Wczoraj koszykarskim tematem dnia było odejście Ryszarda Krauze z Asseco Prokomu Gdynia. Dziś natomiast głównie mówi się o Czarnych, którzy za chwilę mogą zniknąć z koszykarskiej mapy Polski. Klub - który jest największą promocją swojego miasta - okazuje się także, że jest ich największym...problemem.
W Słupsku koszykówka to świętość. Fot. Łukasz Capar/gp24.pl
-Dość tego! - stanowczo stwierdza Andrzej Twardowski, Prezes Energi Czarnych Słupsk. I zapowiada, że jeżeli miasto w żaden sposób nie włączy się we wspieranie drużyny, która jest jego największą "atrakcją", poważnie rozważy fakt likwidacji Klubu bądź też jego przeniesienia do innego miasta.
26 tysięcy złotych, taka kwota padła we wstępnych, "luźnych" rozmowach Władz Energi Czarnych Słupsk z Władzami Miasta. To byłaby najmniejsza dotacja ze wszystkich klubów Tauron Basket Ligi. Dla porównania największy słupski rywal zza miedzy - AZS Koszalin - może liczyć na wsparcie swojego miasta rzędu jednego, a nawet dwóch milionów złotych.
Jednak dotacja dla Czarnych nie jest jeszcze przesądzona.
-To były rozmowy, tej ostatecznej kwoty jeszcze nie ma. Ale to wszystko wygląda tak, jakby tych pieniędzy miało nie być w ogóle - mówi Twardowski.
Miasto, jak co roku, leci w kulki. Pieniądze, które chce przekazać na rzecz słupskiego klubu, nie starczą mu nawet na wynajem hali. Jednak co najciekawsze, to właśnie Czarni są największą promocją miasta. A te - śmiało można to napisać - na Czarnych żeruje. Nic nie dając od siebie.
-Powiedziałem, że to koniec. Niech miasto wreszcie się określi, czy chce, aby ten klub istniał. Nie może być takiej abstrakcji, że w Słupsku funkcjonuje klub, którego miasto jest największym beneficjentem, ma z niego najwięcej korzyści, a nie będzie się do tego wszystkiego dokładało. To nie jest fair wobec klubu, sponsorów, kibiców - tłumaczy Prezes Czarnych.
Negocjacje nie są jednak łatwe. Tym bardziej, że Radni z koszykówką w Słupsku nie mają za wiele wspólnego. Dlatego też głęboko w poważaniu mogą mieć fakt, że dla zdecydowanej większości innych mieszkańców koszykówka w mieście traktowana jest jak świętość.
-
Ja już od lat przeżywam te negocjacje z miastem. Negocjacje, które są upokarzające zarówno dla mojej osoby, jak i dla Klubu. Co roku gramy nie wiedząc, jaka tak naprawdę jest perspektywa współpracy między nami - stwierdza Twardowski.
Dziura w budżecie jest, i to nie mała. Funkcjonowanie klubu bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony miasta to rzecz niebywale trudna. A co będzie, jeżeli miasto nie da pieniędzy? Słupsk pozostanie bez koszykówki, bo sam Twardowski nie ma zamiaru dalej tak funkcjonować.
-Jeżeli Rada nie włączy się w pomoc dla klubu, to będzie koniec koszykówki w naszym mieście. Rozważymy wówczas dwa warianty: albo poddajemy klub likwidacji, albo przenosimy go do innego miasta.
Władze Słupska o Czarnych jednak pamiętaj, tyle, że...przed wyborami samorządowymi. To właśnie wtedy lansują się na meczach, określają siebie jako "kibiców", zapowiadają pomoc. Jednak kiedy przychodzi już czas decyzji, wówczas pokazują swoje zakłamane oblicze.
-Obietnic było dużo. To jest sprawa, która rozgrywa się między Radą a Prezydentem. Najbardziej jednak boli fakt, że inne drużyny dostają od miasta naprawdę bardzo dużą pomoc, a my, jako zespół najlepiej promujący swoje miasto, praktycznie ani grosza - kontynuuje popularny '"Twardy".
Prezydent Słupsk Maciej Kobyliński (z lewej) to częsty gość na meczach Czarnych.
Fot. Łukasz Capar/gp24.pl
Za chwilę możemy obudzić się z ręką w nocniku. Skończyć jak niegdyś Śląsk Wrocław, Polpak Świecie czy Stal Ostrów Wielkopolski. Za chwilę upaść może kolejna wielka koszykarska marka. To już ostatni dzwonek na to, aby coś jeszcze się zmieniło. Aby Czarni dalej istnieli. Istnieli w Słupsku. W mieście, którym się narodzili. W mieście, które Czarnych pokochało. Które stało się ich świętością. Ich religią. Ich sposobem na życie.
-Poprosiłem miasto o deklarację, która ma swoje dwa punkty. Pierwszy, mówiący o tym, czy miasto chce, aby ten klub w ogóle istniał i chce się z nim identyfikować. No i drugi, który miałby wpisać nas w wieloletnią strategię, abyśmy jak co roku nie musieli się upokarzać i prosić o jakieś środki, które w stosunku do budżetu i tak byłyby niewielkie. Jeżeli odpowiedź będzie na tak, wtedy ciągniemy to dalej, a jeżeli odpowiedź będzie przecząca, wówczas to już jest koniec. - zapowiada Twardowski.
Co na to wszystko kibice, a zarazem mieszkańcy Słupska?
Większość jest zbulwersowana i już wywołuje "wojnę" miastu. Kibice zapowiadają, że będę walczyć o to, co im się należy. A należy im się Klub, który większość wychował. Który pozwolił nawiązać wiele wspaniałych przyjaźni. Który połączył uczuciem nie jedną parę. Który pozwolił zapomnieć o problemach dnia codziennego. Który przez wiele lat dostarczał wielu niezapomnianych wrażeń. Radości. Łez szczęścia. Ale także i smutku. Smutku, który budował wiarę. Poczucie wartości. Klubu, który co weekend przyciąga do siebie tysiące mieszkańców. Mieszkańców, którzy stają się jednością. Których łączy wspólna pasja - kibicowanie.
W tej walce bądźmy więc razem.
I razem zwyciężmy!
--- Tutaj znaleźć można treść pisma Kibiców do Przewodniczącego Rady Miasta Słupsk, Pana Zdzisława Sołowina. ---