czwartek, 27 grudnia 2012

Kibice murem za cheerleaderkami z Gdyni --> Asseco Prokom z Koszykarską Rózgą 2012!

Po raz kolejny kibice koszykówki, a zarazem czytelnicy "Koszykówką Żyć" zadecydowali, iż Koszykarska Rózga Roku - podobnie jak 12 miesięcy temu - powędruje do Zarządu Asseco Prokomu Gdynia. 


Tym razem powodem nie był brak gry mistrzów Polski w rundzie zasadniczej Tauron Basket Ligi, a niespodziewane złożenie wypowiedzenia jednej ze swoich największych marek - Cheerleaders Gdynia.

Jednak zwycięstwo w naszym Plebiscycie nie było już tak przekonujące jak rok temu. Wtedy Prokom wygrał różnicą ponad dwustu głosów. Teraz była to liczba zaledwie dwudziestu trzech. 

Na drugim miejscu uplasował się środkowy palec Waltera Hodge'a, który PLK i karę za transparent "Pozdro dla emigracji" wyprzedził zaledwie trzema głosami. Na kolejnych pozycjach znaleźli się PZKosz i Mihailo Uvalin.



Wszystkim, którzy zechcieli wziąć udział w zabawie, serdecznie dziękuję!


sobota, 15 grudnia 2012

Witaj w domu, Kapitanie

Już jutro wielki mecz w Słupsku!

Zmierzą się ze sobą dwa czołowe kluby polskiej ekstraklasy. Zmierzą się drużyny, których ubiegło-sezonowa rywalizacja w play-offach okrzyknięta została jedną z najlepszych w historii ligi. Ale przede wszystkim mecz Czarnych ze Stelmetem to spotkanie pełne sentymentów. Do Słupska wracają bowiem dwaj byli kapitanowie słupskiego klubu - Mantas Cesnauskis i Marcin Sroka. Jednak oczy wszystkich sympatyków słupskiej koszykówki skierowane będą wyłącznie na tego pierwszego. Nad Słupię wraca bowiem ikona. Człowiek, który przez sześć sezonów zdążył zawładnąć sercami setek, jak nie tysięcy, niebiesko-czarno-czerwonych serc. Zawodnik, którego znają tutaj wszyscy. Ale przede wszystkim zawodnik, o którym wszyscy tutaj pamiętają. Witaj w domu, Mantasie!

"Dla mnie to będzie szczególny i wspaniały mecz. Nie mogę się już doczekać, kiedy ponownie wybiegnę na parkiet Hali Gryfia. Spędziłem w Słupsku najlepszy okres w mojej karierze, tu poznałem moją żonę, tu urodziła się moja córka. Energa Czarni zawsze będą ważną częścią mnie." - Mantas Cesnauskis przed jutrzejszym meczem / sportowefakty.pl

Cofnijmy się do roku 2006. To wtedy, zupełnie nieznany nikomu 25-letni litewski koszykarz, trafił do Słupka. Nie wiązano z nim żadnych większych nadziei. Co więcej, po rozegraniu kilku kolejek Cesnauskisa chciano z drużyny Energi Czarnych wyrzucać, i to z wielkim hukiem. I pewnie by się tak stało, gdyby nie pewny mecz i historia jednego rzutu, który w pamięci słupskich kibiców zapisał się na zawsze.


To właśnie Cesnauskis, który właśnie po tym spotkaniu mógł spodziewać się wypowiedziana ze strony Energi Czarnych, wygrał nam wówczas ten mecz, jak i później wiele innych. To jego niesamowity rzuty wyzwalały u kibiców niesamowite emocje. To właśnie jego przywiązanie do klubowych barw, niezwykła otwartość i skromność zarazem spowodowały, że Litwin, a w zasadzie teraz to już Polak - to także podczas gry w Czarnych Cesnauskisowi przyznano polskie obywatelstwo - stał się ulubieńcem tutejszej publiczność. Stał się ikoną. Niepodważalną, niezwykłą, nietuzinkową.

To także w Słupsku Mantas poznał Kingę, ówczesną cheerleaderkę, z którą w czerwcu 2010 roku stanął na ślubnym kobiercu. To także tutaj urodziła mu się córka. Tutaj także zdobył dla Czarnych drugi brązowy medal w historii klubu. I to właśnie to miejsce, jak mówi sam Cesnauskis, zawsze pozostanie mu w sercu.





Niestety, po zakończeniu ostatniego sezonu przyszedł czas rozstania. Przyszedł także czas na pożegnalną rozmowę z Mantasem, którą przeczytać możecie TUTAJ. Rozmowę pełną smutku, być może żalu. Teraz to już jest temat zamknięty. Cesnauskis, podobnie jak my - kibice, rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Ale co najważniejsze pamięta o ostatnim rozdziale. A może jeszcze kiedyś do niego powróci...

"Przyjechałem tu jak taki chłopczyk, a wyjeżdżam jako mężczyzna. Dziękuję za daną mi szansę. Dziękuję Prezesowi. Dziękuję kibicom. Przede wszystkim kibicom, z którymi przecież przeżywałem różne momenty - zarówno te złe, jak i te dobre. Ja jednak zapamiętam tylko te lepsze. Zapamiętam te czerwone trybuny, to piekło, ten wspaniały doping, tę wspaniałą atmosferę w Gryfii. Słupsk stał się moim drugim domem, a przecież w sercu zawsze coś pozostaje." - Mantas Cesnauskis po rozstaniu z Czarnymi

Wygrane mecze w ostatnich sekundach.
Wspaniałe i wzruszające derby. 
Upragniony medal. 

6 rozegranych sezonów.
195 spotkań.
4649 minut gry.
2018 zdobytych punktów. 



Ktoś mądry kiedyś napisał, że Mantas Cesnauskis to chyba taki Adam Małysz słupskiej koszykówki. 
Coś w tym jest.

Do zobaczenia w Twierdzy...

środa, 12 grudnia 2012

12 powodów, dla których to Czarni awansują dalej

12.12.12 - data wyjątkowo. Niech też wyjątkowy będzie dzisiejszy dzień. Bo właśnie liczba '12' jest potrzebna słupskiemu zespołowi, aby awansować do kolejnej rundy Intermarché Basket Cup, czyli rozgrywek Pucharu Polski. Tyle punktów straty musi odrobić ekipa Mariusa Linartasa do Anwilu Włocławek. Oto też 12 powodów, dla których tak właśnie się stanie:

  1. Bo Czarni będą chcieli udowodnić, że ich niedzielna wygrana była początkiem odrodzenia
  2. Bo Czarni innego wyjścia nie mają, każda kolejna porażka będzie ich coraz bardziej pogrążała
  3. Bo Czarni kontuzjowani, to Czarni o niebo lepsi 
  4. Bo Czarni już na wcześniejszym etapie będą chcieli 'skopać tyłki' AZS-owi, na który trafić mogą w kolejnej fazie rozgrywek
  5. Bo Czarni będą mieli wsparcie własnej hali 
  6. Bo każdy myślał, że Czarni jak co roku odpuszczą, a oni grają do końca
  7. Bo Yemi Nicholson jest w takiej formie, że nikt go nie zatrzyma  
  8. Bo Oded Brandwein po raz kolejny będzie chciał udowodnić swoją przydatność do drużyny 
  9. Bo Marius Linartas będzie prosił o przerwę na żądanie w odpowiednim czasie, choć powodów ku temu będzie miał bardzo niewiele 
  10. Bo Anwil zanotował ostatnio mocny spadek formy 
  11. Bo Anwil przede wszystkim skupia się na defensywie, co zgubi ich w meczu z Czarnymi, przygotowanymi na szybki atak 
  12. Bo jako kibicowi po prostu nie wypada nie wierzyć w swoją drużynę

wtorek, 11 grudnia 2012

TBL. Dlaczego nie lubimy tutejszych sędziów?

Jakub Zamojski, Janusz Calik i Tomasz Trawicki to najbardziej nielubiani sędziowie Tauron Basket Ligi według czytelników Koszykówką Żyć. Ponad 80% ankietowanych uważa także, iż poziom sędziowania w ekstraklasie koszykarzy jest zły albo bardzo zły.

Wyniki te, które pochodzą z ankiety niegdyś umieszczonej na fanpage'u bloga, zaskakujące jednak nie są. Od dawna bowiem wiadomo, jaki stosunek do arbitrów mają fani, nie tylko zresztą koszykówki. Jednak oprócz piłki nożnej, to właśnie w koszykówce niechęć do nich wydaje się być największa. Ale czy słuszna?

-Wielokrotnie to publiczność myli się gwiżdżąc czy też wyzywając sędziów z trybun. Jednak nie zawsze jest tak, że są oni bez wini. Czasem też sobie na to zasługują. Na pewno kontrowersyjny decyzje arbitrów wyzwalają dodatkowe emocje, dzięki nim tak naprawdę publiczność pobudza się w danym momencie - mówi jeden z koszykarzy, który ze względu na tematykę, woli pozostać anonimowy.  I dodaje: -W PLK problem sędziowania był od zawsze. A najbardziej dziwi fakt, że Ci uważani za najlepszych, tak naprawdę często nie dorównują tym, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w ekstraklasie. 

Zawodnik, pytany o swoją sympatię do sędziów Tauron Basket Ligi, mówi: -Są tacy, którzy działają mi na nerwy, czują się panami tego świata, ale większość arbitrów jest naprawdę w porządku. Poza meczami to naprawdę sympatyczni ludzie. 

O zdanie na temat polskich arbitrów - w formie sondy - zapytałem także dziewięciu innych zawodników, na co dzień występujących na parkietach PLK. Pytałem o ich ulubionego oraz najmniej darzonego sympatią sędziego, a także poziom sędziowania. Ze względów oczywistych całość ma formę anonimową. 

Co ciekawe sami zawodnicy byli nieco łaskawsi od kibiców. Tylko połowa z nich pracę arbitrów oceniła źle, trzech innych było do niej nastawione w sposób pozytywny, a pozostali dwaj nie mieli zdania. 

Jeżeli chodzi o sędziów najmniej lubianych przez graczy, to bezapelacyjnym zwycięzcą został Tomasz Trawicki (5 głosów). Zawodnicy typowali także Dariusza Szczerbę, Janusza Calika, Jakuba Zamojskiego, Marka Maliszewskiego i Artura Fiedlera. 

Najbardziej lubianym wśród sędziów jest - i tu niespodzianka - Jakub Zamojski (3 głosy). Tuż za nim uplasowali się Piotr Pastusiak (2 głosy) oraz Wojciech Liszka (2 głosy). Typowani byli także Andrzej Zalewski, Marek Ćmikiewicz oraz Tomasz Trawicki. 

Za co tak bardzo nie lubimy polskich sędziów? Przede wszystkim chyba za nieuchronne pomyłki, do których często arbitrzy nie potrafią się w jakikolwiek sposób przyznać. Za brak dystansu do własnej osoby, brak jakiejkolwiek komunikacji z kibicem, czy częstą stanowczość wobec graczy. A może po prostu za ponury wyraz twarzy. 

Takiego z pewnością nie można było zarzucić Karinie Kamińskiej. Arbiter, która w pewnym momencie zawładnęła sercami kibiców. Kobiety niezwykle pogodnej, sympatycznej i otwartej. Ponoć, jak na realia ekstraklasowe, okazała się zbyt słaba. 

Fot. plk.pl/Andrzej Romański

Luzu nie brakuje za to Joey’emu Crawfordowi, jednemu z najbardziej doświadczonych sędziów NBA. Amerykanin stawiany jest również w szeregu najlepszych arbitrów tamtejszej ligi, a także...wśród najmniej lubianych. Zatkał wszystkich, kibice go pokochali, ale czy oby na pewno nie posunął się zbyt daleko? No własnie, gdzie jest ta granica? Kto ją wyznacza? Jak wiele wolno sędziemu?


O tym już niebawem. 

Pozdrawiam, 

Karol.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Stabilnie

Fajnie jest na myśl, że Czarni wygrywają.
Jeszcze fajniej, że teoretycznie są liderami tabeli.
Niefajny jest za to styl tych wygranych.
Zresztą porażek także.

fot. Łukasz Capar, energa-czarni.pl 

Mamy lidera, choć liderem nie jesteśmy. Co więcej, kiedy wszystkie drużyny zrównają się już ze sobą pod względem liczby rozegranych meczów, tabela ulegnie drastycznej zmianie. Najbardziej drastyczna będzie prawdopodobnie właśnie dla Czarnych, którzy będą musieli walczyć o pozostanie w pierwszej szóstce. Na chwilę obecną, kiedy podjęlibyśmy się analizy tabeli, słupski zespół jeszcze by się wybronił. Ale nikt nie wie, co będzie za kilka kolejek. Czy rzeczywistość nie okaże się zbyt brutalna? A może wręcz przeciwnie, będziemy świadkami odrodzenia? Póki co niestety nic nie wskazuje na to drugie. I smutny jest to obraz drużyny Mariusa Linartasa. A może smutny jest po prostu obraz samego trenera, który po raz kolejny - słusznie zresztą - znajduje się na cenzurowanym?

Doprawdy nie pamiętam, kiedy ostatni raz jakakolwiek wygrana była mi tak obojętna, jak ta wczorajsza. I nie ukrywam, piszę to z lekkim zawstydzeniem. Bardzo ciężko ogląda się takie mecze, jak ten z Kotwicą. Tym bardziej, że po raz kolejny gra żadnej z drużyn nie zachwycała. Choć patrząc po wyniku i przebiegu meczu powinno się odnieść wrażenie, że Kotwica zagrała całkiem przyzwoite zawody. W końcu przegrała z najlepszym zespołem ligi różnicą zaledwie czterech punktów. Ba - ten najlepszy zespół prawie pokonała. Odnoszę wrażenie, że piszę to z lekką ironią, choć wcale ironiczny być nie chcę.

O ile kibiców martwić może forma zespołu, o tyle integracja drużyny z kibicami jest naprawdę bardzo fajna. Piszę drużyny, choć w zasadzie na myśli mam raptem kilku zawodników.

I w tym miejscu chciałbym zachęcić do przeczytania bardzo mądrego tekstu Rycha, który już dawno nic nie pisał, a pisze niezwykle inteligentnie. Co prawda nie ze wszystkim w tym tekście się zgodzę, ale jest on bardzo realistyczny, oddaje dość smutną sytuację, w jakiej obecnie się znajdujemy albo też znaleźć możemy. Słuszna refleksja. Polecam!

Wracając do wcześniej wspomnianej integracji.
Pomeczowe spotkania z kibicami stały się już tradycją. Nie zawsze na owych spotkaniach drużyna jest w komplecie, nie zawsze także owe spotkania są przez zawodników traktowane na poważnie. Są tacy, którzy zjawią się dosłownie na minutę - dosłownie - by owe przyjście tylko odbębnić. Jednak są i tacy, którzy przychodzą bo naprawdę chcą, a nawet jak nie chcą, to przyjdą i będą udawać, że im się chce. Bez wątpienia do takich koszykarzy należy trójka Tomaszek, Nicholson, Dabkus. Fantastyczne chłopaki! Wczorajszy wieczór był szczególnie wyjątkowy.

Na owych spotkaniach, oprócz zdobycia autografu czy zrobienia sobie zdjęcia, można także wiele sobie wyjaśnić. Można porozmawiać, podyskutować, pośmiać się. Zresztą do dyspozycji kibiców są nie tylko zawodnicy, często także pracownicy klubu. Ja wczoraj z owej okazji skorzystałem między innymi w przypadku Odeda Brandweina i Roberta Tomaszka.

Z Brandweinem, oprócz typowej pomeczowej pogawędki, zamieniłem także kilka zdań na temat gwizdów, które w trakcie meczu pojawiły się w jego stronę. Gwizdów absurdalnych! Można być niezadowolonym, złym, wściekłym, Można rzucać kurwami na prawo i lewo, ale opanujmy się. Jeżeli problemem jest tylko i wyłącznie słaba forma danego gracza, to owe gwizdy są zupełnie nie na miejscu. Wyobrażacie sobie jak podle w danym momencie musiał czuł się Izraelczyk? A uwierzcie, czuł się.

Z Tomaszkiem to już inna historia. Zapytać chciałem i zapytałem, choć obawy miałem. A zapytałem o to, co wśród wielu fanów wywołało nie małe rozczarowanie osobą Roberta. W zasadzie to odpowiedzi jako takiej nie uzyskałem, bo ten nieźle mnie zakręcił - facet dobry jest w te klocki - ale odczułem, że Robert zdaje sobie sprawę, iż jego wypowiedź była bardzo niefortunna. A zapytałem o wywiad po meczu z AZS-em. Na koniec sam z siebie zapewnił;
-Obiecuję, że w Słupsku skopiemy im tyłki! Dla kibiców. 

I myślę, że to będzie najlepsze zakończenie dzisiejszego wpisu. Byle do przodu!


PS. A na wczorajszym meczu Stelmet Zielona Góra, najbliższy rywal Czarnych, miał swoich szpiegów. Ale za to jakich szpiegów :-)

fot. Łukasz Capar, energa-czarni.pl

piątek, 7 grudnia 2012

Piątki od Was, dla Was

Drodzy Wy,

Jeżeli znajdą się chętni, jak dotychczas, serdecznie zapraszam czytelników bloga, którzy chcą się podzielić z innymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami, uwagami, bądź czymkolwiek innym, jak i chcieliby zaprezentować swoją twórczość - czy to pisemną, czy graficzną, czy montażową - do piątkowych odsłon Koszykówką Żyć, które należeć będą właśnie do Was. 

Jeżeli jest coś, o czym chciałbyś/chciałabyś napisać, a następnie owy tekst zaprezentować na łamach bloga, to teraz nadeszła taka okazja. Wymagana jest wyłącznie tematyka zgodna z tą, obowiązującą na blogu, a także w miarę dobre posługiwanie się piórem.

Cała reszta należy do Was !!! 

Jednak nie tylko o teksty się rozchodzi. Jeżeli chciałbyś zaprezentować jakąkolwiek inną twórczość Twojego autorstwa - także serdecznie do tego namawiam. 

Wystarczy, że wcześniej skontaktujesz się ze mną drogą mailową (nie preferuje wiadomości po przez fejsbukowego fanpage'a) - karolsadowski@poczta.fm lub koszykowkazyc@gmail.com Możesz także od razu przesłać gotowy materiał do publikacji. 

Dziś prezentuje twórczość Bartka, który dopiero rozpoczął swoją przygodę z montowaniem filmików. I trzeba mu przyznać, że zaczął od wysokiego C. 






czwartek, 6 grudnia 2012

Koszykarska Rózga Roku 2012 - II edycja

Nadszedł szósty grudnia - Mikołajki. Tradycyjnie więc zapraszam wszystkich czytelników Koszykówką Żyć do wzięcia udziału w Plebiscycie Bloga na Koszykarską Rózgę Roku.

Zasady nie ulegają zmianie. Podobnie jak w roku ubiegłym, nominowanych mamy pięciu. Głosować można za pomocą sondy, która znajduje się u góry strony. Rozstrzygnięcie 22 grudnia. Swoje głosy oddawać można do północy dnia poprzedniego.

W minionym roku w zabawie udział wzięły 344 osoby, a bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się klub Asseco Prokomu Gdynia, któremu ten niechlubny tytuł kibice przyznali za brak gry w rundzie zasadniczej Tauron Basket Lidze. Co ciekawe, gdyński klub po raz kolejny znalazł się wśród nominowanych, i to rzutem na taśmę. A oto reszta propozycji:

Asseco Prokom Gdynia za złożenie wypowiedzenia bez podania konkretnej przyczyny Cheerleaders Gdynia
 fot. Mariusz Mazurczak, asseco.prokom.pl

W Prokomie zmiany nie tylko w Zarządzie, ale i na parkiecie. I to nie wśród koszykarzy, ale... cheerleaderek. Nowi pracownicy klubu mają nowe wizje i postanowili zrezygnować z jednej ze swoich najbardziej rozpoznawalnych marek - Cheerleaders Gdynia. Dziwi nie tylko "zwolnienie" dziewczyn, ale także forma owego wypowiedzenia. Nie dość, że z zaskoczenia, to jeszcze bez podania konkretnej przyczyny. Co prawda w Gdyni powstanie nowy zespół taneczny, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że Pań z dawnego zespołu raczej żadne inne Panie nie przebiją. Znaczy... nie przetańczą.

Mihailo Uvalin za wzywanie Dainiusa Adomaitisa na ''fight''

To był prawdziwy mecz walki. Niestety, także po zakończonym meczu. Nie wytrzymał trener gospodarzy Mihailo Uvalin, który wtrącił się w rozmowę pomiędzy szkoleniowcem Energi Czarnych Dainiusem Adomaitisem a swoim asystentem Tomaszkiem Jankowskim i wzywał tego pierwszego na pomeczową "solówę", przy okazji nazywając go "cipą". Zresztą to nie jedyny w tym roku wybryk nadpobudliwego Serba, który nominację w owym Plebiscycie powinien dostać za całokształt swojej osobowości.

PLK za karę za transparent "Pozdro dla emigracji"
fot. Łukasz Capar, gp24.pl

To była prawdziwa medialna burza i walka pomiędzy kibicami Energi Czarnych Słupsk a Polską Ligą Koszykówki. A wszystko rozchodziło się o transparent "Pozdro dla emigracji", który to fanatycy słupskiej drużyny wywiesili podczas transmitowanego przez TVP Sport meczu Czarnych z PGE Turowem Zgorzelec. Chodziło o pozdrowienia oraz przyjacielski ukłon w stronę nieobecnych, ale oglądających mecz w telewizji kibiców słupskiego klubu będących na emigracji. Ten gest nie spodobał się jednak Władzom Ligi, które ukarały Czarnych kwotą 1000zł za złamanie regulaminu, mówiącego o zakazie wywieszania transparentów nie związanych z odbywającym się spotkaniem. Sprawa szybko została nagłośniona, a o kuriozalnej decyzji PLK pisano nie tylko w ogólnopolskich serwisach sportowych, ale także w mediach bezpośrednio nie związaną z tematyką sportu. Ostatecznie PLK ze swojej decyzji się wycofała, ale niesmak pozostał do dziś.

PZKosz za pożyczanie pieniędzy od klubów PLK
Fot. Dawid Chalimoniuk, Agencja Gazeta

W marcu br. na jaw wyszedł fakt, iż tonący w długach Polski Związek Koszykówki pożyczył od grającego o mistrzostwo Polski PGE Turowa Zgorzelec kwotę 400 tys. zł. O całej sprawie napisał na swoim blogu Tomas Pacesas, były szkoleniowiec Asseco Prokomu Gdynia, który od dłuższego czasu toczył z Władzami PZKosz otwartą wojnę. Związek do pożyczki się przyznał, ale nic więcej zamiaru ujawniać nie miał.


Walter Hodge za pokazanie środkowego palca słupskim kibicom
Fot. Michał Bedner

Po zakończeniu czwartego play-offowego starcia Energi Czarnych z Zastalem nie wytrzymał lider, a zarazem gwiazda zielonogórskiej drużyny - Walter Hodge. Portorykańczyk pokazał w stronę słupskich kibiców środkowy palec, za co w późniejszym czasie został ukarany przez Polską Ligę Koszykówki. Jednak na sam koniec rywalizacji, wygranej przez Zastal 3:2, zawodnik niespodziewanie podziękował fanom ze Słupska, za tak gorące dopingowanie swojej drużyny i całą rywalizację między obiema drużynami.


GŁOSOWANIE - PATRZ ANKIETA U GÓRY BLOGA !!! 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Derbowe upokorzenie

Tak, czuję się upokorzony.
Bo nie taką drużynę chciałem oglądać. 
Nie w takim meczu chciałem uczestniczyć. 

I tak, wyleję swoje żale.

fot. Jacek Imiołek

Nie widziałem walki. Nie widziałem zaangażowania. A przede wszystkim nie widziałem determinacji. Takiej, jak choćby przy okazji ubiegłorocznych derbów, w których to przegrywając w trzeciej kwarcie różnicą ponad dwudziestu punktów, słupszczanie doszli i zwyciężyli odwiecznego rywala. Wtedy jednak wiedziano, czym są dla kibiców spotkania z AZS-em. Czy wczoraj oby na pewno każdy z zawodników Energi Czarnych Słupsk przystąpił do starcia z Koszalinem w sposób wyjątkowy, szczególny, z maksymalną mobilizacją i chęcią zwycięstwa? Dla klubu, dla miasta, ale przede wszystkim dla kibiców. Swoich kibiców.

Tych samych, którzy poświęcili swój czas, pieniądze, swój zapał i energię, by na mecz dotrzeć i swoją drużynę z całych sił dopingować. Tych samych, którzy w zamian dostali bardzo dobrą grę w pierwszej połowie i totalny blamaż w kolejnych dwóch kwartach. Kwartach oddanych bez większej walki. 

I to najbardziej boli. 

Jasnym i oczywistym jest fakt, że nie można wrzucić wszystkich do jednego worka. Że nie każdy zasługuje na słowa krytyki, że nie każdy zaprezentował się w tak kiepskim stylu, że nie każdy ten mecz mógł potraktować w myśl zasady 'jak każdy inny'. 

Widziałem zaangażowanie Marcina Dutkiewicza, który czym są słupsko-koszalińskie derby wie najlepiej. I ja też wiem, że mu zależało. Widziałem jak sam z sobą walczy Robert Tomaszek, którego słabsza dyspozycja ma swoje usprawiedliwienia. Widziałem cholernie ambitnego Valdasa Dabkusa, który po zakończonym meczu nie miał ochoty na przybijanie piątek ani z zawodnikami AZS-u, ani ze swoimi kolegami z drużyny, ani z kibicami. Widziałem walczącego o każdą bezpańską piłkę Yemiego Nicholsona. Mu także zależało. Gdzie była reszta, łącznie z zupełnie pogubionym tego dnia trenerem? 

Miała być huczna zabawa, szampany, tańce. Było jednak i wciąż jest rozczarowanie, smutek, żal. Tym bardziej, że 'bez względu na wynik meczu' drużyna miała spojrzeć w oczy kibicom. Miało być pomeczowe spotkanie, rozmowa. Wszystko jedno w jakim nastroju. Ostatecznie zawodnicy przyjechali, tyle że wcześniej zdążono już powiadomić kibiców, iż wszystko jest odwołane. Kiedy nagle ktoś ogłosił, że koszykarze jednak się zjawili, szybko obrono kierunek MK Bowling. Grupa około trzydziestu kibiców zjawiła się w nieco ponad pół godziny od przyjazdu drużyny do Słupska. Zaznaczam - do Słupska, nie do miejsca, gdzie do owego spotkania miało dojść. Zawodników już nie było. 

Kibice - głowa do góry. My mamy prawo czuć się zwycięzcami!

 fot. Mariusz Rodziewicz, gk24.pl

fot. energa-czarni.pl

fot. energa-czarni.pl


CDN.