlepszych w lidze.

Czy za "cipę" i "solówę" Uvalina powinna spotkać kara? Teoretycznie tak, ale czy to coś zmieni? W rywalizacji Energi Czarnych z Zastalem, która teraz przenosi się na bardzo gorący teren do Słupska, już wystarczająco dolano oliwy do ognia. Jednak to nie wszystko. Serb tym bardziej nie będzie mógł liczyć na ciepłe powitanie w piekielnej "Gryfii", gdyż zdążył narazić się już także słupskim kibicom. -Oby tym razem fani w Słupsku zachowywali się bardziej odpowiednio i nie próbowali nam wskoczyć na ławkę, ani nie będą chcieli wejść do naszego autobusu tak jak to miało miejsce ostatnio - mówił Uvalin na pomeczowej konferencji prasowej. Do czego zmierzał szkoleniowiec zielonogórzan nie mam pojęcia, bo takiej sytuacji, poza słownymi przepychankami w stronę Marcina Sroki, zupełnie nie zauważyłem, ani o takich wydarzeniach nie słyszałem.

Wszak osobowość nietuzinkowa. Zdrowie najwyraźniej także dopisuje, tylko jak zwykle z pohamowaniem emocji bywa różnie. Jednak plus tego wszystkiego jest taki, że już od dawien dawna w PLK nie mieliśmy tak świetnej rywalizacji ćwierćfinałowej, jaką możemy podziwiać w tegorocznych play-offach. Rywalizacji niekoniecznie zgodnej z duchem fair play, ale jakże ekscytującej. Czy Wy także nie możecie doczekać się już piątku?

fot. Krzysztof Głowinkowski/gp24.pl

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Tydzień w pigułce (16-22 kwietnia)

W poniedziałek Polska Liga Koszykówki ogłosiła najlepszą piątkę sezonu zasadniczego Tauron Basket Ligi 2011/2012 wybraną w głosowaniu trenerów wszystkich drużyn grających w Tauron Basket Lidze. Wytypowani zostali - Łukasz Koszarek, Walter Hodge, Adam Waczyński, Donatas Motiejunas oraz John Turek. Dziwić może w niej jedynie obecność Adama Waczyńskiego.

Tego samego dnia na portalu sport.pl pojawił się artykuł, w którym Filip Kenig - właściciel ŁKS-u Łódź - zapowiada, iż będzie najprawdopodobniej zmuszony zlikwidować seniorską koszykówkę w mieście. Powód? Brak pieniędzy. -Jeżeli ktoś chce przejąć od nas sekcję koszykówki i dalej prowadzić drużynę w ekstraklasie, jesteśmy w stanie oddać ją za darmo. Jeśli taka osoba się nie znajdzie ani nie uda nam się znaleźć innego sposobu finansowania koszykówki, to będziemy zmuszeni zlikwidować seniorską koszykówkę i znów wrócić tylko i wyłącznie do pracy z młodzieżą - tłumaczy Kenig.

W nocy z poniedziałku na wtorek dzięki pewnemu zwycięstwu nad Portland Trail Blazers koszykarze Phoenix Suns awansowali na upragnione, dające bezpośredni awans do play-off, ósme miejsce w Konferencji Zachodniej NBA. Najlepszym graczem "słońc" okazał się Marcin Gortat. Polski rodzynek w NBA zanotował dla swojej drużyny 20 punktów i 10 zbiórek. Po zakończonym meczu "Polish Hummer" zadeklarował zaś w jednym z wywiadów chęć powrotu do kadry.

We wtorek PLK przyznała także kolejną z nagród, tym razem dla najlepszego obrońcy TBL. Okazał się nim Piotr Szczotka z Asseco Prokomu, który zdobył raptem trzy głosy szkoleniowców. Wybór reprezentanta Polski na najlepszego defensora ligi wielu uznało za przynajmniej śmieszny. Ja również. Nie dość, że Szczotka zagrał w zaledwie dziesięciu meczach trwającego sezonu TBL, to jeszcze na dodatek spędzał na parkiecie średnio po 16 minut. Zresztą nigdy nie uważałem Szczotki za specjalnie dobrego obrońcę. Lepszych od niego pod tym względem jest przynajmniej kilku. Przykłady? Allen, Hinson, Kickert, Roszyk, Szubarga, Tiller czy choćby Łukasz Wiśniewski.

W środę natomiast ogłoszono, który z trenerów Tauron Basket Ligi otrzymał najwięcej głosów trenerów w głosowaniu na najlepszego trenera. Zwyciężył Karlis Muiznieks z Trefla Sopot, który zaledwie jednym głosem wyprzedził Litwina Dainiusa Adomaitisa z Energi Czarnych. Co ciekawe, obaj szkoleniowcy głosowali na siebie nawzajem.

Tego samego dnia poznaliśmy także drugiego finalistę Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet. Okazał się nim zespół CCC Polkowice, który w finale krzyżuje rękawice z aktualnym mistrzem kraju, drużyną Wisły Can-Pack Kraków. Obecny stan rywalizacji to 2:0 dla obrończyń tytułu.

W środę także na łamach plk.pl Roman Olszewski - prezes Polpharmy Starogard Gdański - zapowiadał, że najważniejszym celem na najbliższe tygodnie będzie zatrzymanie w drużynie trenera Kamińskiego. Jak donoszą źródła, podpisanie umowy pomiędzy obiema stronami to już tylko czysta formalność.

W czwartek zaś PLK przyznała przedostatnią z nagród za sezon zasadniczy TBL. Tym razem wybrano najlepszego polskiego zawodnika, a bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się Łukasz Koszarek z Trefla, który otrzymał 12 głosów z 14 możliwych do zdobycia. Decyzja niepodważalna.

W tym sam dniu Paweł Łakomski ujawnił na łamach portalu polskikosz.pl, jakoby PLK miała od przyszłego sezonu płacić Polskiemu Związkowi Koszykówki o 300 tys. zł więcej za prowadzenie rozgrywek niż obecnie, czyli łącznie 1 mln zł.

W piątek na portalu sportowefakty.pl pojawił się wywiad z Corsleyem Edwardsem, silnym skrzydłowym Anwilu Włocławek. Amerykanin ma pewne porachunki do wyrównania z Michałem Gabińskim z Turowa i w ten oto sposób zapowiada rywalizację między zawodnikami w play-off: "Zniszczę Gabińskiego, skopię mu tyłek! Oczywiście tylko na parkiecie i tylko w ramach przepisów gry w koszykówkę, ale niech tylko pozwolą mi grać jeden na jednego z nim to... uff... przypuszczam jednak, że on nie będzie chciał mnie kryć, choć obym się mylił. Wtedy go po prostu zmiażdżę, wbiję go w ziemię i tak, chcę żebyś napisał to drukowanymi literami - ZNISZCZĘ GO!" Cały wywiad do przeczytania tutaj

Tego samego dnia Walter Hoge deklarował za pośrednictwem "polskiegokosza" chęć gry w NBA, a PLK, a w zasadzie to szkoleniowcy drużyn TBL, przyznali mu nagrodę dla najlepszego zawodnika ligi.

Natomiast od soboty ruszyła faza play-off Tauron Basket Ligi. W pierwszym starciu aktualny mistrz kraju - Asseco Prokom Gdynia - pokonał AZS Koszalin. Świetne zawody rozegrał weteran polskich parkietów - Przemysław Frasunkiewicz. W niedzielę natomiast Zastal Zielona Góra minimalnie ograł Energą Czarnych Słupsk. Do wyłonienia zwycięzcy w tym niezwykle dramatycznym meczu potrzebna była jednak dogrywka, a w całym spotkaniu rzucono w sumie aż 189 punktów. Wiele kontrowersji po meczu wywołała za to ostatnia akcja jeszcze regulaminowego czasu gry, gdzie w trakcie wykonywania przez Stanleya Burrella rzutu na zwycięstwo Czarnych, zawodnik gości był faulowany przez Marcina Srokę. Tego czego nie zauważyli sędziowie, wychwycił zaś obiektyw Łukasza Capara.



Hitem niedzieli nie był jednak tylko sam mecz, ale także to, co działo się, a w zasadzie zostało powiedziane zaraz po nim. Chodzi o konferencyjną wypowiedź Dainiusa Adomaitisa, szkoleniowca Energi Czarnych, który porażkę tłumaczył wieloma czynnikami. Jednym z takich miał być fakt, iż goście w przedmeczową noc doznali - i tu przepraszam za kolokwializm - sraczki, a w rezultacie całą noc spędzili..."na kiblu".

Z kolei w niedzielną noc miało miejsce niezwykle emocjonujące spotkanie NBA, w którym Los Angeles Lakers pokonało Oklahome City 114:106 po dwóch dogrywkach. Jednak wcale nie o samym meczu mówiło się najwięcej, a o brutalnym faulu Metta Worlda Peacea.




wtorek, 17 kwietnia 2012

Słupskie nadzieje

W Tauron Basket Lidze na młodych stawia się rzadko. W Słupsku, prawie w ogóle. I tak przynajmniej od kilku lat. Tak było za trenera Griszczuka, tak też było za szkoleniowców Miglinieksa, Podkowyrowa czy Okorna. Tak też niestety jest za panowania Adomaitisa, choć akurat w przypadku Litwina mieliśmy okazję przeżywać coś, o czym chyba nikt z nas nie śnił. Jednoczesne pojawienie się na parkiecie trzech wychowanków klubu wywołało nie tylko ogromną radość na trybunach, ale było także długo komentowane w środowisku koszykarskim. Chłopaki naprawdę dają radę i szkoda tylko, że pojawiają się na boisku zazwyczaj wtedy, kiedy losy spotkania są już przesądzone lub kiedy ich obecność jest po prostu wymuszona, np. kontuzjami innych graczy.

fot. Łukasz Capar

Z trójki - Przyborowski, Osiński, Długosz - najstarszy jest ten pierwszy. Już prawie 22-letni Przyborowski z drużyną Energi Czarnych związany jest od 2006 roku. To na jego szyi, jako jedynego obecnie zawodnika słupskiej drużyny, zawisł pierwszy medal w historii klubu (2005/2006). Teoretycznie także jego postać wzbudza największe zaufanie w oczach Dainiusa Adomaitisa. Przyborowski, podobnie jak reszta wychowanków, szans na pokazanie się dostaje nie wiele, ale jak już pojawi się na boisku, to zawsze z jakąś zdobyczą punktową z niego zejdzie. Tak przynajmniej jest w trwającym sezonie. Młody zawodnik Energi Czarnych "skorzystał" także na ostatnich kłopotach zespołu, związanymi z kontuzjami podstawowych graczy. W Zgorzelcu zagrał ponad siedem minut, notując 3 punkty, zbiórkę i faul. Jednak nie to było wówczas najważniejsze. Przyborowski miał przede wszystkim załatać dziurę w składzie i w moim przekonaniu spisał się co najmniej dobrze. Na tyle, żeby dostawać szansę w kolejnych spotkaniach. I ją dostawał, bo drużyna wciąż występowała w osłabieniu. Przeciwko Prokomowi zagrał prawie osiemnaście minut, w meczu z Anwilem niespełna dwanaście. W obu tych starciach spisał się nieźle, jednak już w kolejnym szansy gry nie dostał. Powód? Do składu wrócili już wszyscy kontuzjowani zawodnicy.

Inni wychowankowie, wspomniany Osiński z Długoszem, grają już znacznie mniej. Ten pierwszy zadebiutował w Zgorzelcu, w wygranym wówczas meczu (60:61) z tamtejszym Turowem. Chciałoby się napisać - debiut marzenie. Co prawda obecność Osińskiego była także skutkiem kontuzji w zespole, a sam zainteresowany żadnych punktów nie zdobył, to jednak z pewnością jego pierwszy występ na parkietach Tauron Basket Ligi można było zaliczyć do udanych. Już po tamtym starciu mistrz Polski u-18 z 2010 roku był okrzyknięty przez kibiców następcą Krzysztofa Roszyka - prawdziwego profesora od obrony. I niestety, w sumie na tym się skończyło. Później Osiński, którego za wielkie ambicje wielokrotnie chwalił sam szkoleniowiec, grał bardzo rzadko, a jak już grał to bardzo mało. Szkoda, bo choćby przy okazji wspomnianego meczu z wicemistrze kraju pokazał, że warto na niego stawiać, a woli walki i zaangażowania z jego strony zdecydowanie nie brakuje.

Podobnie ma się sprawa z Szymonem Długoszem. Tutaj różnica polega jednak na tym, że niespełna 20-letni wychowanek Czarnych większych szans na wzbudzenie zaufania trenera Adomaitisa dotychczasowo nie miał. Przynajmniej tych meczowych. Talentu nie brakuje, ambicji także, tylko minut jakoś niewiele. Raptem dziesięć w przeciągu całego dotychczasowego sezonu to zdecydowanie za mało, jak na zawodnika, który ma nie tylko być "dopełnieniem" składu, ale także poprzez właśnie te "dopełnienie" ma rozwinąć skrzydła u boku starszych i dużo bardziej doświadczonych kolegów z drużyny. A jak je tu rozwinąć, kiedy tego, co u młodego gracza najważniejsze - ogrywania się - de facto brakuje?

Przykładem straconej szansy rozwoju poprzez możliwość gry mógłby być Hubert Pabian. Przez wielu błędnie nazywany wychowankiem Energi Czarnych, mimo że pierwsze kroki stawiał w klubie z Opalenicy. Pabian do Słupska trafił w 2005 roku, jako dobrze zapowiadający się młody gracz. I podobnie jak obecnie grający wychowankowie, szans na pokazanie się dostawał niewiele. Największym zaufaniem darzył go właśnie Dainius Adomaitis, u którego niski skrzydłowy grał średnio po prawie 10 minut na mecz (sezon 2008/2009, początek 2009/2010). To dużo, nawet bardzo, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że u wcześniejszych szkoleniowców Pabian mógł się poszczycić co najwyżej dwu-maksymalnie trzy minutowym epizodem w rozgrywanym pojedynku. Ostatecznie po ostatnim sezonie popularny "Hubi" przeniósł się do pierwszej ligi, gdzie radzi sobie bardzo przyzwoicie. Jego pracodawcą została Spójnia Stargard Szczeciński, dla której Pabian zdobywa średnio po 7.8 punktu i 3.7 zbiórki na mecz, będąc jednym z podstawowych graczy w rotacji trenera Aleksandrowicza.

Przed niedawnym spotkaniem Energi Czarnych z Asseco Prokomem, do którego słupski zespół przystąpił osłabiony brakiem trzech zawodników, Dainius Adomaitis zapowiedział: "Liczę na swoich wychowanków". Na boisku pojawił się jednak tylko jeden z nich - Patryk Przyborowski. Osobiście wyrażam jednak nadzieję, że niebawem znowu doczekamy się takich obrazków, jakie miały miejsce np. w pojedynku z ŁKS-em czy Siarką Tarnobrzeg. Zachęcam do obejrzenia poniższego wideo, w obu przypadkach mniej więcej od trzeciej minuty.




środa, 11 kwietnia 2012

Tabele II etapu TBL

Jak wyglądałyby tabele Tauron Basket Ligi, gdybyśmy pod uwagę mieli wziąć wyniki tylko z drugiego etapu?

Tabela górna:

Siedem porażek pod rząd Energi Czarnych.
Trzy wygrane pod rząd Asseco Prokomu. 

1. Asseco Prokom Gdynia 7-2, 709-621
2. Zastal Zielona Góra 6-3, 733-702
3. Trefl Sopot 6-3, 723-695
4. Anwil Włocławek 4-5, 630, 646
5. Energa Czarni Słupsk 2-6, 673-711
6. PGE Turów Zgorzelec 2-6, 661-745

*Energa Czarni ostatni raz siedem porażek pod rząd doznali dokładnie 1601 dni temu, za kadencji Igora Griszczuka. Wówczas skończyło się to serią dziewięciu przegranych z kolei i zwolnieniem Białorusina z funkcji szkoleniowca drużyny. 

Ostatnich siedem meczów Czarnych: 497-546
1. kwarta: 127-124 (+3)
2. kwarta: 141-133 (+8)
3. kwarta: 113-129 (-16)
4. kwarta: 116-160 (-44)
---
1. połowa: 268-257 (+11)
2. połowa: 229-289 (-60)


Tabela dolna:

Sześć wygranych z rzędu AZS-u Koszalin.
Cztery wygrane z rzędu Śląska Wrocław. 

1. AZS Koszalin 11-2, 1105-959
2. Śląsk Wrocław 10-3, 1123-983
3. Polpharma Starogard Gdański 7-6, 993-954
4. Siarka Jezioro Tarnobrzeg 6-7, 1078-1101
5. Kotwica Kołobrzeg 6-7, 946-1006
6. AZS Politechnika Warszawska 5-8, 945-1040
7. ŁKS Łódź 4-9, 1008-1123
8. PBG Basket Poznań 3-10, 988-1023

czwartek, 5 kwietnia 2012

Wygrajmy to razem!

Pięć porażek boli, co nie? Nie dziwię się Wam, ani także nie dziwię się sobie. Jednak każdemu, kto twierdzi, że w drużynie nie ma żadnych ambicji, że chłopaki nie walczą, że im się nie chce, proponowałbym jeszcze raz prześledzić każdy z ostatnich meczów. A tym, którzy od zespołu odwracają się tylko dlatego, że ten przegrywa - mówię: Kiedy wrócą zwycięstwa, Wy już nie wracajcie. 

Co się wydarzyło w Zgorzelcu? Dlaczego znowu przegraliśmy mecz, którego de facto przegrać nie powinniśmy. Dlaczego znowu w czwartej kwarcie straciliśmy całą przewagę, jaką wcześniej sobie wypracowaliśmy? 

(fot. Łukasz Capar)

Za każdą z czterech ostatnich porażek mogliśmy mieć pretensje i większość je miała. Jednak żale i krytyka po meczu z Turowem wydają się dla mnie nieuzasadnione. A już najbardziej nieuzasadnioną, a w zasadzie nawet idiotyczną tezą jest ta, w której duża część kibiców zarzuca drużynie brak walki. Naprawdę, idiotyczne to.

Może wystarczyło być w Zgorzelcu, by zobaczyć, jak ogromną determinacją wykazywał się cały team. Pot lał się z zawodników litrami, a Ci ledwo utrzymywali się na nogach. Ogromna wzajemna mobilizacja i chęć wygranej była godna prawdziwego sportowca. Po meczu, mimo że załamany kolejną przegraną, pozostawałem dumny, i nie tylko ja, że drużyna pokazała tak wielkie charakter, tak wielki hart ducha. 

Być może gdyby nie kontuzja Darnella Hinsona w 24. minucie spotkania (Czarni prowadzili wówczas 56:40) wynik końcowy meczu byłby inny. Być może... Sytuacja kadrowa była kiepska, a brak zmienników, zmęczenie podstawowych gracza, czy duża ilość fauli powodowały, że w tak ważnym momencie pojedynku na parkiecie pojawił się Patryk Przyborowski, wychowanek klubu. Kompletnie zaskoczony decyzją swojego szkoleniowca, praktycznie wcale nie rozgrzany wszedł na boisku i tyrał, tak tyrał, jak tylko potrafił. Po nieco ponad siedmiu minutach gry był już tak wykończony, że poprosił o zmianę. I wcale nie wynikało to z jego ewentualnej słabej formy fizycznej, a ogromnego wysiłku, jakim Patryk wykazywał się przy okazji każdej rozgrywanej akcji. Podobnie jak reszta drużyny. 

Drużynie nie idzie. Drużyna przegrywa. Drużyna jednak walczy, a my także w skład tej drużyny wchodzimy. Dlatego powalczmy wraz z nimi. Wesprzyjmy ich. Pokażmy, że jesteśmy z zespołem na dobre i na złe. Dodajmy im największego z możliwych powerów. Dodajmy im energii. Razem stwórzmy po raz kolejny niezapomnianą atmosferę na trybunach Gryfii. Doping, który ich poniesie. Doping, który zniszczy rywala. Razem - Oni i My - jesteśmy w stanie to zrobić. Najbliższa okazja już w sobotę. I niech dodatkowego animuszu doda Wam fakt, że naszym rywalem będzie Asseco Prokom Gdynia. 


Razem ku zwycięstwu, ku chwale !

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

KONKURS!

Rusza miesiąc z konkursami "Koszykówką Żyć"! 



Konkursy będą proste, a udział w nich będzie mógł wziąć każdy, kto jest wraz z nami na fejsbukowym fanpage 'u bloga. Tam też na bieżąco będę informował o kolejnych zabawach. Wszystkie odpowiedzi przesyłajcie na adres koszykowkazyc@gmail.com 

Konkursowe pytanie na dziś:

W którym roku pojawił się pierwszy wpis na "Koszykówką Żyć"? 

Prawidłową odpowiedź wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem wyślij do dnia 04.04.2012r (środa) do godziny 20:00 na adres: koszykowkazyc@gmail.com 

Zwycięzca zostanie wylosowany wśród wszystkich uczestników, którzy prześlą na wyżej podany adres e-mail prawidłową odpowiedź i zgarnie trzymiesięczną prenumeratę Magazynu MVP 

Triumfator zostanie poinformowany drogą elektroniczną, jak i ogłoszony na Fanpage'u bloga. 

Wkrótce kolejne konkursy. Zachęcam do udziału! 

niedziela, 1 kwietnia 2012

Stanley Burrell poza Czarnymi?

Niepokojące wieści dochodzą z obozu Energi Czarnych. Po wczorajszej dość dramatycznej porażce z Treflem Sopot dziś problemów ciąg dalszy. Wszystko rozchodzi się o Stanleya Burrella, który - jak donoszą źródła - zwrócił się do klubu z prośbą o rozwiązanie kontraktu. Tym informacjom nie zaprzecza Prezes Czarnych, Andrzej Twardowski.

-Owszem, Stanley zwrócił się do nas z taką prośbą, jednak chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że okienko transferowe już dawno zostało zamknięte. Nikogo oczywiście nie mamy zamiaru trzymać na siłę, jednak rozwiązanie kontraktu z Burrellem wydaje się na tą chwilę nie możliwe. Będziemy rozmawiać z zawodnikiem - powiedział Prezes Energi Czarnych.

fot. Łukasz Capar

Duży wpływ na taką decyzję zawodnika mogła mieć wczorajsza końcówka meczu Czarnych w Sopocie, z tamtejszym Treflem. Rozgrywający słupszczan nie dość, że na 5 sekund do końca nie trafił rzutów osobistych, które dawałyby jego drużynie upragnioną dogrywkę, to jeszcze po jednym z niecelnych wolnych zebrał piłkę i natychmiast oddał rzut z półdystansu. Gdyby i tu trafił, także mielibyśmy remis. Nie trafił.

-Stanley musi ochłonąć po wczorajszym meczu. Wówczas usiądziemy do stołu i porozmawiamy w cztery oczy. Oczywiście, że nie ma sensu trzymać zawodnika wbrew jego woli, jednak nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, gdzie do końca sezonu mielibyśmy grać bez klasycznego rozgrywającego. To nienormalne. Jeśli jednak Burrell nie zmieni swojej decyzji, damy mu wolną rękę - mówi Dainius Adomaitis, szkoleniowiec Energi Czarnych.

A jak to wszystko wygląda z punktu widzenia samego koszykarza? Burrell tłumaczy:









... Prima Aprilis !