sobota, 15 grudnia 2012

Witaj w domu, Kapitanie

Już jutro wielki mecz w Słupsku!

Zmierzą się ze sobą dwa czołowe kluby polskiej ekstraklasy. Zmierzą się drużyny, których ubiegło-sezonowa rywalizacja w play-offach okrzyknięta została jedną z najlepszych w historii ligi. Ale przede wszystkim mecz Czarnych ze Stelmetem to spotkanie pełne sentymentów. Do Słupska wracają bowiem dwaj byli kapitanowie słupskiego klubu - Mantas Cesnauskis i Marcin Sroka. Jednak oczy wszystkich sympatyków słupskiej koszykówki skierowane będą wyłącznie na tego pierwszego. Nad Słupię wraca bowiem ikona. Człowiek, który przez sześć sezonów zdążył zawładnąć sercami setek, jak nie tysięcy, niebiesko-czarno-czerwonych serc. Zawodnik, którego znają tutaj wszyscy. Ale przede wszystkim zawodnik, o którym wszyscy tutaj pamiętają. Witaj w domu, Mantasie!

"Dla mnie to będzie szczególny i wspaniały mecz. Nie mogę się już doczekać, kiedy ponownie wybiegnę na parkiet Hali Gryfia. Spędziłem w Słupsku najlepszy okres w mojej karierze, tu poznałem moją żonę, tu urodziła się moja córka. Energa Czarni zawsze będą ważną częścią mnie." - Mantas Cesnauskis przed jutrzejszym meczem / sportowefakty.pl

Cofnijmy się do roku 2006. To wtedy, zupełnie nieznany nikomu 25-letni litewski koszykarz, trafił do Słupka. Nie wiązano z nim żadnych większych nadziei. Co więcej, po rozegraniu kilku kolejek Cesnauskisa chciano z drużyny Energi Czarnych wyrzucać, i to z wielkim hukiem. I pewnie by się tak stało, gdyby nie pewny mecz i historia jednego rzutu, który w pamięci słupskich kibiców zapisał się na zawsze.


To właśnie Cesnauskis, który właśnie po tym spotkaniu mógł spodziewać się wypowiedziana ze strony Energi Czarnych, wygrał nam wówczas ten mecz, jak i później wiele innych. To jego niesamowity rzuty wyzwalały u kibiców niesamowite emocje. To właśnie jego przywiązanie do klubowych barw, niezwykła otwartość i skromność zarazem spowodowały, że Litwin, a w zasadzie teraz to już Polak - to także podczas gry w Czarnych Cesnauskisowi przyznano polskie obywatelstwo - stał się ulubieńcem tutejszej publiczność. Stał się ikoną. Niepodważalną, niezwykłą, nietuzinkową.

To także w Słupsku Mantas poznał Kingę, ówczesną cheerleaderkę, z którą w czerwcu 2010 roku stanął na ślubnym kobiercu. To także tutaj urodziła mu się córka. Tutaj także zdobył dla Czarnych drugi brązowy medal w historii klubu. I to właśnie to miejsce, jak mówi sam Cesnauskis, zawsze pozostanie mu w sercu.





Niestety, po zakończeniu ostatniego sezonu przyszedł czas rozstania. Przyszedł także czas na pożegnalną rozmowę z Mantasem, którą przeczytać możecie TUTAJ. Rozmowę pełną smutku, być może żalu. Teraz to już jest temat zamknięty. Cesnauskis, podobnie jak my - kibice, rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Ale co najważniejsze pamięta o ostatnim rozdziale. A może jeszcze kiedyś do niego powróci...

"Przyjechałem tu jak taki chłopczyk, a wyjeżdżam jako mężczyzna. Dziękuję za daną mi szansę. Dziękuję Prezesowi. Dziękuję kibicom. Przede wszystkim kibicom, z którymi przecież przeżywałem różne momenty - zarówno te złe, jak i te dobre. Ja jednak zapamiętam tylko te lepsze. Zapamiętam te czerwone trybuny, to piekło, ten wspaniały doping, tę wspaniałą atmosferę w Gryfii. Słupsk stał się moim drugim domem, a przecież w sercu zawsze coś pozostaje." - Mantas Cesnauskis po rozstaniu z Czarnymi

Wygrane mecze w ostatnich sekundach.
Wspaniałe i wzruszające derby. 
Upragniony medal. 

6 rozegranych sezonów.
195 spotkań.
4649 minut gry.
2018 zdobytych punktów. 



Ktoś mądry kiedyś napisał, że Mantas Cesnauskis to chyba taki Adam Małysz słupskiej koszykówki. 
Coś w tym jest.

Do zobaczenia w Twierdzy...

2 komentarze:

  1. aż łezka się kręci

    OdpowiedzUsuń
  2. to przykre, kiedy zobaczę Mantasa po drugiej stronie, ale wielki szacunek za to, co zrobił dla słupskiej koszykówki. Prawdzywi i niezapomniany Kapitan.

    OdpowiedzUsuń