niedziela, 20 stycznia 2013

Walka - po raz pierwszy, drugi i trzeci!

Walka, walka i jeszcze raz walka!

fot. Krzysztof Markowski

Mogę oglądać drużynę, której nie idzie z różnych przyczyn, ale drużyny, która nie pokazuje choćby odrobiny zawziętości, waleczności i ambicji, najzwyczajniej w świcie oglądać się nie chce i nie da. Wczoraj mieliśmy doskonały przykład na to, że walczyć się da, i choćby nie szło, kibice będę z zespołem do samego końca.

Nawet przy kilku-punktowej stracie, nie najlepszej grze oraz patrząc na ostatnie słabe wyniki Czarnych Panter, fani dopingowali swoją drużynę. A dopingowali dlatego, że widzieli, jak ta zostawia na boisku kawał serca i zdrowia. To było zupełnie inne oblicze Energi Czarnych! Oblicze, które chcielibyśmy oglądać zawsze!

Pozytywnie zaskoczyli nie tylko koszykarze, także trener wyglądał na nieco innego. Spokojniejszego. Opanowanego. Jakby zdyscyplinowanego. Ale najważniejsze, że wczoraj Czarni tworzyli kolektyw, jedność, wspólnotę  Na boisku i na trybunach. To wszystko spowodowało, że serce automatycznie rosło, a ręce same składały się do oklasków.



Jest lepiej, ale wciąż potrzeba więcej. Dużo więcej. A takie zwycięstwo, choć staram się studzić nastroje, to jednak pozwala uwierzyć na nowo. Że Czarni jeszcze w tym sezonie pokażą. Ale do tego potrzebna jest walka równie imponująca, jak wczoraj przeciwko Jeziorowi.

Walka, walka i jeszcze raz walka!

---

A teraz znowu o białych chusteczkach, które ostatnimi czasy są jednym z głównych tematów wśród kibiców i zawodników Energi Czarnych. Otóż od kiedy na meczach koszykówki w Polsce nie można ich przy sobie posiadać? Od wczorajszego starcia w Słupsku.

Grupa około pięciu kibiców słupskiego zespołu, realizując swoją wcześniejszą "obietnicę", próbowała wejść wraz z nimi na sobotni mecz przeciwko Jeziorowi Tarnobrzeg. W sumie posiadali oni około 400 sztuk owego wytworu. To spotkało się ze zdecydowaną reakcją ochrony, która postawiła przed jednym z sympatyków Czarnych ultimatum: albo ten zostawi torbę z zawartością chusteczek, albo meczu nie obejrzy. Fani, pytając o dość zaskakujące przyczyny takiego zakazu, uzyskali informację, iż jest to "polecenie z góry". Na szczęście jednak chusteczki i tak tego dnia by się nie przydały, choć słupska publiczność przy prezentacji zespołu bardzo zdecydowanie wyraziła swój sprzeciw wobec pozostaniu Mariusa Linartasa na stanowisku trenera zespołu.

Osobiście całą tą sytuacją jestem lekko zażenowany. Bo jeżeli klub w jakikolwiek sposób chce poprawić relację ze swoimi kibicami, to na pewno nie przez tego typu działania. Sytuacja przynajmniej komiczna.

Swoją drogą ciekaw jestem, czy przy ewentualnej serii zwycięstw Czarnych Panter, chusteczkowy zakaz wciąż będzie obowiązywał...


Obyśmy mieli okazję się o tym przekonać. Czarni!

czwartek, 17 stycznia 2013

Abernethy wyjeżdża do USA, Brandwein pierwszym rozgrywającym

Todd Abernethy, pierwszy rozgrywający Energi Czarnych Słupsk, z przyczyn teoretycznie niezależnych od klubu, wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Wrócić ma dopiero przed play-offami, ale nie wiadomo, czy wróci w ogóle.

fot. Wojceich Figurski

To tylko jeszcze bardziej pogrąża fatalną sytuację, w jakiej obecnie znajduje się słupski klub. Wszak to właśnie od problemów zdrowotnych Abernethy'ego rozpoczęła się fatalna seria porażek Czarnych Panter.

Taki przebieg wydarzeń zauważył Wojciech Kamiński, szkoleniowiec Rosy Radom, z którym miałem przyjemność rozmawiać w minionym tygodniu. I tak naprawdę wszystko, co mówił były trener m.in. Polpharmy Starogard Gdański czy Polonii Warszawa, dążyło do jednego - Czarni bez Abernethy'ego nie istnieją. I uwaga - zauważa to osoba, która ze słupską koszykówką nie jest związana praktycznie w żaden sposób.

"Bez niego gra Energi Czarnych wygląda o jakieś 80 procent gorzej. Najlepiej widać to podczas jego absencji, zresztą przecież to właśnie od jego kontuzji zaczęła się ta fatalna passa słupszczan. Jeżeli on gra dużo i gra dobrze, to Czarnym idzie zdecydowanie lepiej. Kiedy jego nie ma, zespół praktycznie nie istnieje."

Pamiętam, jak w jednym z przedsezonowych wpisów, porównywałem Abernethy'ego do jego poprzednika Stanley'a Burrella. 

Czwartek, 27 września 2012 rok 
Czarni po złoto! 

Todd Abernethy > Stanley Burrell 
Dwie zupełnie inne osobowości, zarówno na boisku, jak i poza nim. Burrell najsilniejszą bronią drużyny okazał się w najważniejszej części sezonu. Wówczas jednak nie miał wsparcia ze strony kolegów, z którymi najzwyczajniej w świecie nie potrafił się dogadać. Na parkiecie także głównie myślał o sobie, choć czasami wychodziło mu to naprawdę świetnie. Abernethy póki co sprawia wrażenie zupełnie innego typu zawodnika. Głównie myślącego o drużynie; nie o tym, by samemu zdobyć jak najwięcej punktów, ale o tym, by jak najwięcej punktów zdobyli jego koledzy. Według większości fanów stawiany w obliczu przeciętnego rozgrywającego. Osobiście mam w tej kwestii zupełnie odmienne zdanie, gdyż uważam, że Abernethy spokojnie może stać się jednym z liderów zespołu, jak i objawieniem Tauron Basket Ligi. Myślący, zwinny, szybki, dynamiczny, zajdzie daleko. 


Wielu owa ocena zaskoczyła. Były i głosy wprost naśmiewające się z niej. Jednak ja od początku sezonu twardo obstawałem przy swoim zdaniu, iż z Amerykanina to kawał solidnego gracza. Zupełnie inne zdanie miałem natomiast na temat Yemi'ego Nicholsona, którego uważałem za największą pomyłkę w zespole. Teraz mogę tylko puknąć się w głowę! Gdzie w chwili obecnej byliby Czarni, gdyby nie on. Gdyby nie ten duet. 

Nie byłem także zbyt optymistycznie nastawiony do osoby Odeda Brandweina. Jak się teraz okazuje, były to prognozy uzasadnione. I nawet biorąc pod uwagę przyjście do zespołu ciekawie zapowiadającego się Trice'a, śmiało możemy stwierdzić, iż Czarni mają problem. Bo na ewentualnego zastępce Abernethy'ego pieniędzy ponoć nie ma. 

A Abernethy dawał nie tylko gwarancję przemyślanej koszykówki, spokoju i opanowania, ale także stałą liczbę asyst, której tak bardzo w chwili obecnej brakuje zespołowi. Brandwein to tak jakby jego przeciwieństwo; najpierw robi, potem myśli. I zwykle traci na tym zespół. 

Jednak już niejednokrotnie Izraelczyk pokazał, że w koszykówkę grać potrafi. Natomiast jego problem może leżeć zupełnie gdzie indziej...

fot. Łukasz Capar/Głos Pomorza/gp24.pl

Krótko i na temat

Jak co rano, jeżeli uda mi się już wstać, sięgam do porannej prasy: Głos Pomorza, Wyborcza, Rzeczpospolita. Jak zwykle także zaczynam od tej regionalnej, przeglądając ją od ostatniej strony, czyli od tematu najbardziej mnie interesującego - Czarni.

fot. Łukasz Capar/Głos Pomorza/gp24.pl

W dzisiejszym wydaniu Głosu Pomorza pojawił się wywiad Rafała Szymańskiego z Marcinem Dutkiewiczem, czyli osobą, którą darzę wśród graczy słupskiego klubu najprawdopodobniej największą sympatią. No ale do rzeczy.

Marcin wydaje się nie do końca wiedzieć, o czym mówi.


Po pierwsze - białe chusteczki.
"Z tym się trzeba liczyć, że w sobotę zagramy przy pustych trybunach, będą nam chusteczkami machać, czy coś w tym stylu." 
To już nie pierwsza taka wypowiedź rzucającego Energi Czarnych. Raz, że nie fajna. Dwa, że nigdy dotychczas w tym sezonie, żaden kibic żadnemu koszykarzowi białymi chusteczkami przed nosem nie wymachiwał. Jeżeli już to trenerowi, a zawodnicy doskonale powinni być tego świadomi.

A co do pustych trybun, to niestety, ale obecna sytuacja zespołu w pełni na to zasługuje. Więc drużyna może winić za taką postać rzeczy, ale tylko siebie.


Po drugie - kibic nie bez winy.
"Wolę się skupić na grze. Z tego się mnie rozlicza, a nie z tego, jak bardzo będę błagał kibiców, aby przyszli do nas na mecz. Mam takie zdanie, że fanów poznaje się po tym, czy są z zespołem na dobre i na złe. Mogę poprosić, by byli z nami. W tym sezonie czy w poprzednich byli. To, że przegramy jedno czy drugie spotkanie, nie znaczy, że trzeba kogoś wygwizdać."
Nikt nikogo nie będzie błagał, to prawda. Ani zawodnicy nie będą błagali kibiców o doping, ani kibice nie będą błagali zawodników o lepszą grę. I nikt tu nie mówi ani nie piszę o jednym czy dwóch spotkaniach, ale przynajmniej o sześciu. Druga sprawa, o której pisałem już wczoraj. Koszykarze, trenerzy, działacze często posługują się stwierdzeniem, że z zespołem powinno się być na dobre i na złe. Co więcej, że właśnie po tym poznaje się fanów, jak to powiedział Marcin. Brednie!

A co mają powiedzieć kibice, kiedy widzą bezradność w poczynaniach swojego teamu? Kiedy widzą kompletnie nieporadnego trenera, którego dymisji domagają się od dłuższego czasu, a w zamian próbuję się w nich wpajać, że tak kiepska postawa drużyny to poniekąd też ich wina? 

To co, kibic krytykujący, to już zły kibic? Z nim się jest tylko wtedy, kiedy o drużynie mówi w samych superlatywach? 


Po trzecie - nie skreślajcie ich!
"Nie ma co załamywać rąk i nas totalnie kasować."  
Życzę więc, aby drużyna udowodniła to już w sobotę. Choć poniekąd kibice nikogo oprócz trenera jeszcze nie skreślili. 


Przyjemnego dnia!

środa, 16 stycznia 2013

Dopingujmy!

Nie będzie to tekst porywający, pewnie też nie wyzwoli u Was żadnych pozytywnych emocji. Bo sytuacja w jakiej się obecnie znajdujemy wcale nie jest do pozazdroszczenia.

fot. Łukasz Capar

Tak wiele myśli chodzi mi po głowie, aż nie wiem od czego zacząć. Albo czy zaczynać w ogóle.

Na mój koszykarski mętlik składa się wiele kwestii. A zaczęło się od pytania - a w zasadzie to stwierdzenia - mojego serdecznego Kolegi z Trójmiasta.

-Wiesz co, Karol. Ci Wasi Czarni to chyba powoli się wypalają - stwierdził.
-Nieprawda - odpowiedziałem, bądź co bądź.

Teraz to ja stwierdzam, że najprawdopodobniej oszukałem samego siebie. Tak, Czarni się wypalają. A wraz z nimi wypalam się i ja. Wypalam kibicowsko. Ale chyba nie tylko ja. I nie tylko Czarni.

Czym to jest spowodowane, naprawdę nie wiem. A chciałbym wiedzieć. Albo wiem, ale nie do końca. Albo po prostu przypuszczam, że nie wiem. A tak naprawdę wiem. W zasadzie to już nic nie wiem.
Tak inny jest to sezon od pozostałych...

Inny w wielu kwestiach. Przede wszystkim zacznijmy od zupełnie nowego składu, który był dość ryzykownym posunięciem Zarządu Energi Czarnych. Raz, że wiadomo było, iż to nie spodoba się kibicom. Dwa, że zupełnie nie wiedziano, czego się spodziewać po nowej drużynie. I po trenerze, kolejnym debiutancie w łaskach Czarnych Panter. Dziś - jeszcze nieco nieśmiało - możemy stwierdzić, że owe ryzyko się nie opłacało.

Nie opłacało się z wielu przyczyn. Przede wszystkim ucierpiały wizerunek Czarnych, jak i ich dotychczas nienaganna marka; tak kiepskich relacji na linii Kibice-Klub dawno już nie było. Nie ma także wyników sportowych, a trenera akceptują tylko i wyłącznie ludzie związani z zespołem. Nie ma również tak wyjątkowego dopingu, jaki zwykle bywał; trybuny zamiast robić się czerwone, bardziej przypominają kolory tęczy. I do tego coraz bardziej świecą pustkami. A kiedy Czarnych ostatni raz pokazywano w telewizji? Eh, ja nie pamiętam, a sprawdzać mi się nie chce. I'm sorry.

Psują się relacje, psuje się atmosfera. Osoby blisko związane z klubem już teraz ostrzegają albo też straszą, że za chwilę koszykówki w Słupsku może nie być w ogóle. Mają rację. Znajdujemy się w położeniu zupełnie innym niż jeszcze dwa czy trzy sezony temu. Wtedy nie tylko mieliśmy świetnie zapowiadającego się trenera, wspaniałą drużynę, jeszcze lepszą otoczkę. Nie piszę, że obecnej drużynie czegoś brakuje (no poza klasowym trenerem), wszak pokazała ona przecież, że grać potrafi. Brakuje czegoś zupełnie innego. I tak, rozchodzi się tu o atmosferę. Choć mówi się, ze jak są wyniki to jest i atmosfera. Gówno prawda.

Czytam, że z drużyną powinno się być na dobre i na złe. Że jak tak można gwizdać na trenera, machać w jego stronę białymi chusteczkami. Jak można skreślać swój zespół, krytykować go, a już w ogóle jak można w niego nie wierzyć. Czy oby na pewno wszyscy to piszący zawsze postępowali w stosunku do drużyny fair? No proszę, zastanówcie się Państwo. Już? To teraz ja zadam pytanie - co by było, gdyby nie Ci kibice? Gdyby nie ich ciężko zarobione pieniądze wydawane na bilety? Gdyby nie ich doping na meczach, który określany jest jako najgorętszy na koszykarskiej mapie Polski? Gdyby nie ich zapał, energia, pasja? Gdyby nie to, że po prostu są? Oni też chyba mają prawo wymagać, prawda?

Owszem, z drużyną powinno się być na dobre i na złe. Ale kibice to co, margines sportowy?
Ich można wielbić tylko wtedy, kiedy są przychylni? Kiedy wykrzykują "Czarni! Czarni!"? Kiedy nie krytykują, a wręcz przeciwnie - chwalą?

"Wy tu będziecie zawsze, a my przyjdziemy i wyjedziemy ładnymi samochodami" mówił kiedyś do słupskich fanów Igor Griszczuk. Dziś spoglądam na niego we wrocławskiej hali "Orbita" i przypominam sobie te piękne czasy. I nawet gdy przegrywaliśmy dziewiąty mecz z kolei czułem poczucie dumy. Takie samo, kiedy mieliśmy podobny bilans wygranych. Co czuję dziś? Żal, smutek, rozczarowanie...

Ten smutny sezon jest jeszcze do uratowania. Pewnie nawet z trenerem Linartasem na ławce. Ale czy do uratowania jest ta coraz bardziej przykra atmosfera, która wciąż wytwarza się podczas meczów i nie tylko?

Siedzę z papierosem w ręku (kolejne postanowienie noworoczne, ale wreszcie rzucę w cholerę!) i zastanawiam się, jak podejść do sobotniego starcia. Postanowiłem, że będę dopingował. No bo z drużyną powinno się być na dobre i na złe. A że są w tej drużynie postaci, dla których naprawdę warto dopingować, dlatego gorąco Was do tego dopingu namawiam. Przynajmniej na początku. Potem zróbcie, co uważacie za słuszne. Ale przynajmniej na początku...

wtorek, 15 stycznia 2013

Wielka koszykówka wraca do Wrocławia!

Tak, to jest to, czego polskiej koszykówce obecnie brakuje. Starcia, które elektryzują całą koszykarską Polskę. Mecze z wielkimi tradycjami. Mecze pełne dramaturgi, emocji, walki do ostatniego tchu. A właśnie takiego widowiska możemy się spodziewać już jutro we Wrocławiu. I co z tego, że to 'tylko "Puchar Polski". Co z tego, że jedna z drużyn gra w najwyższej klasie rozgrywek, a druga dopiero bije się o awans do niej. Spotkania Śląska z Anwilem to coś więcej niż tylko zwykłe koszykarskie zawody. To kawał pięknej historii, która znowu zatacza koło.


Jutrzejszy mecz to nie tylko wielki powrót do koszykówki na najwyższym poziomie dawnych gwiazd polskiego basketu z Radosławem Hyżym na czele, ale to także ukoronowanie znakomitej pracy, jaką wrocławski Klub wykonał w ostatnich latach. Dziś śmiało można napisać, iż Śląsk - ten prawdziwy - wielkimi krokami wraca do elity.


Mecze Śląska z Anwilem to nie tylko wona na parkiecie, ale przede wszystkim wojna na trybunach. fot. Wojtek Wilczyński

Obie drużyny swój ostatni oficjalny mecz rozegrały 1800 dni temu! Wówczas tamtejszy zespół trójkolorowych reprezentowały takie znakomitości jak Dominik Tomczyk, Rashid Atkins, czy Oliver Stević. Teraz Wrocław stawia przede wszystkim na tradycje, ludzi związanych z dolnośląską koszykówką od wielu, wielu lat. I póki co to się opłaca. Dlatego ja jutro z całego serca będę kibicował Śląskowi. Bo Śląsk zasłużył nie tylko na to, aby znowu było o nim głośno. Śląsk zasłużył na dużo więcej.


A komu Wy będziecie kibicować? Kto według Was zwycięsko wyjdzie z tej wojny?

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Runda rewanżowa w statystykach: świetna Polpharma, fatalni Czarni i AZS


Fantastyczny mecz przyszło oglądać kibicom zgromadzonym w sopockiej Ergo Arenie oraz przed odbiornikami telewizorów na zakończenie 16. kolejki I rundy Tauron Basket Ligi.. Stelmet Zielona Góra po fenomenalnym widowisku i dodatkowym czasie gry zdobył nieosiągalną dla reszty drużyn sopocką twierdzę. Wygrał z Treflem 108:106 i tym samym zrównał się z nim punktami w ligowej tabeli. Podobnie jest, kiedy pod uwagę wzięlibyśmy wyniki tylko z rundy rewanżowej. 

Statystycznie najlepiej wypadają Turów, Trefl, Stelmet i Anwil, ale największym pozytywnym zaskoczeniem jest Polpharma Starogard Gdański. Kociewskie Diabły to nie tylko jedna z pięciu najlepszych drużyn drugiej części sezonu zasadniczego, ale także czołowa ekipa pod względem statystycznym. Równie wyśmienicie wypadają koszykarze Jeziora Tarnobrzeg, najlepiej przechwytujący ligi. Fatalnie za to w statystykach prezentują się Energa Czarni oraz AZS Koszalin, czyli dwie najbardziej rozczarowujące obecnie drużyny. I to najprawdopodobniej własnie między tymi zespołami rozegra się walka o 6. miejsce, dające bezpośredni awans do fazy play-off. 

Oto co wynikło z mojego matematycznego wieczora: 

Runda rewanżowa, ilość meczów każdej z drużyn: 5

  • Zwycięstwa - porażki:
  1. PGE Turów Zgorzelec 4-1
  2. Trefl Sopot 4-1
  3. Stelmet Zielona Góra 4-1
  4. Anwil Włocławek 4-1
  5. Polpharma Starogard Gdański 4-1
  6. Jezioro Tarnobrzeg 3-2
  7. Asseco Prokom Gdynia 2-3
  8. Start Gdynia 2-3
  9. AZS Koszalin 1-4
  10. Energa Czarni Słupsk 1-4
  11. Kotwica Kołobrzeg 1-4
  12. Rosa Radom 0-5

  • Liczba zdobywanych punktów:
  1. Stelmet Zielona Góra 474 / 94,8
  2. Trefl Sopot 445 / 89
  3. Jezioro Tarnobrzeg 435 / 87
  4. PGE Turów Zgorzelec 426 / 85,2
  5. Polpharma Starogard Gdański 414 / 82,8
  6. Energa Czarni Słupsk 404 / 80,8
  7. Anwil Włocławek 397 / 79,4
  8. Rosa Radom 390 / 78
  9. Asseco Prokom 382 / 76,4
  10. Start Gdynia 359 / 71,8
  11. AZS Koszalin 330 / 66
  12. Kotwica Kołobrzeg 330 / 66

  • Liczba traconych punktów:
  1. Stelmet Zielona Góra 452 / 90,4
  2. Jezioro Tarnobrzeg 440 / 88
  3. Energa Czarni Słupsk 439 / 87,8
  4. Rosa Radom 432 / 86,4
  5. PGE Turów Zgorzelec 398 / 79,6
  6. Polpharma Starogard Gdański 388 / 77,6
  7. Start Gdynia 387 / 77,4
  8. Kotwica Kołobrzeg 383 / 76,6
  9. AZS Koszalin 382 / 76,4
  10. Asseco Prokom Gdynia 379 / 75,8
  11. Trefl Sopot 345 / 69
  12. Anwil Włocławek 342 / 68,4

  • Zbiórki:
  1. Trefl Sopot 196 / 39,2
  2. Asseco Prokom Gdynia 193 / 38,6
  3. Kotwica Kołobrzeg 189 / 37,8
  4. Polpharma Starogard Gdanski 186 / 37,2
  5. Rosa Radom 185 / 37
  6. Start Gdynia 180 / 36
  7. Anwil Włocławek  176 / 35,2
  8. AZS Koszalin 172 / 34,4
  9. Jezioro Tarnobrzeg 167/ 33,4
  10. PGE Turów Zgorzelec 165 / 33
  11. Energa Czarni Słupsk 160 / 32
  12. Stelmet Zielona Góra 159 / 31,8

  • Asysty:
  1. Trefl Sopot 96 / 19,2
  2. PGE Turów Zgorzelec 91 / 18,2
  3. Anwil Włocławek 85 / 17
  4. Stelmet Zielona Góra 84 / 16,8
  5. Asseco Prokom Gdynia 77 / 15,4
  6. Polpharma Starogard Gdański 73 / 14,6
  7. Kotwica Kołobrzeg 69 / 13,8
  8. Start Gdynia 68/ 13,6
  9. Jezioro Tarnobrzeg 67 / 13,4
  10. Energa Czarni Słupsk 65 / 12
  11. Rosa Radom 63 / 12,6
  12. AZS Koszalin 55 / 11

  • Przechwyty:
  1. Jezioro Tarnobrzeg 36 / 7,2
  2. Polpharma Starogard Gdański 34 / 6,8
  3. Kotwica Kołobrzeg 34 / 6,8
  4. AZS Koszalin 33 / 6,6
  5. Asseco Prokom Gdynia 32 / 6,4
  6. Stelmet Zielona Góra 30 / 6
  7. Trefl Sopot 29 / 5,8
  8. PGE Turów Zgorzelec 28 / 5,6
  9. Rosa Radom 28 / 5,6
  10. Anwil Włocławek 27 / 5,4
  11. Energa Czarni Słupsk 23 / 4,6
  12. Start Gdynia 21 / 4,2

  • Straty:
  1. Asseco Prokom Gdynia 82 / 16,4
  2. Start Gdynia 80 / 16
  3. Anwil Włocławek 79 / 15,8
  4. Rosa Radom 79 / 15,8
  5. Kotwica Kołobrzeg 71 / 14,2
  6. Energa Czarni Słupsk 68 / 13,6
  7. Jezioro Tarnobrzeg 64 / 12,8
  8. Stelmet Zielona Góra 62 / 12,4
  9. PGE Turów Zgorzelec 61 / 12,2
  10. Polpharma Starogard Gdański 58 / 11,4
  11. AZS Koszalin 56 / 11,2
  12. Trefl Sopot 53 / 10,6

  • EVAL:
  1. Trefl Sopot 547 / 109,4
  2. Stelmet Zielona Góra 520 / 104
  3. PGE Turów Zgorzelec 499 / 99,8
  4. Jezioro Tarnobrzeg 466 / 93,2
  5. Anwil Włocławek 463 / 92,6
  6. Polpharma Starogard Gdanski 452 / 90,4
  7. Asseco Prokom Gdynia 412 / 82,6
  8. Energa Czarni Słupsk 412 / 82,6
  9. Rosa Radom 387 / 77,4
  10. Start Gdynia 343 / 68,6
  11. Kotwica Kołobrzeg 332 / 66,4
  12. AZS Koszalin 312 /62,4


sobota, 12 stycznia 2013

Witaj dolna szóstko, żegnaj trenerze?

Tak, to się staje coraz bardziej prawdopodobne. Jedna z czołowych ekip ekstraklasy koszykarzy będzie musiała bić się o play-offy z ligowym średniakiem Polpharmą Starogard Gdański i drużynami, które w przypadku spadków z ligi, walczyłyby o pozostanie w niej - Jeziorem Tarnobrzeg, Kotwicą Kołobrzeg, Rosą Radom oraz Startem Gdynia. Smutna to rzeczywistość, ale można rzec: mamy, czego chcieliśmy.

fot. Łukasz Capar, gp24.pl

Wróciliśmy do miejsca, w którym znajdowaliśmy się na samym początku sezonu. To wtedy niemal wszyscy kibice Czarnych domagali się dymisji nowego szkoleniowca, nie wierząc w to, że ten - po paśmie kompromitujących porażek - będzie w stanie poukładać rozsypany wówczas jak domek z kart zespół ze Słupska. Marius Linartas pozostał jednak na stanowisku, drużyna zaczęła grać lepiej, fani uwierzyli, że z tej mąki mimo wszystko może wyjść całkiem dobry chleb. Do czasu porażki ze Startem Gdynia. Porażki najgorszej z możliwych, po której wszystko znowu zaczęło się sypać.

Sypać do tego stopnia, że w fatalnym stylu przegraliśmy z AZS-em Koszalin, czyli mecz najważniejszy ze wszystkich. Najważniejszy dla kibiców, bo zawodnicy zdawali się przejść koło niego obojętnie. Linczu jednak nie było, choć coraz bardziej słychać było głosy o zmianach potrzebnych wewnątrz drużyny. Zmianach, a w zasadzie zmianie - na stanowisku trenera.

Kolejne spotkania, kolejne porażki. Ze Stelmetem, Turowem, Anwilem. W międzyczasie ciężko wywalczone wygrane z Kotwicą i Rosą Radom. Co najważniejsze jednak, w żadnym z tych meczów drużyna nie zaprezentowała się z dobrej strony. Nie pokazał w zasadzie nic, co mogłoby napawać optymizmem. Znowu głosy krytyki, znowu prośby - jeszcze prośby - o zmiany. A w zasadzie znowu o zmianę konkretnie jedną - na stanowisku trenera.

I wreszcie przyszedł mecz z Polpharmą, o którym wszyscy chcielibyśmy zapomnieć jak najszybciej. Ale zapomnieć się nie da. Mecz przegrany przede wszystkim przez beznadziejnie dobraną wówczas taktykę trenera Linartasa. Taktykę, której jak przypuszczam, Gryfia jeszcze nie widziała. Mnóstwo ostrych komentarzy, białe chusteczki na trybunach, ironiczne skandowanie imienia i nazwiska szkoleniowca Czarnych. I znowu głośne domaganie się o zmiany, a konkretnie o jedną zmianę - na stanowisku trenera.

Mecz z Anwilem miał być meczem o wszystko, meczem prawdy, meczem decydującym o tym, czy słupskie zespół będzie się jeszcze liczył w walce o najwyższe cele. Egzamin zdany najgorzej, jak się tylko dało. Kolejna kompromitacja!

Tym razem już nikt nie prosi, nikt nie apeluje, a wszyscy głośno i wyraźnie domagają się zwolnienia Mariusa Linartasa, który w stu procentach wyczerpał limit zaufania fanów Czarnych Panter. Jak postąpi Klub?

Pozostawienie Litwina na stanowisku szkoleniowca Energi Czarnych będzie niezwykle ryzykownym posunięciem, aczkolwiek zatrudnienie nowego trenera także będzie liczyło się z wielkim ryzykiem. Ale czy coś w tym sezonie jest jeszcze do stracenia?

Już teraz w drużynie dzieje się nie najlepiej, kibice buntują się przeciwko trenerowi, hala coraz bardziej świeci pustkami. Reagować trzeba było dużo wcześniej, ale albo komuś zwyczajnie zabrakło przysłowiowych "jaj", albo ktoś na siłę chciał udowodnić swoją tezę, iż Marius Linartas to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Teraz już wiadomo, że zatrudnienie i powierzenie mu pracy w roli pierwszego trenera było pomyłką. Trzeba uderzyć się w pierś i podjąć wreszcie męską decyzję, która być może uratuje jeszcze ten smutny sezon. Pytanie jednak, kto ewentualnie miałby zastąpić Litwina?

Najbardziej żałosnym jest jednak fakt, jak Linartas - na co dzień człowiek niezwykle ambitny, to trzeba mu przyznać - tłumaczy każdą przegraną. Albo jeszcze lepiej, jak nie potrafi odpowiadać na pytania dziennikarzy, często dość trudne pytania, wynikające z postawy zespołu, bądź też odpowiedzią na owe pytanie najzwyczajniej świecie ich atakuje. Bo co innego mu pozostało... Przyznanie się, że tak, to ja spieprzyłem ten mecz? Wzięcie winy na siebie? Nie łudźmy się, to nie ten charakter.

Gdyby Linartas miał jaja, jakich oczekuje od swoich zawodników, już dawno sam podałby się do dymisji albo przynajmniej oddał do dyspozycji Zarządu. No ale najlepiej, Panie Trenerze, proponować dziennikarzom, aby Ci pomogli panu w prowadzeniu zespołu niż się mądrowali. Ale to przecież pan jest tu najmądrzejszy.

Przyszedł czas decyzji. Albo niech Linartas dociągnie do końca to co rozpoczął, albo podejmujemy się jeszcze walki, ale już z innym trenerem na ławce. Karty na stół!