czwartek, 14 lutego 2013

Kochana Koszykówko!

Zaczęło się niewinnie, choć to już prawie jakieś 10 lat. Sąsiad mój serdeczny, pracownik Klubu, biletów miał chyba aż nadto. Bo ciągle mnie nimi częstował, a zarazem zachęcał. Bym poszedł, zobaczył, a nóż widelec mi się spodoba? A może po prostu chciał, abym oderwał się od rzeczywistości polskiego, patologicznego podwórka? No nic, spróbowałem. Pamiętam, że do tej pory na meczu koszykówki byłem tylko raz, jeszcze za czasów Taylora czy Shammgoda. Brat mnie zabrał. W trakcie pojedynku okazało się jednak, że przez cały czas kibicowałem rywalom, będąc pewnym, że to nasi. Nie spodobało mi się.


Z uprzejmości Sąsiada jednak skorzystałem. Chyba trafiłem na piekielne ważne spotkanie, bo będąc dobrych kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem meczu, hala była już niemal zapełniona. To było coś! Atmosfera Gryfii pochłonęła mnie całego. To była miłość od pierwszego wejrzenia. No dobra, drugiego. Miłość do koszykówki, która z tygodnia na tydzień przeradzała się w kolejną miłość, jeszcze większą od poprzedniej. Miłość do Czarnych. Nasze uczucie kwitło, a nasz związek trwa do dziś.

W międzyczasie nadeszło kolejne zauroczenie. Pokochałem pisać. Z miłosnego trójkąta zrobił się więc czworokąt. Pojawił się pomysł bloga. Spontaniczna nazwa - Koszykówką Żyć. Zakładam! Początki były okrutne, dziś mogę tylko śmiać się, wspominając ówczesne "wpisy". Fuu!

No właśnie, Droga Koszykówko. Dziś Dzień Zakochanych. Zadurzeni w sobie składają sobie życzenia, kupują sobie prezenty, jedzą uroczystą kolację. A ja nie. Ja chciałbym Tobie podziękować, moja Kochana Koszykówko. Podziękować na łamach tego właśnie bloga, którego bez Ciebie zapewne by nie było.

Podziękować za te wspólne lata. 
Za miliard wspomnień, milion błędów i pomyłek z Tobą związanych.
Za porażki, chwile załamania i powrotu.
Za upadki i powstania. Cierpliwość i pokorę.
Za nieustanną walkę.
Za chwile determinacji i chwile zwątpienia.
Za łzy, radość, poświęcenie, emocje.
Za to, że w każdym momencie mojego życia dawałaś mi coś innego.
Za to przywiązanie, tę pasja, tę miłość.
Za to, że dzięki Tobie jestem, gdzie być chciałem.

Ale przede wszystkim, Droga Koszykówko, chciałbym podziękować Tobie, że dałaś mi możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi: przyjaciół, autorytety. Osoby to nadzwyczajne. Ludzie, którzy tak jak ja, stracili dla Ciebie głowę. Pozwoliłaś nam marzyć, a co najważniejsze, pozwoliłaś uwierzyć, że marzenia się spełniają. Pokazałaś, iż ludzie potrafią się ze sobą jednoczyć, wzajemnie wspierać, wspólnie przeżywać wzloty i upadki. Utrwaliłaś mnie w przekonaniu, że jeżeli ma się w życiu cel, to ze wszystkich sił trzeba dążyć do jego realizacji. A przecież nasze uczucie trwa w najlepsze. I mimo że lecą nam lata, to ja wciąż kocham Cię na zabój. Moja Ty Najdroższa Walentynko...

wtorek, 12 lutego 2013

Koszykówka w Słupsku nad przepaścią!

Wczoraj koszykarskim tematem dnia było odejście Ryszarda Krauze z Asseco Prokomu Gdynia. Dziś natomiast głównie mówi się o Czarnych, którzy za chwilę mogą zniknąć z koszykarskiej mapy Polski. Klub - który jest największą promocją swojego miasta - okazuje się także, że jest ich największym...problemem.

W Słupsku koszykówka to świętość. Fot. Łukasz Capar/gp24.pl

-Dość tego! - stanowczo stwierdza Andrzej Twardowski, Prezes Energi Czarnych Słupsk. I zapowiada, że jeżeli miasto w żaden sposób nie włączy się we wspieranie drużyny, która jest jego największą "atrakcją", poważnie rozważy fakt likwidacji Klubu bądź też jego przeniesienia do innego miasta.

26 tysięcy złotych, taka kwota padła we wstępnych, "luźnych" rozmowach Władz Energi Czarnych Słupsk z Władzami Miasta. To byłaby najmniejsza dotacja ze wszystkich klubów Tauron Basket Ligi. Dla porównania największy słupski rywal zza miedzy - AZS Koszalin - może liczyć na wsparcie swojego miasta rzędu jednego, a nawet dwóch milionów złotych.

Jednak dotacja dla Czarnych nie jest jeszcze przesądzona. -To były rozmowy, tej ostatecznej kwoty jeszcze nie ma. Ale to wszystko wygląda tak, jakby tych pieniędzy miało nie być w ogóle - mówi Twardowski.

Miasto, jak co roku, leci w kulki. Pieniądze, które chce przekazać na rzecz słupskiego klubu, nie starczą mu nawet na wynajem hali. Jednak co najciekawsze, to właśnie Czarni są największą promocją miasta. A te - śmiało można to napisać - na Czarnych żeruje. Nic nie dając od siebie.

-Powiedziałem, że to koniec. Niech miasto wreszcie się określi, czy chce, aby ten klub istniał. Nie może być takiej abstrakcji, że w Słupsku funkcjonuje klub, którego miasto jest największym beneficjentem, ma z niego najwięcej korzyści, a nie będzie się do tego wszystkiego dokładało. To nie jest fair wobec klubu, sponsorów, kibiców - tłumaczy Prezes Czarnych.

Negocjacje nie są jednak łatwe. Tym bardziej, że Radni z koszykówką w Słupsku nie mają za wiele wspólnego. Dlatego też głęboko w poważaniu mogą mieć fakt, że dla zdecydowanej większości innych mieszkańców koszykówka w mieście traktowana jest jak świętość.

-Ja już od lat przeżywam te negocjacje z miastem. Negocjacje, które są upokarzające zarówno dla mojej osoby, jak i dla Klubu. Co roku gramy nie wiedząc, jaka tak naprawdę jest perspektywa współpracy między nami - stwierdza Twardowski.

Dziura w budżecie jest, i to nie mała. Funkcjonowanie klubu bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony miasta to rzecz niebywale trudna. A co będzie, jeżeli miasto nie da pieniędzy? Słupsk pozostanie bez koszykówki, bo sam Twardowski nie ma zamiaru dalej tak funkcjonować. -Jeżeli Rada nie włączy się w pomoc dla klubu, to będzie koniec koszykówki w naszym mieście. Rozważymy wówczas dwa warianty: albo poddajemy klub likwidacji, albo przenosimy go do innego miasta. 

Władze Słupska o Czarnych jednak pamiętaj, tyle, że...przed wyborami samorządowymi. To właśnie wtedy lansują się na meczach, określają siebie jako "kibiców", zapowiadają pomoc. Jednak kiedy przychodzi już czas decyzji, wówczas pokazują swoje zakłamane oblicze.

-Obietnic było dużo. To jest sprawa, która rozgrywa się między Radą a Prezydentem. Najbardziej jednak boli fakt, że inne drużyny dostają od miasta naprawdę bardzo dużą pomoc, a my, jako zespół najlepiej promujący swoje miasto, praktycznie ani grosza - kontynuuje popularny '"Twardy".

Prezydent Słupsk Maciej Kobyliński (z lewej) to częsty gość na meczach Czarnych.
Fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Za chwilę możemy obudzić się z ręką w nocniku. Skończyć jak niegdyś Śląsk Wrocław, Polpak Świecie czy Stal Ostrów Wielkopolski. Za chwilę upaść może kolejna wielka koszykarska marka. To już ostatni dzwonek na to, aby coś jeszcze się zmieniło. Aby Czarni dalej istnieli. Istnieli w Słupsku. W mieście, którym się narodzili. W mieście, które Czarnych pokochało. Które stało się ich świętością. Ich religią. Ich sposobem na życie.

-Poprosiłem miasto o deklarację, która ma swoje dwa punkty. Pierwszy, mówiący o tym, czy miasto chce, aby ten klub w ogóle istniał i chce się z nim identyfikować. No i drugi, który miałby wpisać nas w wieloletnią strategię, abyśmy jak co roku nie musieli się upokarzać i prosić o jakieś środki, które w stosunku do budżetu i tak byłyby niewielkie. Jeżeli odpowiedź będzie na tak, wtedy ciągniemy to dalej, a jeżeli odpowiedź będzie przecząca, wówczas to już jest koniec. - zapowiada Twardowski.

Co na to wszystko kibice, a zarazem mieszkańcy Słupska?

Większość jest zbulwersowana i już wywołuje "wojnę" miastu. Kibice zapowiadają, że będę walczyć o to, co im się należy. A należy im się Klub, który większość wychował. Który pozwolił nawiązać wiele wspaniałych przyjaźni. Który połączył uczuciem nie jedną parę. Który pozwolił zapomnieć o problemach dnia codziennego. Który przez wiele lat dostarczał wielu niezapomnianych wrażeń. Radości. Łez szczęścia. Ale także i smutku. Smutku, który budował wiarę. Poczucie wartości. Klubu, który co weekend przyciąga do siebie tysiące mieszkańców. Mieszkańców, którzy stają się jednością. Których łączy wspólna pasja - kibicowanie.

W tej walce bądźmy więc razem. 

I razem zwyciężmy! 


--- Tutaj znaleźć można treść pisma Kibiców do Przewodniczącego Rady Miasta Słupsk, Pana Zdzisława Sołowina. ---

niedziela, 10 lutego 2013

Puchar nieskuteczności dla Trefla!

W Koszalinie żałoba, w Sopocie święto. Trefl obrania tytuł Zdobywcy Pucharu Polski (64:59), choć my proponujemy zmienić jego nazwę, choćby - na tytułowy - Puchar Nieskuteczności.



Łącznie:

28/44 za jeden.

26/69 za dwa.

14/47 za trzy.


Dobrych akcji jak na lekarstwo, nie wspominając o ich miódcudmalina wykończeniach, a łącznie zdobytych punktów tyle, co Stelmet czy Turów potrafią trafiać w jednym meczu. No, prawie tyle...

Czy ktoś jest w stanie się doliczyć, ile minut dobrej gry oglądali dziś kibice zgromadzeni w koszalińskiej hali widowiskowo-sportowej jak i przed odbiornikami telewizorów? Przypuszczam, że będzie to zadanie nie do rozwiązania. Ale czego my się spodziewaliśmy? Fajerwerków? Nie. Zwyczajnie poprawnego widowiska. Dostaliśmy natomiast popis prawdziwej antykoszykówki. No ale jaki Puchar, taka gra...

Mimo wszystko gratulacje dla Trefla. Byli najlepsi.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Świat się kończy - Bennerman w Koszalinie!

Nie, to nie plotka. Choć do końca miałem taką nadzieję. Kiedy przed północą po sieci zaczęły krążyć informację, jakoby Cameron Bennerman - jeden z najlepszych dunkerów w historii PLK - miał zasilić szeregi AZS-u Koszalin, byłem w szoku. Tak to ten sam amerykański skrzydłowy, który jeszcze dwa lata temu swoimi nieprawdopodobnymi lotami i rzutami niemal do czerwoności rozgrzewał słupską publiczność. Zresztą nie tylko słupską. Rozgrzewał każdego.

fot. Łukasz Capar, plk.pl

Cichy, spokojny, bezproblemowy. Taki jest na co dzień. Jednak na parkiecie to prawdziwy wulkan energii! Kiedy w sezonie 2010/2011 trafiał do Energi Czarnych wiązano z nim spore nadzieje. Nie przeliczono się. Bennerman nie tylko był odkryciem sezonu, ale także sprawił, że o lidze było głośno. Jego niesamowite wsady robiły furorę, pisano o nich w największych sportowych dziennikach. Słupscy kibice go pokochali, on także wielokrotnie wspominał, że w Słupsku czuje się jak w domu. 

"Większość jego akcji można by wybrać i zmontować w specjalnym klipie telewizyjnym,  który skutecznie reklamowałby grę zawodnika i naszą ligę." - Szczepan Radzki, gazeta.pl

Kto wie, może Bennerman do dziś zachwycałby słupską publiczność, gdyby nie odniesiona w trakcie sezonu kontuzja kolana, która wykluczała go z gry do końca rozgrywek. Mimo wielu nacisków ze strony sympatyków Czarnych, Zarząd Klubu postanowił nie wiązać się Amerykaninem kontraktem na kolejny sezon.

Wsad Bennerman podczas meczu z Polonią Warszawa

Bennerman będąc koszykarzem Czarnych Panter był ich prawdziwym gwiazdorem, notując dla ówczesnej ekipy Daniniusa Adomaitisa średnio 14,5 punktu i 3 zbiórki na mecz. Po przygodzie ze Słupskiem słynny "Cam" trafił do Argentyny, a jego ostatnim pracodawcą był turecki Hacettepe University, w którym Amerykanin notował średnio 11,2 punktu. i 3,5 zbiórki.

Cam Bennerman podczas Konkursu Wsadów Meczu Gwiazd 2011

Teraz, po ubiegłotygodniowym zatrudnieniu przez Energę Czarnych Andreja Urlepa, koszaliński klub rewanżuję się słupskiemu, zatrudniając ich bez wątpienia jedną z najbardziej barwnych postaci w historii. Zazdroszczę.




I mimo wszystko - witamy ponownie w Polsce!