poniedziałek, 29 października 2012

3 lata z Koszykówką Żyć

Dokładnie 3 lata temu po raz pierwszy witałem się z Wami na Koszykówką Żyć. Od tamtego czasu minęło 1096 dni, a w przeliczeniu 26304 godzin bądź też, jak kto woli, 1578240 minut. Pojawiło się 278 wpisów, napisano prawie 500 komentarzy.


czwartek, 29 października 2009  
LET`S GO! 
Witam Was Kochani na "Koszykówką Żyć"! 
Tak, postanowiłem założyć swój własny blog. Jego tematykę pewnie już zdołaliście zauważyć.
Blog, na którym będę chciał dzielić się z Wami swoimi opiniami, spostrzeżeniami i wrażeniami. Będzie o NBA, będzie o Eurolidze, będzie o PLK i jej kulisach oraz przede wszystkim o Czarnych Słupsk.
Będą także zdjęcia i wywiady. No i ogólnie, jak w swoim życiu prywatnym, postaram się KOSZYKÓWKĄ ŻYĆ! 
Do usłyszenia niebawem!


Przez ten czas zmieniało się wiele: wizerunek bloga, jego adres, to, co się na nim ukazywało. Zmieniałem się i ja sam. Były kontrowersje, było poczucie, że mam to już w dupie, było zwątpienie, był brak pomysłów, brak chęci. Wszystko nabrało jednak nowego znaczenia z chwilą decyzji o zmianie adresu z koszykowkazyc.blogspot.com na karolsadowski.blogspot.com.


poniedziałek, 25 lipca 2011 
NOWY ADRES BLOGA ! www.karolsadowski.blogspot.com 
Kiedyś przychodzi czas na zmiany. W życiu, pracy, szkole. Ja postanowiłem jednak zmienić co innego, a mianowicie formę mojego bloga, od adresu poczynając, na treści kończąc. Jednak nie będą to zmiany drastyczne. Przy wielu aspektach swoim piórem pozostanę, tak jak i przy dotychczasowej nazwie bloga, "Koszykówką Żyć". Dalej najbardziej skupię się właśnie na koszykówce - Tauron Basket Lidze, polskiej reprezentacji i najbliższej drużynie memu sercu - Czarnym Słupsk. Pojawi się również kontynuacja cyklu "Oni grali dla Czarnych", który ku mojemu bardzo pozytywnemu zdziwieniu, cieszył się dużym zainteresowaniem. Będzie też trochę nowości, i świeżości zarazem. Jednak tematyka koszykówki nie będzie jedyną na blogu, jak to do tej pory bywało. Nie raz zajrzę również na inne areny, choć nie tylko te, gdzie rywalizacja toczy się na boisku, korcie czy stadionie. To jednak nie będzie zdarzało się za często. A blogować będę się starał regularnie, bez większych przerw.  
Zapraszam więc Wszystkich czytelników "Koszykówką Żyć" na nową odsłonę, pod nowy adres -
http://karolsadowski.blogspot.com/ 
Ze sportowym pozdrowieniem,  
Karol Sadowski



Był to nowy początek, nowy start, który dziś daje mi satysfakcję, daje poczucie osiągniętego celu. Mam swoich stałych czytelników, wpadają tu także osoby przypadkowe. Fajnie usłyszeć jest miłe słowo, jeszcze fajniej konstruktywną krytykę. 

W międzyczasie powstał także fanpage bloga na Facebooku. W chwili obecnej ma on 788 fanów, co w porównaniu z innymi blogami o tematyce koszykówki, jest liczbą dość sporą, a przede wszystkim satysfakcjonującą mnie i dającą mi radość. Piszę dla siebie, ale przede wszystkim piszę dla Was. Pamiętajcie o tym. 

Czuję satysfakcję. Satysfakcję z tego, że wytrzymałem przez pierwszy rok, kiedy bloga poza znajomymi nie czytał praktycznie nikt, a teraz tygodniowo osiąga on nawet kilka tysięcy wyświetleń (w zależności od tematu i regularności pojawiania się wpisów). Naprawdę jest to świetne uczucie, które mogę doświadczać właśnie dzięki Wam.

Chcę abyście lubili to miejsce. Bo ono jest dla Was. Chcę dalej dzielić się z Wami swoimi opiniami, uwagami, spostrzeżeniami. Nie zawsze poprawnie, trafnie i obiektywnie, ale zawsze szczerze i dla Was. Dlatego wciąż nie zabraknie tu pozytywnych jak i negatywnych tematów, nie zabraknie emocji i trochę kontrowersji. Lubię je. Lubię Was. Lubię tego bloga.

Naprawdę dziękuję tym, którzy wciąż wybierają adres Koszykówką Żyć. Dziękuję tym, którzy to czytają. Dziękuję tym, którzy udzielają się, zarówno na blogu jak i fanpage'u. Dziękuję tym, którzy przy tworzeniu tego bloga pomagali. Dziękuję Wam wszystkim.

Kłaniam się nisko, 
a teraz idę się napić. Za kolejne trzy lata. 

KS. 

Wygrana!

Czarni pokonali Anwil, Marius Linartas być może "zwolnił" Dainiusa Adomaitisa. Na trybunach wielkie emocje i wspaniały doping (nareszcie!), a przed halą znowu nieprzyjemne starcia. W tej kwestii nadzieja była złudna.


To już drugie tak efektowne zwycięstwo Czarnych Pantery i druga wygrana z rzędu po naprawdę bardzo dobrej grze. W sumie tych wygranych na koncie ekipy Mariusa Linartasa, który jeszcze niedawno zwalniany przez kibiców ledwo utrzymał się na stanowisku trenera zespołu, mamy już trzy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a więc liczymy na więcej. 

Na więcej najprawdopodobniej liczyć nie może za to Dainius Adomaitis, który być może już dziś rozstanie z się z włocławskim klubem. Na pomeczowej konferencji prasowej Litwin oddał się bowiem do dyspozycji zarządu. A na zarząd naciskają fani Anwilu, którzy domagają się powrotu do drużyny Igora Griszczuka. Decyzja w tej sprawie ma zapaść jeszcze dziś. 

Po raz kolejny także nie obyło się bez przykrych incydentów. Przed spotkaniem doszło do starcia kibiców, które opanować starał się patrol dwóch funkcjonariuszy policji wspomagany ochroną. Ostatecznie powiodło im się to jeszcze przed przyjazdem posiłków. 

ENERGA CZARNI Słupsk - ANWIL Włocławek 82:64 (21:19, 24:12, 18:9, 19:24)

piątek, 26 października 2012

Chwila prawdy

Ten mecz zweryfikuje wiele. Zweryfikuje trenerów obu drużyn, zawodników, ich umiejętności, potencjał, ambicje. Ale zweryfikuje także kibiców. Czas na chwilę prawdy, czas na Anwil!


Po meczu z Polpharmą można optymistycznie patrzeć w przyszłość. Można, ale nie trzeba. Zespół zagrał naprawdę dobry mecz, radował się koszykówką, radowali się i kibice. Entuzjazm był uzasadniony. Szybko jednak sami siebie sprowadziliśmy na ziemię. -Spokojnie, Panie i Panowie. To dopiero jeden poprawny mecz - studziliśmy nastroje. Słusznie zresztą. 

Drużyna była zmobilizowana, ewidentnie głodna zwycięstwa. Koncentracja wysoka, niezła gra w obronie (ale to wciąż za mało), poprawnie w ataku. Jednak najbardziej cieszyć mogła chemia, jaka panowała w zespole w trakcie spotkania. Zawodnicy żyli koszykówką, bawili się nią, radowali, cieszyli. Byli zgrani, waleczni, maksymalnie zmotywowani. 

Cieszył przede wszystkim Mateusz Kostrzewski. Cieszył samego siebie, cieszył kolegów z drużyny, cieszył kibiców. Ci ostatni wielokrotnie łapali się tego dnia za głowę, tym razem jednak wcale nie z bezradności, ale z niedowierzania, jak fantastyczny mecz rozgrywa ten, który od początku sezonu zawodził najbardziej. 

Cieszyła także postawa Todda Abernethy'ego, którego słusznie czy niesłusznie, ciągle bronię. Po meczu z Kociewskimi Diałami bronić jednak nie musiałem. Amerykanin zagrał znakomite zawody. Widział kolegów z drużyny, koledzy widzieli jego. Świetnie penetrował, miał w sobie tę szybkość, której dotychczas brakowało, a przede wszystkim jako kapitan zespołu nie bał się podejmować ważnych decyzji. Takiego właśnie rozgrywającego chcemy oglądać. 

Na słowa pochwały zasługuje jednak każdy, kto przyczynił się do tej wygranej. Ja jednak chciałbym jeszcze wyróżnić postać Roberta Tomaszka. Postać wybitną i jakże obecnie ważną dla słupskiego kibica. Prawdziwy kapitan, choć kapitanem już nie jest. Miałem w tej kwestii wyrazić swoją opinię na blogu, ale się powstrzymałem. Temat uznałem za zamknięty. Tomaszek to zawodnik z WIELKIMI JAJAMI! Nie, nigdy nie zaglądałem mu do majtek, ale to, jak ten człowiek fantastycznie potrafi się zachować, jak w sposób szczególny traktuje kibiców, jak duży szacunek ma do tego, co robią - Chylę czoła, Robercie! 

Pisaliśmy i mówiliśmy już o tym, że ten zespół został pozbawiony zawodników, których kibice tak bardzo pokochali, z którymi tak bardzo się utożsamiali. Otóż nadszedł właśnie on - Robert Tomaszek - człowiek, który w tak krótkim czasie (to chyba rekord?:)), rozgrzał nie jedno słupskie serce do czerwoności. Fani go pokochali, stoją za nim murem, a on im się za to po prostu odwdzięcza. Na parkiecie i poza nim. 

fot. Łukasz Capar, Głos Pomorza, gp24.pl

Miejmy nadzieję, że jego przesympatyczne "Dajcie nam jeszcze czas..." definitywnie pójdzie w niepamięć już w niedzielę. 

Czas na Anwil
Mecze z Anwilem nigdy nie należały do łatwych. Na brak emocji także nie można było narzekać. Teraz to także spotkania z wieloma podtekstami. Najważniejszy z nich to Dainius Adomaitis, obecnie trener włocławskiej drużyny, jeszcze do niedawna szkoleniowiec Energi Czarnych. To właśnie ze słupską drużyną zdobył drugi brązowy medal w historii klubu. To także pod jego okiem szkolił się Marius Linartas, w chwili obecnej trener...Czarnych. Czy uczeń przerośnie mistrza?
"Chyba każdy do meczu ze swoim byłym klubem podchodzi w sposób szczególny, wzmacnia się koncentracja, chęć wygranej jest jeszcze większa niż zwykle. Zapewne tak też jest z naszym trenerem." - Łukasz Seweryn, Anwil Włocławek 
Ale Anwil to nie tylko emocje na parkiecie. Często także w meczach z włocławskim klubem mieliśmy je poza boiskiem. Tak jak jeszcze kilka miesięcy temu. Wówczas opisywałem to tak:
"Pisząc o granicy dobrego smaku przytoczę także wydarzenie choćby z wczorajszego spotkania Energi Czarnych z Anwilem Włocławek, na które zawitało słynne już włocławskie "H1", w liczbie około dwudziestu kilku. Pominę ich gołe klaty, które ponad 2,5 tysiąca słupszczan musiało oglądać przez część spotkania, bo to temat sporny - jednym to nie przeszkadza, innych razi. Ja osobiście nie mam nic przeciwko. Chodzi przede wszystkim o to, co działo się zaraz po zakończonym meczu. Po wyzwiskach wypływających z sektora zajmowanego przez fanów Anwilu, odpowiedzieć postanowili słupszczanie. Także wyzwiskami. A te tak zdenerwowały włocławskich kibiców, że Ci postanowili przejść do rękoczynów. Na szczęście im się to nie udało, gdyż wybiegających z miejsc powstrzymała ochrona. Do poziomu dostosowała się także część koszykarzy Rottweilerów. Jedni coś tam krzyczeli, drudzy pokazywali przeróżne gesty; od zwykłych buziaków aż do środkowych palców. Słupscy fani odwdzięczyli się tym samym, choć w trakcie spotkania także było słychać docinki w stronę zawodników przyjezdnych. Mimo wszystko sportowcom, a tym bardziej reprezentantom Polski, takie zachowanie absolutnie nie przystaje. Do jakiś tam zajść między kibicami miało za to zajść poza halą, ale tego świadkiem nie byłem. Słyszałem tylko z opowieści. A opowieści i teorie są różne. Często bywają nie prawdziwe."
Po owym wpisie wybuchła dosyć ostra dyskusja. Przede wszystkim atakowali fani z Włocławka. Słupskim kibicom zarzucali prowokację, a mojej osobie brak obiektywizmu. Na zarzuty postanowiłem odpowiedzieć. 
"Wielką dyskusję, także na blogu, wywołało zachowanie kibiców podczas, jak i zaraz po niedzielnym meczu Energi Czarnych Słupsk z Anwilem Włocławek. Fani nawzajem obwiniali się za atmosferą, jaka panowała wokół meczu. Na różnego typu forach trwa dyskusja na temat prezentowanego poziomu kibicowskiego, a także tego, co miało się wydarzyć zaraz po meczu. Moją opinię w sprawie całego zajścia wyraziłem wczoraj i wywołała ona dość sporo kontrowersji wśród kibiców z Włocławka. Nie opisałem zaś sytuacji, która miała mieć miejsce tuż po meczu, poza halą , gdyż po prostu nie byłem jej świadkiem. Wielu jednak stawiało zarzuty wobec mojej osoby, jakobym miał umyślnie pominąć tę kwestię, w związku z "bronieniem" kibiców miejscowych. Otóż nie. W związku z odparciem na owe zarzuty postanowiłem zaczerpnąć informacji na temat niedzielnego zajścia u Rzecznika Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Słupsku, Pana Roberta Czerwińskiego. 
-Z informacji jakie posiadam wynika, że przed meczem sześciu kibiców, którzy byli pod wpływem alkoholu z powodów bezpieczeństwa widowiska nie zostało wpuszczonych przez służby porządkowe na mecz. Zajście, o którym pan pisze, polegało jedynie na umieszczeniu kilku niezdyscyplinowanych kibiców przyjezdnych w autobusie, którym przyjechali do Słupska. Z moich informacji wynika, że nie chcieli oni tego zrobić. Miejsce mieć miały jakieś głośne przepychanki słowne pomiędzy kibicami, jednak wszystko zakończyło się decyzją o umieszczeniu ich tam przez policjantów. Funkcjonariusze w sposób adekwatny do sytuacji użyli siły fizycznej i perswazji słownej. Nie zgłaszano żadnych negatywnych skutków tego działania"
Na tym wszystko się zakończyło. Na podobne wrażenie nawet nie liczę, ale z pewnością na trybunach będzie gorąca atmosfera. Głęboko jednak wierzę, że będą to emocje wyłącznie czysto sportowe. 

Do Słupska powraca także Przemysław Frasunkiewicz, który przez wiele lat bronił barw Czarnych. Wielu kibiców do dziś określa go jako ikonę klubu, ale wielu ma także do niego ogromny żal spowodowany jego przejściem do AZS-u Koszalin, największego lokalnego wroga. 

 fotografia.slupsk.pl/Zbigniew Bielecki


Wówczas pisałem o tym następująco:
" (...) Mimo wszystko za czasów naszego niezastąpionego kapitana przeżyłem jedne z najwspanialszych chwil w życiu. Chwil, które zapamiętam przez wiele długich lat. Przemek zawsze był dla mnie postacią, którą śmiało mógłbym nazwać autorytetem. Postacią nieprawdopodobną. Jego ikona mogła trwać wiecznie, dziś jednak Frasunkiewicz dla wielu ikoną już nie jest. Dla mnie jednak wciąż nią pozostaje. I szacunek, podziw oraz uznanie dla jego osoby - także."
Ja, jak zawsze, przywitam go oklaskami!

Wierzmy, dopingujmy...
Ten mecz wiele zweryfikuje. Albo na nowo odbuduje w nas nadzieję, albo utrwali w przekonaniu, że wierzyć nie warto. Ale dopingujmy. Krzyczmy, klaszczmy, bądźmy z nimi. Pokażmy, jaka naprawdę jest słupska publiczność. Zróbmy piekło, zróbmy hardcore! Nadszedł czas prawdy...


WSZYSCY NA CZERWONO !

niedziela, 14 października 2012

"Czym jest dla Was koszykówka?" (GŁOSOWANIE)

"Koszykówka - dla innych jest zabawą i rekreacją - dla nas jest pasją"

Ciąg dalszy konkursu, w którym trzeba było poprawnie odpowiedzieć na pytanie oraz przedstawić swoją wersję "Czym jest dla Ciebie koszykówka...". Zwycięzca zgarnia SHAQ'a BEZ CENZURY!

Z pierwszego etapu zabawy awansowało 15 osób. Teraz to Wy nagrodzicie jedną z nich. Czyja treść najbardziej Wam się spodobała? Czyja najlepiej do Was trafiła? Czyja jest Wam najbliższa, najbardziej Was zaintrygowała? Zapraszam do wskazania zwycięzcy, zapraszam do głosowania (do wtorku, do godziny 20:00).

Kolejność według nadsyłanych maili: 

1. "Koszykówka jest dla mnie wszystkim. Nauczyła mnie pokory, zespołowości, wiary w siebie. Pokazała, że nie wolno się poddawać i trzeba walczyć do końca."

Adrian.


2. "Koszykówka jest miłością mojego marnego życia."

Robert.


3. "Koszykówka jest dla mnie całym życiem . Gram w nią w każdej wolnej chwili. To moja życiowa pasja, i mimo że mam jeszcze parę innych zainteresowań, to ona jest najważniejszą i tą, którą uwielbiam. Nigdy mi się nie nudzi, nawet samotne granie gdzieś na streecie. Uczy pokory, zespołowości, pozwala pokonać swoje słabości, uczy wytrwale dążyć do osiągnięcia celu. To również dobra zabawa na meczach ukochanej drużyny."


Rafał.


4. "Koszykówką jest dla mnie religią. Największą ze wszystkich."

Martyna.


5. "Koszykówka to nie gra, to styl życia. Nauczyła mnie ona zespołowości, determinacji, siły do walki mimo, że nie zawsze zwyciężamy. Koszykówka łączy ludzi z tą sama pasją, idących przez życie w tym samym kierunku, mając ten sam cel."

Wojtek.


6. "Koszykówka jest sposobem na wykazanie siebie, swoich emocji, swojego 'ja'. Uczy pokory, integruje. To styl życia, ale i miłość."

Dawid.


7. "Koszykówka otworzyła mi swoje wrota na osiągnięcie czegoś w życiu. Pozwoliła poznać wielu wspaniałych ludzi, dostarczyła wielu niezapomnianych emocji. To nie sport, to życie."

Ewa.


8. "Koszykówka jest dla mnie uzależnieniem, papierosów nie palę, mimo że smakowałem - alkohol się zdarza ale z umiarem - koszykówkę posmakowałem raz i od tamtego czasu umiaru (koszykarskiego) kompletnie brak."

Adam.


9. "Koszykówka to takie coś, od czego jestem uzależniony. Odcina mnie od szarej rzeczywistości, uczy mnie życia. Moje serce bije w rytm odbić piłki. Kiedy jestem na boisku wiem, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Koszykówka zaspokaja moje wszystkie pragnienia, nie potrzeba mi nic więcej."

Michał.


10. "Koszykówka jest najukochańszą grą. Moim życiem, kocham kosza, nie umiem szczerze mówiąc bez niego wytrzymać. Gdyby nie kosz to nie wiem, co bym robił. Wsad radością, ten sport miłością."

Sebastian.


11. "Koszykówka jest dla mnie możliwością do odcięcia się od wszystkich problemów. Koncentrując się na grze mogę zapomnieć o tym, co mnie martwi i niepokoi. Koszykówka to lek na wszelkie zło."

Mateusz.


12. Koszykówka jest dla mnie odskocznią od codzienności. To dobry sposób na oderwanie myśli od przytłaczających mnie rzeczy. Gdy coś mnie smuci, czy złości, wychodzę na boisko i rzucam do kosza. Wtedy nie myślę o niczym innym. Koszykówka to dobry sposób wyrażania siebie, ponieważ to, jak grasz w pewnym sensie pokazuje, kim jesteś. Grając, czy oglądając koszykówkę wiesz, że w tym sporcie wszystko jest możliwe i to daje ci wiarę w swoje możliwości, buduje twój charakter, sprawia, że uparcie dążysz do wyznaczonego celu chociaż wydawałoby się, że jest niemożliwy do zrealizowania. Koszykówka to całe moje życie."

Paulina.


13. "Koszykówka jest dla mnie wszystkim. Czaisz to?"

Kuba.


14. "Koszykówka jest dla mnie czymś, co zmieniło mój świat. Jeszcze 7 lat temu koszykówka była tylko zwykłym nudnym sportem z dużą ilością przerw w grze, głupimi przepisami jak kroki itp. Pewnego dnia przypadkiem poszedłem na mecz Czarnych z AZS'em w Pucharze Polski.. Czarni mecz przegrali (3 dni później w lidze już wygrali ), ale to nie było najważniejsze, wtedy o gęsią skórkę przyprawiała mnie atmosfera na trybunach, to że "mały" 190 cm Szaszka Kudriawcew chciał pobić wyższego o 20 cm koszaliniaka po tym, jak ten usiłował nastąpić mu na głowę  Później okrzyki "zabij Sasza zabij" i ten "mały" blondyn z miną wściekłego byka. To był pierwszy brązowy sezon Czarnych, od tamtego czasu nie opuściłem żadnego meczu, a koszykówka już nie jest sportem, teraz to sens życia, życia toczącego się trybem "od meczu do meczu". 

Adrian.


15. "Koszykówka to coś więcej niż gra, to styl życia. Uczy, wyzwala emocje, spełnia marzenia. Łączy ludzi, zbliża do siebie rodzinę. Integruje."

Ania.
   GŁOSOWANIE ZAKOŃCZONE !!!

GŁOSOWANIE ZAKOŃCZONE !!!

środa, 10 października 2012

KONKURS!

Zapraszam wszystkich czytelników bloga do wzięcia udziału w kolejnym konkursie "Koszykówką Żyć" i Wydawnictwa SQN. Do zgarnięcia ponownie świeżutki egzemplarz autobiografii Shaq'a Oneal'a!

Jednocześnie informuję, iż zwycięzcami poprzedniego konkursu zostali Kasia Urwan i Karol Snopek.

fot. polskapresse

O'neal to człowiek renesansu. Czterokrotny mistrz NBA, gwiazda telewizji, muzyki, idol milionów ludzi. Były gracz między innymi Orlando Magic, Los Angeles Lakers, Miami Heat, Phoenix Suns i Cleveland Cavaliers. W swojej książce całkowicie obnaża się ze swoich tajemnic, z przejmującą szczerością opowiada o trudnym dzieciństwie, swojej drodze na szczyt, o swoich marzeniach, rodzinie, przyjaciołach.

To bez wątpienia jedna z najbardziej pożądanych sportowych autobiografii ostatnich miesięcy! Momentami działa jak typowy wyciskacz łez, ale momentami też śmieszy, bawi, a przede wszystkim uczy. Takiego Shaq'a z pewnością jeszcze nie znaliście!


------------------------------------------

Jak wziąć udział w konkursie?

Nic prostszego! Wystarczy, że mailem zatytułowanym "Konkurs" odpowiesz na poniższe pytanie, a także napiszesz czym jest dla Ciebie koszykówka. Może to być w formie jednego albo kilku zdań.

Wszystkie maile z prawidłową odpowiedzią i nadesłanym tekstem wezmą udział w drugim etapie konkursu, w którym to Wy za pomocą głosowania zadecydujecie, czyja treść najbardziej Wam się spodobała i komu zarazem najbardziej należy się nagroda.

Konkursowe pytanie brzmi:

W którym roku Shaquille O’Neal ogłosił zakończenie kariery sportowej?

Prawidłową odpowiedź wraz z załączonym tekstem "Czym jest dla Ciebie koszykówka..." należy przesłać na adres koszykowkazyc@gmail.com do dnia 13 października (sobota) do godziny 22:00.

Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w konkursie i dzielenia się z nami swoimi spostrzeżeniami!

wtorek, 9 października 2012

TBL: Po 2. kolejkach

Za nami dwie kolejki Tauron Basket Ligi. Kolejki niespodzianek, pozytywnych zaskoczeń, ale dla wielu także rozczarowań. Kto pnie się w górę, a kto spada w dół?

Zgodnie z oczekiwaniami doskonale radzi sobie Trefl Sopot, który wygrał swoje dwa pierwsze pojedynki. Wygrał zaskakująco łatwo. Na inaugurację sezonu wysoko pokonał Kociewskie Diabły (87:65), a w kolejnej kolejce jeszcze wyżej zwyciężył beniaminka z Gdyni (104:74). Świetnie w szeregach żółto-czarnych odnalazł się Przemysław Zamojski, który wyrasta na lidera drużyny. Znakomicie radzą sobie także inni Polacy  - Dylewicz z Waczyńskim, a także amerykański rozgrywający Frank Turner, póki co wicelider pod względem najlepszych asystujących Tauron Basket Ligi. 

Koszykarze Trefla Sopot są póki co liderami tabeli TBL. Na jak długo? (fot.Wojciech Figurski/plk.pl)

Równie dobrze jak podopieczni Žana Tabaka radzą sobie zawodnicy PGE Turowa oraz Stelmetu Zielona Góra. Oba zespoły zdążyły już rozgromić Energę Czarnych Słupsk. Ponadto zgorzelczanie zdeklasowali Rosę Radom, a podopieczni Mihailo Uvalina po wyczerpującym spotkaniu ograli Anwil Włocławek. W przypadku ekipy z Winnego Grodu nie zawodzą jej gwiazdy - Walter Hodge i Quinton Hosley, jeżeli natomiast chodzi o drużynę Miodraga Rajkovicia, to nadspodziewanie dobrze gra w tym roku Michał Chyliński. Świetnie dysponowani są także dotychczas występujący w Zgorzelcu Aaron Cel z Davidem Jacksonem.

Jednak największym pozytywnym zaskoczeniem jak do tej pory jest z pewnością zespół Jeziora Tarnobrzeg, czwarty w ligowej tabeli. Dariusz Szczubiał po raz kolejny stworzył bardzo zgraną ekipę, która za cel ma awans do play-off, co nie ukrywajmy, w Tarnobrzegu byłby nie lada sukcesem. Świetnie, jak to zwykle bywa w takich zespołach, prezentują się Amerykanie: Rahshon Turner, Matt Addison oraz Xavier Alexander. Umiejętnościami z pewnością jednak nie ustępuje im Jakub Dłoniak, a równie dobrze radzi sobie dotychczas praktycznie nie znany kibicom koszykówki Krzysztof Krajniewski. Co z tego wszystkiego wyniknie? Wielu uważa, że Jezioro może być w tym sezonie czarnym koniem rozgrywek. Z pewnością dużo więcej będziemy wiedzieli po ich najbliższym meczu, który rozgrywać będą w Zielonej Górze, czyli mieście faworytem do mistrzowskiego tytułu. 

Po jednym zwycięstwie i jednej porażce mają na koncie AZS Koszalin, Anwil Włocławek, Asseco Prokom Gdynia oraz Polpharma Starogard Gdański

W Koszalinie ma to być przełomowy sezon, który wreszcie pozwoli tutejszym koszykarzom na coś więcej niż tylko coroczną walkę o play-off. Tym razem zbudowano bardzo solidną ekipę, złożoną z wielu znanych polskich nazwisk i czołowym centrem ekstraklasy z ubiegłego sezonu. Wszystko to razem wzięte ma dać koszalińskim kibicom przynajmniej awans do "szóstek", jednak oczekiwania są większe, i wielu wprost mówi o medalu. Póki co Akademicy udowodnili, że będzie trzeba się z nimi liczyć. Co prawda przegrali na inaugurację sezonu z Jeziorem Tarnobrzeg, ale już w kolejnym spotkaniu odkupili winy, wysoko pokonując aktualnego mistrza kraju - Asseco Prokom Gdynia. No właśnie, Prokom. Czy obecne rozgrywki będą przełomowymi także dla wielokrotnego championa? Wiele może na to wskazywać. 

Za największą gwiazdę gdyńskiego klubu uznać można w tym sezonie...trenera Kemzure. Litwin to aktualny szkoleniowiec reprezentacji swojego kraju, z którą to zdobył w 2007 roku brązowy medal Mistrzostw Świata w Turcji. Ponadto 42-letni coach w swojej karierze prowadził już tak znane koszykarskie elity jak Lietuvos Rytas Wilno, Khimki Moskwa Region czy Lokomotiv Kubań Krasnodar. 

Mimo znacznie niższego budżetu niż zwykle Asseco Prokom wciąż pozostaje głównym faworytem do mistrzowskiego tytułu, choć po piętach bardzo mocno depcze mu Stelmet Zielona Góra. Główną siłą trójmiejskiego klubu będą z pewnością jego rozgrywający - Jerel Blassingame i Łukasz Koszarek, czyli polski i zagraniczny najlepsi playmakerzy ubiegłych rozgrywek. Warto także zwrócić uwagę na australijskiego środkowego Juliana Khazzouha, który jeszcze w lipcu grał Lidze Letniej NBA, w barwach Los Angeles Lakers. Wystąpił w trzech meczach, średnio notując po 8 pkt. i cztery zbiórki na mecz. 

Prokom sezon rozpoczął zdecydowanie poniżej oczekiwań. W swoim pierwszym meczu długo nie mógł uporać się z lokalnym rywalem, a zarazem beniaminkiem ligi, Startem Gdynia, a w kolejnym starciu został zmieciony z parkietu przez koszaliński AZS. Teraz na drużyną Kemzury czeka teoretycznie łatwiejsze zadanie - Kotwica Kołobrzeg - ale zaraz po niej rywale z najwyższej półki: Stelmet Zielona Góra i PGE Turów.

W Gdyni wielkie zmiany. Kto na nich skorzysta? (fot.Wojciech Figurski/plk.pl)

A co słychać we Włocławku? Ponoć tam także aspiracje wysokie, niektórzy twierdzą, że nawet mistrzowskie. Ale chyba przesadzają...

Trener Adomaitis postawił na zawodników doświadczonych, dobrych obrońców, typowych walczaków. Główne skrzypce w zespole grać mają Amerykanie: Marcus Ginyard, Ruben Boykin i Tony Weeden. Pierwsi dwaj zdołali już pokazać się ze świetnej strony, natomiast na co stać Weedena doskonale wiemy. Anwil na inaugurację pokonał Kotwicę, zaś w hicie 2. kolejki poniósł minimalną porażkę ze Stelmetem. Teraz przed Rottweilerami kolejny ciężki sprawdzian - mecz z Turowem. 

Dużo mniej optymizmu w Starogardzie Gdańskim, gdzie tamtejsza Polpharma - fatalnie radząca sobie w meczach przedsezonowych - zdołała już ponieść dość dotkliwą porażkę z Treflem Sopot, ale i odnieść zwycięstwo nad beniaminkiem z Radomia. Co by jednak było, gdyby nie wysyłany na wakacje Jawan Carter i znakomity Ben McCauley, przede wszystkim właśnie Ben McCauley? Rozmawialiśmy o nim  podczas turnieju w Słupsku z Ewą Machollą (serdecznie pozdrawiam), i oboje stwierdziliśmy, że będzie z niego kawał gracza. Nie myliliśmy się. Już wtedy imponował mi swoją skocznością, dynamiką, zawziętością, warunkami fizycznymi. Nie ukrywam, chętnie widziałbym takiego zawodnika w Słupsku. Tak, zazdroszczę Wam jego. 

Cały czas pilnie śledzę także poczynania Kacpra Radwańskiego i jestem bardzo zawiedziony. Chłopak, który w meczach sparingowych robił na mnie - zresztą nie tylko na mnie - piorunujące wrażenie, w lidze gra tyle co nic. Dziwne, bo przed sezonem był jednym z tych, którzy na parkiecie występowali najwięcej. Ktoś mi wyjaśni? 

Na dziewiątym miejscu w ligowej tabeli plasuje się Kotwica Kołobrzeg. Drużyna wciąż określana jako "ledwo wiążąca koniec z końcem". Jednak u Czarodziei z Wydm ponoć wcale nie jest tak tragicznie. Fakt, kolorowo też nie jest, ale obaw do upadku nie ma. 

Kotwica, która w tym sezonie nie poczuła jeszcze smaku zwycięstwa, uległa dotychczas Anwilowi i Jeziorowi Tarnobrzeg. Warto zwrócić uwagę na świetną postawę w obu tych spotkaniach amerykańskiego rzucającego Seana Mosleya, absolwenta uczelni Maryland Sean Mosley, dla którego przyjazd do Polski jest pierwszym kontaktem z profesjonalną koszykówką. 

Największe dotychczas rozczarowanie w TBL to z pewnością postawa Energi Czarnych Słupsk. Drużyny, która na tle meczów sparingowych, rozpadła się jak domek z kart. Nie ma sensownej taktyki, zagrywek, motywacji, nie ma kto bronić, nie ma kto napędzać ataku. Rzeczywistość jest brutalna i miejsce w jakim obecnie znajduje się słupski zespół jest adekwatne do stylu gry jaki prezentuje ekipa Mariusa Linartasa. Aż żal oglądać. 

Przed Czarnymi teraz mecz ostatniej szansy. Przynajmniej w oczach kibiców. Rywal teoretycznie mało wymagający, bo przedostatnia w ligowej tabeli Rosa Radom. Czy oczekuję zwycięstwa? Tylko i wyłącznie. Jednak jestem też przygotowany na ewentualną porażkę. Czy przygotowany jest też klub?

 W Słupsku, po dwóch kompromitujących porażkach, panują kiepskie nastroje. Czy Czarne Pantery zdołają odkupić winy? (fot.Łukasz Capar/plk.pl)


Ligową tabelę, można rzec że zgodnie z planem, zamykają beniaminkowie Tauron Basket Ligi, wspomniana Rosa Radom i Start Gdynia. Oba zespoły pokazały jednak, że grać w koszykówkę potrafią - Start w spotkaniu z Prokomem, Rosa w meczu z Polpharmą. Najważniejsza jest jednak walka, a jej obu ekipom z pewnością odmówić nie można.

Tak więc, do boju! 

poniedziałek, 8 października 2012

Niedziela z III ligą

Rzadko wybieram się na mecze koszykówki inne niż nasza rodzima Tauron Basket Liga. Po piątkowej klęsce koszykarzy Energi Czarnych Słupsk postanowiłem jednak, że w niedzielne popołudnie zaspokoję się (wybaczcie za określenie) ich młodszymi kolegami, znaczy się tutejszym STK Czarni Słupsk. Drużyną walczącą o awans do drugiej ligi. Na kolacje zaś wybrałem się do pobliskiej Kobylnicy. Tam swoje spotkanie rozgrywało miejscowe SSK. Co ciekawe, obie drużyny spotkały się ze sobą tydzień wcześniej. Po wyczerpującym starciu dość szczęśliwie zwyciężyli Ci pierwsi.

fot. Artur Podlewski 

Czego spodziewałem się po obu spotkaniach? Przede wszystkim ciekawej koszykówki, z dobrą myślą szkoleniową. Nie zawiodłem się. Zacznijmy od Czarnych.

Ci skrzyżowali tego dnia rękawice z SMS PZKosz II Władysławowo. Wygrali wysoko - 86:61. Tamtejszy zespół w całości składa się z wychowanków klubu. Najmłodszy, który zrobił na mnie chyba największe wrażenie, ma zaledwie 16 lat - Wojciech Jakubiak. Zresztą już teraz oglądać go można na parkietach Tauron Basket Ligi. Póki co tylko na rozgrzewce. Najstarszy zaś miał lat 20 - Wojciech Osiński, on swój debiut w PLK ma już za sobą. Zresztą wówczas debiut bardzo udany.

Drużyna poukładana, dość zgrana, z wydaje mi się niezłym trenerem, choć czasem za bardzo surowym. Fajnie się to wszystko oglądało. Szczególnie, że to młode wilki, wielu z nich piekielnie ambitnych, a do tego z potencjałem. Jeżeli mnie pamięć nie myli, część z nich miała już okazję grać w kadrach wojewódzkich.

Mecz z trybun podglądali między innymi trenerzy Furman i Kociołek, czyli szkoleniowcy drużyn, które za chwilę swój mecz rozgrywały we wspomnianej - sąsiadującej ze Słupskiem - Kobylnicy. I to właśnie na zaproszenie tego pierwszego postanowiłem starcie obu zespołów obejrzeć na żywo. Fakt, z lekkim poślizgiem. Ale widziałem chyba wystarczająco.

Spotkanie dużo bardziej emocjonujące niż to Czarnych. Kibiców na trybunach także jakby więcej. I składy już nie takie młode. Większość dawno po 'dwudziestce', byli i z trzydziestoma pięcioma na karku, jak doskonale znany kibicom koszykówki - Dariusz Cywiński. Ten sam, który jeszcze kilka lat temu bronił barw Energi Czarnych Słupsk, Basketu Kwidzyn, Polpaku Świecie czy Sportino Inowrocław. Wśród tych wszystkich zawodników SSK Kobylnica był jednak jeden rodzynek. Nazywa się Patryk Granicki, ma zaledwie 17 lat, a jeszcze do niedawna był moim sąsiadem. Przyznam szczerze, że jak zobaczyłem go grającego, to byłem w lekkim szoku. Wiedziałem, że gra w kosza i radzi sobie całkiem nieźle, ale zobaczyć go w ekipie z Kobylnicy...nie spodziewałem się. A Patryk radził sobie - przynajmniej w drugiej połowie, na którą dotarłem - bardzo dobrze. Szczególne wrażenie robiła na mnie jego technika obrony. Na rozegraniu także był poprawny, a co najważniejsze, ufają mu koledzy z drużyny. Dużo starsi koledzy.

Jednak Kobylnica to przede wszystkim niesamowite walczaki! Ile oni mają w sobie werwy, zapału, chęci wygranej - tylko podziwiać. Do tego zżyty z drużyną trener (takie przynajmniej odniosłem wrażenie), mocno przeżywający mecz, co chwilę podpowiadający coś z ławki. I doświadczenie, co może odgrywać decydującą rolę. Z pewnością owe spotkanie dostarczyło mi dużo więcej emocji aniżeli piątkowe starcie Czarnych z Turowem, o którym najchętniej zapomniałbym jak najszybciej, ale jakoś nie idzie. To świadczyć może jednak tylko o tym, że III liga może być równie elektryzująca jak ekstraklasa. Bez znanych nazwisk, ale przede wszystkim waleczna. A o to przecież się rozchodzi. Dlatego wpadajcie do hal, bo naprawdę warto. Albo nie wpadajcie, po prostu przyjdźcie i kibicujcie.

Najbliższe mecze - 14.10.2012r.:
SMS PZKosz II Władysławowo - SSK Kobylnica, godzina 12:00
STK Czarni Słupsk - GTK Gdynia, godzina 16:00
UKS Basket Ósemka Wejherowo - Itago Gdynia, godzina 16:00
Pogoń Lębork - Fanklub Gdynia, godzina 18:00

---

ps. Kobylnica wygrała z Basketem Wejherowo 69:61

sobota, 6 października 2012

Obraz nędzy

Gwizdy na trybunach, wychodzący przed końcem spotkania kibice, wielka złość i rozczarowanie. Nie tak miał wyglądać początek sezonu w wykonaniu Energi Czarnych, nie tak miało wyglądać ich pierwsze spotkanie w Gryfii.


Nie było tańców, nie było zabawy. Zresztą komu w ogóle było do śmiechu? No chyba że kibiców bawił widok słupskich koszykarzy potykających się o własne nogi. Żeby tylko tyle.

To był horror, droga przez mękę. Nie napiszę, że zawodnicy nie mieli w sobie ambicji, bo widać, że ją mają. Nie napiszę, że nie walczą, bo dostałem zapewnienie, że każdy zapiernicza jak tylko może. Napiszę jednak, że nie mają żadnej motywacji, żadnych zagrywek, żadnych sensownie rozrysowanych akcji. Nie ma też obrony, która w koszykówce jest sprawą kluczową. Nie ma zawodnika, który napędziłby atak. W drużynie jest za to ponoć chemia, szkoda tylko, że nie widać jej za bardzo na boisku. Co więc trzeba zrobić, żeby było lepiej?

A no właśnie. To najlepiej powinien wiedzieć sam trener. Tyle tylko, że albo jest ślepy albo liczy na to, że wszystko jakoś się ułoży. To odnośnie meczu. Bo do cholery - jak można trzymać na boisku przez ponad 26 minut zawodnika, który w danym spotkaniu bardziej szkodzi niż pomaga zespołowi. Zawodnika, który gubi piłkę, boi się rzucać, wejść na kosz. Z całym szacunkiem i wyrazami sympatii do Mateusza Kostrzewskiego, nie wątpię w jego umiejętności, ale najwyraźniej ma swoje gorsze mecze. Drugi paradoks, czyli najjaśniejszy punkt w zespole jest czarny i gra najmniej. No dobra, prawie najmniej. Zaraz po Michale Nowakowskim. Tym samym, na którego spadał cały ciężar gry. Czy więc problem tkwi w trenerze? 

Historia wczorajsza, a w zasadzie to nawet dzisiejsza. Pozwólcie, że nazwisko zachowam dla siebie. 

-Tylko proszę, odpowiedz szczerze. Obiecujesz?
-Ja zawsze jestem szczery. 
-Uważasz, że z Linartasem coś ugracie?

(dłuższa chwila zastanowienia, nieśmiałość)

-Tak. 

Wierzę mu. 

Los kibica nie zawsze jest łaskawy. Nikt nie mówił, że będzie lekko. Po meczu powiedziałem sobie, że do Radomia nie pojadę. Po tym 'TAK' zmieniłem zdanie. 

W zasadzie to zdanie zmieniłem po całej rozmowie. Stwierdzenie 'dajmy im czas' jest idiotyczne, ale już 'dajmy im szansę' brzmi lepiej. Moja ostatnia to właśnie spotkanie z Radomiem. W zasadzie to nie wynik będzie tu grał rolę, choć wygrana zawsze cieszy, a przegrać z beniaminkiem nie wypada. Ważne dla mnie będzie jak zaprezentuje się zespół. Jego styl. 

Dlatego wierzmy, bo wiara czyni cuda. Wiem, że wierzyć w tej sytuacji jest trudno. Wiem także, że wielu nie widzi w tej drużynie potencjału. Mam jednak nadzieję, że już niebawem wszyscy zmienimy zdanie. 

Życzę Wam tego...


Chłopaki, głowa do góry! 

fot. energa-czarni.pl

czwartek, 4 października 2012

SHAQ BEZ CENZURY, czyli The Big Shamrock jakiego nie znacie

"Czas, żebyście poznali moją wersję Shaquille'a O'Neala. Zapraszam was do środka, poznacie całą moją życiową podróż, zobaczycie, jakim jestem koszykarzem, ale przede wszystkim zrozumiecie, jakim jestem człowiekiem. Mam nadzieję, że niektóre z tych rzeczy was rozbawią. Inne sprawią, że będziecie mieli łzy w oczach. Ludzie zawsze mi mówili, że przerastam życie. Pozwólcie, że opowiem wam swoją historię, a wy już sami zdecydujecie, jak jest naprawdę."




Superman. Diesel. The Big Aristotle. Shaq Fu. The Big Daddy. The Big Shaqtus. Wilt Chamberneezy. The Real Deal. The Big Shamrock. Shaq.

Człowiek renesansu. Czterokrotny mistrz NBA, gwiazda telewizji, muzyki, idol milionów ludzi. Były gracz między innymi Orlando Magic, Los Angeles Lakers, Miami Heat, Phoenix Suns i Cleveland Cavaliers. Obnaża się ze swoich tajemnic, z przejmującą szczerością opowiada o trudnym dzieciństwie, swojej drodze na szczyt, o swoich marzeniach, rodzinie, przyjaciołach.

To bez wątpienia jedna z najbardziej pożądanych sportowych autobiografii ostatnich miesięcy! Momentami działa jak typowy wyciskacz łez, ale momentami też śmieszy, bawi, a przede wszystkim uczy. Takiego Shaq'a z pewnością jeszcze nie znaliście!

Odkryj jego tajemnice 

SHAQ BEZ CENZURY JUŻ W SPRZEDAŻY !!!


Od wydawnictwa:

Znasz go pod wieloma imionami. Istnieje nawet szansa, że wiesz wszystko na temat jego koszykarskiej kariery: czterokrotny mistrz NBA, trzykrotnie uznany za najbardziej wartościowego gracza, 28 596 punktów na koncie, 13 099 zbiórek, 3 026 asyst, 2 732 bloki i 15 występów w meczu gwiazd.

Fakt, te statystyki są prawie tak spektakularne, jak on sam. Jego psychiczne i fizyczne predyspozycje stanowiły o tym, że Shaq dominował w grze przez prawie dwie dekady.

Jednak Shaquille O’Neal to nie tylko koszykówka.

Słynie przecież ze swojego wesołego i czasami dość prowokacyjnego usposobienia. Rapując w swoich pięciu albumach, wyzywając gwiazdy w programie telewizyjnym „Shaq vs.”, robiąc doktorat czy służąc jako rezerwowy oficer policji, udowadniał na niemal każdym kroku, że jest unikatowy, a jego życie – wielowymiarowe. W niniejszej autobiografii, Shaq opowiada o swojej niesamowitej podróży, od trudnego dzieciństwa, przez epizod z wydaleniem ze szkolnej drużyny, aż do etapu, kiedy kariera koszykarska stała się dla niego ważniejszej niż życie.

Jeśli jednak myślisz, że książka, którą trzymasz w rękach, to kolejna grzeczna biografia, mylisz się – znajdziesz tu spory bagaż kontrowersji, konfliktów między koszykarzami, słownych (i nie tylko) utarczek z trenerami.

W Shaq. Bez cenzury całkowicie obnaża siebie i NBA.

O autorach:

Shaquille O’Neal jest czterokrotnym mistrzem NBA, gwiazdą telewizyjną, muzykiem – krótko: człowiekiem renesansu. Odnosił sukcesy razem z takimi drużynami jak: Orlando Magic, Los Angeles Lakers, Miami Heat, Phoenix Suns i Cleveland Cavaliers. Niedawno zrezygnował z kariery i odszedł z ostatniego zespołu, w którym grał – Boston Celtics.

Jackie MacMullan jest uznawana za czołową autorkę książek nawiązujących tematyką do koszykówki. Stale zaznacza swoją obecność w ESPN, amerykańskiej całodobowej stacji telewizyjnej poświęconej sportowi, a także pisze dla Sports Illustrated i Boston Globe.


ZAMÓW JUŻ TERAZ !!! Polecam. 

wtorek, 2 października 2012

Można Panią/Pana prosić do tańca?

Już w piątek inauguracja sezonu Tauron Basket Ligi w słupskiej hali Gryfia. Hali, która od wielu lat nazywana jest 'piekielną', trudną do zdobycia, jedną z najgłośniejszych w Polsce.

Słupscy kibice już dawno wyrobili sobie markę. Teraz przyszła kolejna okazja, aby ta marka stała się jeszcze bardziej rozpoznawalna. Przy okazji pomóc można także Klubowi. Bo kibic to nie tylko doping, to także promocja. Jednak najważniejsza w tym wszystkim jest dobra zabawa. I my Kochani, do tej zabawy, serdecznie Was namawiamy.

fot. energa-czarni.pl 

Pokażcie w sobie luz, dajcie się ponieść muzyce, odpłyńcie od problemów dnia codziennego, miejcie trochę dystansu do siebie. Zaproście do wspólnego tańca swoich sąsiadów z trybun. To nic Was nie kosztuje, a efekt końcowy może być znakomity. Już teraz tańce słupskich kibiców robią furorę wśród innych fanów koszykówki. Na ręce sympatyków Czarnych Panter spływają nie tylko gratulacje, ale również masa ciepłych słów, podziw i szacunek. Pamiętajcie także, że tego typu akcje sprzyjają wizerunkowi Klubu. Już teraz piszą o nas blogerzy, portale koszykarskie i serwisy sportowe. Ostatnio nawet napisał ten najpopularniejszy - Sport.pl 

Niech cała koszykarska Polska zobaczy, jak doskonale potrafią się bawić słupscy kibice. Niech zobaczą to także słupscy koszykarzy, wszak będzie to nasz oficjalny debiut przed ich osobami. Po prostu wstańcie ze swoich miejsc i dajcie się porwać w rytm wakacyjnego hitu "Ona tańczy dla mnie". Pokażcie jak bawi się Polska, pokażcie jak bawi się Słupsk, pokażcie jak bawią się kibice ENERGI CZARNYCH SŁUPSK!

I przy okazji pamiętajcie - WSZYSCY NA CZERWONO!