środa, 22 lutego 2012

Którzy koszykarze rządzą Facebookiem?

Zaledwie dwudziestu zawodników grających na co dzień w Tauron Baset Ligi posiada swoje oficjalne konta (fanpage) na Facebooku. Wśród nich zdecydowanie bryluje Donatas Motiejunas, którego na popularnym portalu społecznościowym lubi aż 3.351 osób! Drugie miejsce w notowaniu przypadło Darnellowi Hinsonowi z Energi Czarnych, który może się poszczycić liczbą ponad 1600 fanów. Trzeci w zestawieniu jest kolejny z koszykarzy mistrza Polski - Jerel Blassingame. Amerykanin zebrał do tej pory ponad 1200 "lajków". Podobnie, jak powracający do Zastalu Gani Lawal. Zaś najbardziej aktywnym ze wszystkich uwzględnionych graczy wydaje się być trzeci na liście, rozgrywający Asseco Prokomu. Poniżej prezentuję pełny ranking wraz z odnośnikami do fanpagów zawodników występujących obecnie w Polskiej Lidze Koszykówki (stan na 22 lutego, na godzinę 22:00).

1. Donatas Motiejunas, Asseco Prokom Gdynia - 3.351 fanów
2. Darnell Hinson, Energa Czarni Słupsk - 1.601 fanów
3. Jerel Blassingame, Asseco Prokom Gdynia - 1.231 fanów
4. Gani Lawal, Zastal Zielona Góra - 1204 fanów
5. Dardan Berisha, Anwil Włocławek - 970 fanów (?)
6. Dallas Lauderdale, PGE Turów Zgorzelec - 964 fanów
7. Nick, Lewis, Anwil Włocławek - 473 fanów
8. David Weaver, Energa Czarni Słupsk -464 fanów
9. Scott Morrison, Energa Czarni Słupsk - 325 fanów
10 George Reese, AZS Koszalin - 321 fanów
11 Kamil Łączyński, AZS Koszalin - 270 fanów
12 Daniel Kickert, PGE Turów Zgorzelec - 251 fanów
13 Przemysław Karnowski, Siarka Jezioro Tarnobrzeg - 222 fanów
14 Adam Hrycaniuk, Asseco Prokom Gdynia - 176 fanów (?)
15 Damian Kulig, PBG Basket Poznań - 179 fanów
16 Vonteego Cummings, Trefl Sopot - 174 fanów
17 Nicchaeus Doaks, Siarka Jezioro Tarnobrzeg - 151 fanów
18 Corsley Edwards, Anwil Włocławek - 140 fanów
19 Slavisa Bogavac, Śląsk Wrocław - 119 fanów
20 Michael Kuebler, Asseco Prokom Gdynia - 114 fanów (?)

*(?) oznacza brak pewności co do tego, czy aby na pewno jest to oficjalny fanpage danego zawodnika

1. miejsce: Donatas Motiejunas - 3.351 fanów
Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta

2. miejsce: Darnell Hinson - 1.601 fanów
Fot. Krzysztof Głowinkowski

3. miejsce: Jerel Blassingame - 1.231 fanów
Fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta



wtorek, 21 lutego 2012

Odchodzi wielka ikona, tonie wielki klub

Pomijając wszelkie niechęci i uprzedzenia związane z Asseco Prokomem trzeba przyznać, iż bezapelacyjnie jest to jeden z największych i najbardziej utytułowanych klubów w historii Polskiej Ligi Koszykówki, a już na pewno najlepszy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Podobnie ma się sprawa z Tomasem Pacesasem, którego śmiało można nazwać ikoną polskiej koszykówki. Dziś jednak tworzy się nowa historia, historia końca panowania słynnego "Packa". Litwin ucieka z tonącego statku, który kto wie, czy po zakończonym sezonie nie zatonie doszczętnie.

Godzina 13:00: Asseco Prokom wydaje oficjalny komunikat - "Dymisja trenera Tomasa Pacesasa". Litwina w najbliższych spotkaniach ma zastąpić Andrzej Adamek.

Godzina 13:55: Prezes Asseco Prokomu Przemysław Sęczkowski dementuje! -To była nasza wspólna decyzja - mówi. (sport.pl)

Godzina 14:11: Na oficjalnej stronie Polskiej Ligi Koszykówki pojawia się informacja o dymisji Pacesasa. W niej przeczytać możemy część oświadczenia gdyńskiego klubu, w tym podziękowania w stronę Litwina. "Pragniemy w tym miejscu podziękować Tomasowi Pacesasowi za jego wieloletnią pracę dla naszego klubu. Składamy wyrazy podziękowania za ambitną walkę na parkiecie jako zawodnik, za wielką pracę nad rozwojem zespołu jako trener. Dziękujemy za wieloletni wkład w rozwój koszykówki w całym Trójmieście. Jesteśmy dumni z faktu, że przez wiele lat Tomas Pacesas związał się właśnie z naszym klubem. Dziękujemy i życzymy powodzenia w realizacji kolejnych projektów."

Godzina 15:00: O odejściu Pacesasa piszą już niemal wszystkie największe sportowe dzienniki, strony internetowe, portale koszykarskie.

Godzina 17:24: Głos w sprawie odejścia Pacesasa zabiera sam Ryszard Krauze. -To była nasza wspólna decyzja, o której rozmawialiśmy tak naprawdę już od kilku miesięcy. Pewna formuła po prostu się wyczerpała, obie strony uznały, że jest to odpowiedni moment, żeby zakończyć współpracę. Choć nie wykluczam, że trener Pacesas kiedyś jeszcze do nas wróci - mówi właściciel gdyńskiego klubu. I dodaje: -Jestem ostatnim, który powiedziałby, że Tomas wykonał złą robotę. Wręcz przeciwnie. (sport.pl)

Z pewnością to koniec pewnej epoki w polskiej koszykówce, bo Pacesas zapewne w PLK nie zostanie. Wielce prawdopodobne jest, iż obejmie jakieś stanowisko w Zjednoczonej VTB, ale niewykluczone, iż dalej będzie kontynuował karierę trenerską w innym europejskim klubie, liczącym się w euroligowcyh zmaganiach.

Pacesas to bez wątpienia największa marka gdyńskiego klubu, człowiek najbardziej z nim kojarzony. Uwielbiany w Gdyni, krytykowany niemalże wszędzie indziej. Zamknięty dla dziennikarzy, chłodny w relacjach z kibicami (bywają wyjątki). Zwariowany, opętany, nonszalancki, bezczelny, prymitywny, cham i prostak - tak wielu określało w swoich komentarzach postać Litwina. Z jednym na pewno można się zgodzić, Pacesas to człowiek o słabych nerwach. Choć sam zaprzecza, by tak właśnie było.


Wielu ciekawią powody owej decyzji Pacesasa. Kibice już teraz określają ją mianem tchórzostwa i zarzucają Litwinowi, iż ucieka z tonącego statku, czy też po prostu nie chce z niego schodzić jako ostatni. Istnieje też wersja, jakoby gwiazda Prokomu obawiając się zwolnienia, albo nie chcąc być zwolnionym przez danego człowieka w klubie, sam podjął decyzję o odejściu. Jednak tej wersji zaprzeczają najważniejsze osoby w klubie, tłumacząc, iż decyzja została podjęta wspólnie. Oficjalny komunikat w tej sprawie mówi jednak co innego.

Najważniejsze pytanie brzmi jednak, co teraz stanie się z mistrzem Polski? Czy to początek końca Asseco Prokomu? A może to tylko, a raczej aż, koniec panowania wielokrotnego championa? A kto wie, może odejście Pacesasa wcale nie zakończy procesu triumfów gdyńskiego klubu, a wręcz przeciwnie, to wszystko jeszcze bardzie się nasili? Mówi się także o budowie nowego Prokomu - prawdziwej polskiej potęgi. Jednak skąd wezmą się na to pieniądze? Sytuacja finansowa w klubie i tak jest już podobno fatalna, a w dodatku coraz bardziej słychać głosy mówiące o odejściu lidera Prokomu - Donatasa Motiejunasa. Jedno jest jednak pewne, mistrz Polski tak łatwo z tronu nie zejdzie i korony bez walki nie odda.
"Nie odpuszczamy, będziemy walczyć o kolejne mistrzostwo" - Ryszard Krauze
Na pewno szkoda, że z Polskiej Ligi Koszykówki znika jedna z najbardziej barwnych postaci ostatnich lat. Postać kontrowersyjna, dla wielu nie do końca zrozumiała. Jednak czy będziemy żałować Pacesasa? Póki co z pewnością nie, ale z czasem, kto wie...
"Derby Trójmiasta są jak seks. Wyzwalają dużo emocji, ale różnica polega na tym, że w tym związku tylko jedna strona doznaje przyjemności. Druga cierpi, bo cały czas przegrywa. Ten seks nie jest dla Trefla przyjemny" - Tomas Pacesas

Tomas Pacesas do Prokomu trafił jako koszykarz, w 2003 roku, po bardzo dobrym sezonie rozegranym w Anwilu Włocławek. Jego debiutanckie rozgrywki w Trójmieście były najlepszymi, jaki Litwin rozegrał nad morzem jako zawodnik. Pacesas zdobył wówczas swoje trzecie mistrzostwo Polski.

W sezonie 2004/2005 Pacesas nie imponował już tak skutecznością, ale wykazywał się niebywałą ambicją i walecznością, co niezwykle cenił sobie trener Kijewski. Litwin rozgrywki zakończył z czwartym mistrzowskim tytułem pod rząd.

W rozgrywkach 2005/2006 Pacesas zdobył z Prokomem trzecie mistrzostwo Polski z rzędu, zdobywając dla swojej drużyny średnio po 6.3 punktu, 5.6 asysty i 3 zbiórki na mecz.

Sezon 2006/2007 był ostatnim dla Tomasa Pacesasa w roli koszykarza i kolejnym z mistrzowskim tytułem.

Tuż po tym, jak Litwin ogłosi zakończenie koszykarskiej kariery, pojawiła się oferta objęcia funkcji asystenta trenera Eugeniusza Kijewskiego, na którą popularny "Pacek" przystał. Jednak w trakcie rozgrywek słynny "Kijek" zrezygnował z prowadzenia Prokomu, a jego rolę przejął właśnie Pacesas, który w swoim debiucie w roli pierwszego szkoleniowca drużyny, doprowadził Prokom do kolejnego złotego medalu.

Swój drugi sezon w roli trenera Tomas Pacesas zakończył jak wszystkie inne w Prokomie - końcowym mistrzostwem Polski.

Sezon 2009/2010: Kolejne rozgrywki i kolejne złoto. Koszykarska Polska powoli zaczyna mieć dość ciągłej dominacji Asseco Prokomu i Tomasa Pacesasa. Tym razem Litwin w wielkim finale ograł swój był klub z Włocławka. (fot. Andrzej Romański/plk.pl)

Jak się dziś okazało, poprzedni sezon był ostatnim, w którym Tomas Pacesas sięgnął po mistrzowski tytuł z gdyńskim klubem. Jednak tym razem Prokom miał najcięższą przeprawę, gdyż losy złotego medalu rozstrzygnęły się w decydującym, siódmym starciu z PGE Turowem. Już wtedy rodziła się nienawiść do utytułowanej drużyny z trójmiasta, której przejawem było wielkie wsparcie fanów koszykówki z całego kraju w finale TBL dla drużyny ze Zgorzelca. Jednak i tym razem nie udało się powstrzymać mistrza. (fot. Andrzej Romański/plk.pl)

To koniec Tomasa Pacesasa w Asseco Prokomie! Po najgorszym sezonie w roli trenera, Litwin podał się do dymisji. Wiadomość ta szybko obległa wszelkie serwisy sportowe i portale koszykarskie, a przede wszystkim uradowała koszykarską Polskę. Zaczęła się od zwolnienia Prokom z rudny zasadniczej TBL. Potem była wojna, na którą Pacesas poszedł z Władzami PZKosz i PLK, a skończyło się kompromitacją w Eurolidze, fatalnymi wynikami w Zjednoczonej VTB i ostatecznie sensacyjnym odejściem ikony gdyńskiego klubu. Czy to także koniec Asseco Prokomu?


*Zdjęcia użyte w wpisie są własnością K&M Ziółkowskich, Andrzeja Romańskiego (plk.pl), AFP i Agencji Gazeta

niedziela, 19 lutego 2012

Czego nie potrafi liga - potrafi kibic

Pochodzi ze Słupska. Od wielu lat jest wiernym kibicem Energi Czarnych. Jego życiową pasją jest koszykówka i tworzenie filmików, głównie nawiązujących do zmagań w Polskiej Lidze Koszykówki. I trzeba przyznać, że wychodzi mu to świetnie. Nad Słupią już dawno wyrobił sobie markę, zaś teraz jego dziełami zachwycają się inni kibice. Dziś premierę miał jego kolejny filmik. Absolutnie genialny! Najlepszy ze wszystkich dotychczasowych, jak wielu uważa. Są i opinie, iż lepszego w ogóle, nawiązującego do zmagań w Tauron Basket Lidze, dotychczasowo jeszcze nie było. Zresztą sami oceńcie i przy okazji nieco bliżej poznajcie tego, który potrafi zrobić to, co lidze od wielu lat sprawia trudności.



Karol Sadowski: Skąd wzięła się u Ciebie pasja na robienie filmików?
Michał Farmas: Od dawna lubiłem oglądać na internecie filmiki o tematyce sportowej. Wtedy głównie piłkarskiej. Kiedyś postanowiłem samemu się w to pobawić i przyznam szczerze, że mi się spodobało. Po jakimś czasie moja werwa do tego nieco minęła. Przez dwa lata nie zrobiłem żadnego filmiku. W końcu przełamałem się i powstało video, którego bohaterem był Dwyane Wade i tak jakoś poszło. W lutym dostałem propozycję udostępniania klipów o Enerdze Czarnych na oficjalnej stronie klubu ze Słupska i z niej skorzystałem. Cały czas staram się być lepszym w tym, co robię.

W sumie Twoje prace osiągnęły na YouTube liczbę prawie 2. milionów wyświetleń. To chyba może świadczyć tylko o doskonałej robocie, jaką wykonujesz.
Do doskonałości mi jeszcze wiele brakuje. Po prostu udaje mi się to wszystko w miarę dobrze rozreklamować i tyle. Cały czas chcę robić lepsze filmiki, bo z tych, co do tej pory znalazły się na moim kanale, podobają mi się maksymalnie cztery. Oczywiście fajnie jest, kiedy coś, co wyszło spod naszej ręki, cieszy się niezłą popularnością, ale to drugorzędna sprawa.

Wielu kibiców narzeka, iż liga nie produkuje takich materiałów, jakie udostępniasz Ty. A chyba warto by było.
No niestety, TBL nigdy nie dorówna NBA pod żadnym względem. Nawet pod tym multimedialnym. Do swojego filmu także ciężko było znaleźć zadowalającej jakości ujęcia, które również pasowałyby do tekstu. Nic na to nie poradzimy.

Gdyby pojawiła się jakakolwiek oferta współpracy z PLK - skorzystałbyś?
Pewnie, że fajnie byłoby takową dostać. Ciekawe, kto by odrzucił możliwość promowania swojej osoby w czymś, co jest jego pasją.

Ile czasu pochłania Ci robienie jednego takiego filmiku?
Przede wszystkim zależy od pomysłu, materiałów i chęci. Jeśli chodzi akurat o tą zapowiedź, to robiłem ją około pięciu godzin.

Ciężko jest pozyskać owe materiały?
Czasami trzeba trochę bardziej poszperać, ale jak się wie gdzie szukać, to tak źle nie jest.

Kiedy już się do tego zabierasz, co Cię najbardziej inspiruje, czym się kierujesz?
Przede wszystkim chcę pokazać w jak najciekawszy i interesujący sposób grę danego zawodnika, czy też danej drużyny. Lubię także wyzwalać u widza dreszczyk emocji. Bo jeśli takowy wystąpi, wówczas choć trochę mogę być z siebie zadowolony. Ale zazwyczaj patrzę na swoją pracę krytycznym okiem.

Twój ostatni filmik odnośnie zapowiedzi kolejnego etapu TBL robi furorę. Skąd wziął się właśnie taki pomysł na niego?
Nie przesadzajmy z tą furorą. A skąd pomysł? Oglądam bardzo dużo filmów na YouTube, często staram się wyobrazić jakby wyglądało coś podobnego np. z drużynami z naszej ligi. Znalazłem ciekawy materiał i udało się.

Czym więc planujesz nas zaskoczyć w najbliższym czasie?
Pojawi się pewien materiał o słupskim klubie. Przedstawiłem swój pomysł Pani Alicji Wenderkier, a on się jej spodobał. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Co to jest za pomysł?
Zdradzę tylko, że wstępnie ma to być filmik o pasji do koszykówki w moim mieście - Słupsku.


czwartek, 16 lutego 2012

Do dymisji!

Ręce opadają, jak widzi się, co wyprawiają ludzie zarządzający Polską Ligą Koszykówki. Aż przykro patrzeć, jak polska koszykówka coraz bardziej spada na przysłowiowe psy. Naprawdę nie wierzę już w to, że ktokolwiek będzie wstanie wyciągnąć ją z bagna, w jakim się obecnie znajduje. Najbardziej przykre jest jednak to, że każde nowe władze PLK coraz bardziej niszczą ten piękny sport. Niszczą też kibiców i kluby, dzięki którym mają na drogie samochody, ekskluzywne hotele i "służbowe" podróże. To już nawet nie jest żałosne. Ostatnia decyzja, którą wydać miał wydział zarządzający przez Adama Romańskiego, a podpisał się pod nią Jacek Jakubowski, totalnie wystawiła PLK na śmieszność. Nie pierwszy raz już w tym sezonie, i zapewne nie ostatni.

A rozchodzi się o ten transparent, który kibice Czarnych Słupsk wywiesili podczas ostatniego meczu w słupskiej hali "Gryfia":

fot. Łukasz Capar

Co z niego wynikło? Przede wszystkim poruszenie wśród emigrantów, o którym wspomina się na owym transparencie. I o to właśnie chodziło. Ten przemiły gest nie spodobał się jednak Dyrektorowi Sportowemu od siedmiu boleści, czyli mszczącemu się, tak przynajmniej wielu przypuszcza, Adamowi Romańskiemu. Były pracownik słupskiego klubu nałożył na swojego byłego pracodawcę, kolejną już w tym sezonie, karę finansową w wysokości 1000 zł. Za co? Bo owemu Panu nie spodobała się treść transparentu, która "nie była związana z meczem". Pod słynną już decyzją podpisał się sam Prezes PLK, kolejny wszechwładny i niezniszczalny, Jacek Jakubowski.

Prawda jest jednak taka, że Związek tonie w długach, z których chce wyjść za pomocą klubów, które przecież obiecywał, że będzie wspierał. Przy okazji wtrącając w to kibiców. Jednak oni (Zarząd PLK) jeszcze nie wiedzą, że tym razem posunęli się zdecydowanie za daleko. Przekroczyli pewną granicę, już nie tylko moralną.

Na koszykarskich forach wrze. Wszyscy postępowaniem PLK są oburzeni. Nie brakuje głosów krytyki i jedności z fanami ze Słupska. A Ci już wystosowali do Prezesa PLK odpowiednie pismo, w którym piszą między innymi:

Zarząd Stowarzyszenia Kibiców Słupskiej Koszykówki „czarni.slupsk.pl” w imieniu wszystkich jego członków oraz sympatyków zespołu Energa Czarni Słupsk pragnie wyrazić głębokie oburzenie decyzją Zarządu Polskiej Ligi Koszykówki S.A. nr 59/11/12 z dnia 13 lutego 2012 roku w sprawie nałożenia kary administracyjnej w wysokości 1000 zł na klub STK SSA za „wywieszenie transparentów niezwiązanych z meczem podczas meczu nr 147 Energa Czarni Słupsk – PGE Turów Zgorzelec z dnia 02 lutego 2012 roku”. Na wspomnianym transparencie widniał napis: „Pozdro dla emigracji!” (pisownia oryginalna).

Treść tego transparentu była skierowana do kibiców słupskiej drużyny przebywających poza miastem i niemogących uczestniczyć osobiście we wspomnianym wydarzeniu sportowym. Środowisko fanów Energi Czarnych nie ogranicza się do osób zamieszkałych w Słupsku i okolicach - kibice, którzy czasowo bądź na stałe wyemigrowali ze Słupska, zarówno w ramach migracji wewnątrzpaństwowej jak i pozapaństwowej, stanowią istotną część grupy sympatyków słupskiej koszykówki (w tym blisko 20% wszystkich członków SKSK „czarni.slupsk.pl”). Wspomniany transparent był zatem przyjacielskim ukłonem w stronę nieobecnych, oglądających mecz w TVP Sport.

(...) Interesuje nas interpretacja znaczenia równoważnika zdania „Pozdro dla emigracji!” przez Zarząd PLK S.A.. Najwyraźniej, podobnie jak ujęta w ramy klucza interpretacja wierszy na maturze, jest ona jedyną poprawną i właściwą. (...) W związku z powyższym kierujemy do Zarządu PLK S.A. następujące pytania, wychodząc z założenia, iż ciężar dowodu spoczywa na tym, kto twierdzi, a nie na tym, kto zaprzecza:

Czy słowa „Pozdro dla emigracji!” zawierają w jakimkolwiek stopniu treści rasistowskie, nazistowskie, godzą w PLK, PZKosz, sędziów i Komisarza PLK, drużynę przeciwnika lub inne drużyny PLK?
Czy zadeklarowani kibice drużyny, która rozgrywa w danym momencie mecz, są z nim związani bez względu na miejsce zamieszkania i przebywania, czy też jedynie obecni w hali mają prawo tak się czuć? Czy też, być może, kibice w ogóle nie mają prawa czuć się w jakikolwiek sposób związani z meczem?
Czy treść transparentu wywieszonego podczas meczu transmitowanego globalnie przez ogólnodostępną stację może odnosić się jedynie do zgromadzonych w hali widzów?
Czy Zarząd PLK S.A. na równi traktuje kibiców koszykówki regularnie uczestniczących w rozgrywkach sportowych z tymi, którzy śledzą je za pośrednictwem telewizji?

Niniejszy list zakończylibyśmy apelem do klubu STK SSA o niewpłacanie nałożonej przez Zarząd PLK S.A. kary administracyjnej do czasu uzyskania wyjaśnień w tej kwestii, jednak pkt. 25.4 Regulaminu Rozgrywek PLK nie przewiduje trybu odwoławczego od arbitralnych i autorytarnych decyzji Zarządu lub osób przez niego uprawnionych, co samo w sobie jest faktem oburzającym...


Jestem bardzo ciekaw, jak z owej decyzji tłumaczyć się będzie nie tyle, co Jakubowski, a sam Romański. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że dziennikarz, komentator i Dyrektor Sportowy w jednym, jakoś to całe zajście będzie musiał wyjaśnić. Sprawa zrobiła się zbyt głośna, by można było ją olać, jak PLK zapewne by zrobiła.

Kończąc dzisiejszy wpis chciałbym zaznaczyć, iż przede wszystkim jako kibic, tępię takie zachowania i decyzję Władz PLK, jak opisane powyżej. Równocześnie chciałbym przypomnieć obu Panom, iż ich dymisji domaga się coraz to szersza grupa fanów. Róbcie tak dalej, to znaczy nic nie róbcie - tylko karzcie, a już niedługo obudzicie się z ręką w nocniku. I nikt za Wami tęsknić nie będzie. Szczerze? Odliczam już dni...

poniedziałek, 13 lutego 2012

Najsmaczniejszy z możliwych

"Wyjazd na obiad" - pod takim hasłem na derby do Koszalina wybrało się około trzystu kibiców ze Słupska. Jechali z nadzieją, iż zobaczą porywające widowisko, w którym nie zabraknie walki, ambicji wielkiego zaangażowania. Jechali z nadzieją, iż prawdopodobnie ostatnie derby w koszalińskiej hali "Gwardia" po raz kolejny okażą się dla nich zwycięskie. Nie pomylili się.


Mecze Słupska z Koszalinem od wielu lat zaliczane są do najbardziej elektryzujących spotkań w Polskiej Lidze Koszykówki. Nie inaczej było tym razem, kiedy losy meczu rozstrzygnęły się w jego ostatnich sekundach. Emocji było co niemiara, atmosfera na trybunach zwalała z nóg, tylko poziom widowiska nieco rozczarował. To jednak było tego wieczora najmniej ważne, gdyż derby rządzą się swoimi prawami. Co najważniejsze, wśród koszykarzy obu drużyn widać było ogromne podenerwowanie i presję, a to świadczyć może tylko o tym, że wszyscy zdawali sobie sprawę z wagi spotkania.

Kibice
Jak przy okazji każdych derbów, atmosfera na hali była wyśmienita. Wielu takie stwierdzenie może zbulwersować, bo jak to wyśmienita, kiedy na trybunach co rusz słychać wzajemne wyzwiska i przyśpiewki, w których to nie brakuje wulgarnych sformułowań. To są derby kochani! Nie bez przyczyny nazywane największymi i najbardziej gorącymi w Polsce. Koszykarskimi, rzecz jasna. Nie od dziś przecież, na linii Słupsk-Koszalin trwa wojna. Oba miasta, pisząc łagodnie, nie darzą siebie zbyt wielką sympatią. Oba od lat ze sobą rywalizują o prymat na Pomorzu Środkowym. Krytyka jest tu chyba najmniej wskazana, bo pokażcie mi inny mecz, gdzie w hali panuje przynajmniej podobna atmosfera? Zgorzelec i starcia Turowa z mistrzem Polski? Nie. Wrocław i pojedynki Śląska z Anwilem? Nie. Sopot i derby Trefla z Asseco? Nie. Włocławek i mecze Anwilu z Prokomem lub Anwilu ze wspomnianym Śląskiem? Blisko, ale wciąż nie to. Szkoda tylko, iż znowu nie obyło się bez przykrych incydentów. Ale o tym w dalszej części wpisu...

fot. Jacek Imiołek

fot. Łukasz Capar

Hala
Derby słupsko-koszalińskie mają swoją długą historię. Jednak ich pewna epoka najprawdopodobniej zakończyła się właśnie wczoraj. To epoka "Gwardii", hali "Gwardii". Jeśli Czarni z AZSem nie trafią na siebie w rundzie play-off, wówczas były to ostatnie debry rozegrane na tym właśnie obiekcie. Szkoda. Człowiek zdążył się już przyzwyczaić, nabrać sentymentu do miejsca. A może to dlatego, iż w ostatnich siedmiu latach tylko raz doznało się tam porażki...

fot. Jacek Imiołek

fot. Łukasz Capar

Mecz

Początek meczu to bardzo nerwowa gra obu zespołów. Najwyraźniej jednak presję derbów lepiej wytrzymywali koszykarze Czarnych, którzy starali się zdobywać punkty po dobrze wypracowanych pozycjach. Inną taktykę przejął zaś AZS, który w każdej możliwej chwili oddawał rzuty z dystansu. Początkowo jeszcze te znajdowały miejsce w koszu, jednak z czasem limit podopiecznych Andreja Urlepa wyczerpał się.

Energa Czarni wyraźną przewagę zaczęli uzyskiwać w drugiej odsłonie meczu, którą wygrali aż dziesięcioma punktami. W trzeciej kwarcie Akademicy coraz bardziej powiększali swoją stratę do rywali, ale ostatecznie po 30. minutach gry na tablicy wyników było 46:57.

Gorąco zrobiło się w połowie ostatniej kwarty meczu, kiedy AZS zaczął odrabiać straty do rywali zza miedzy. Wówczas w koszalińskiej hali "Gwardia" nie było już słychać własnych myśli. Tumult był ogromny, a emocje rosły z każą upływającą sekundą. Szczególnie po trafieniu Jarmakowicza na nieco ponad minutę do końca spotkania, kiedy przewaga gości zmalała do zaledwie dwóch punktów, w owym starciu już niczego nie można było być pewnym. Co prawda w odpowiedzi trafił Leończyk, ale błyskawicznie punktował także Bigus. Słupszczanie mieli za chwilę doskonałą okazję na przypieczętowanie wygranej, ale w fatalny sposób spudłował Morrison, który chciał popisać się efektownym wsadem. Piłka wypadła z obręczy, a w błyskawiczną kontrę ruszyli koszaliniacy. Ich szansę na wygraną zmarnował jednak McIntosh.


Cheeleaders z Koszalina
Dziewczyny wrażenie zrobiły niesamowite. Jednak gdy faceci byli nimi zachwyceni, kobiety nieco zniesmaczone. I w pewnym aspekcie rzeczywiście, męska część publiczność zdanie płci pięknej poparła. Momentami czirliderki AZS-u bardziej niż czirliderki, przypominały tancerki z nocnego klubu. Ale nie narzekajmy, bo było na co popatrzeć.

fot. Jacek Imiołek

Jeszcze nie tak dawno napisali o nich Panowie z piątejkwarty. "Do cholery, czy oni gustu nie mają?"- pomyślałem. Tyle, że nie zdawałem sobie sprawy, iż w Koszalinie powiało świeżością...

fot. Łukasz Capar

Butelką w Burrella...
...a w zasadzie to butelkami. Przynajmniej trzy poleciały z sektora kibiców AZS-u w stronę Stanelya Burrella, kiedy ten w ferworze emocji zakończył swój rajd za piłką (wraz z końcową syreną) przed fanami koszalińskiego zespołu i w demonstracyjny sposób cieszył się z wygranej.

fot. Łukasz Capar

Uczeń pokonał Mistrza
Niedzielny mecz miał także więcej podtekstów, bowiem było to pierwsze w historii starcie Andreja Urlepa z Dainiusem Adomaitisiem. Kiedyś ten drugi był podopiecznym tego pierwszego. I już za pierwszym razem Uczeń ograł Mistrza...

fot. Łukasz Capar

Swój swojego
Nie wiem czemu, nie wiem po co. Wiem tylko, że się szarpali. Z własną ochroną.
Oglądajcie od 02:40



Końcowa zagadka
Dotychczas nikt nie potrafił, więc może Wy odpowiecie mi na pytanie, jak to jest możliwe, że drużyna, która wygrywa dogrywkę - przegrywa mecz?


...this is PLK

środa, 8 lutego 2012

Niedzielna wojna - AZS czy Czarni?

Nie, to nie jest zwykły ligowy mecz o dwa punkty. Jeśli ktoś także myśli, że rywalizacja AZS-u Koszalin z Energą Czarnymi to po prostu derby, to również jest w błędzie. To coś więcej, dużo więcej. To wojna, święta wojna, której nie wolno przegrać. Walka o honor i prestiż. -Wiem, jak ogromną wagę ma to spotkanie dla naszych kibiców i dlatego zapewniam ich, że zrobimy wszystko, by ten mecz dla nich wygrać - zapowiada Dainius Adomaitis, szkoleniowiec Czarnych.


Nie ma mowy o potraktowaniu tego starcia, jak każdego innego. Nie ma mowy, aby koło tego meczu przejść obojętnym. W Słupsku i Koszalinie to niedopuszczalne. Gdyby któryś z głównym bohaterów derbów miałby zamiar je odpuścić, byłby skończony. Kibice porażkę wybaczą, mimo że przed samym spotkaniem nikt nie dopuszcza jej nawet do myśli, jednak tylko wtedy, gdy na boisku miejsce będzie miała szalona walka, nieustępliwość, zadziorność, wręcz tyranie. Bilety na owe spotkania rozchodzą się jak świeże bułeczki. Dowód? W ubiegłym roku na mecz Czarnych z AZS-em w Słupsku, wejściówek nie było już po dwudziestu minutach! Jak na polskie realia i małą popularność koszykówki w naszym kraju, jest to wynik niewyobrażalny. Kolejny rekord padł w nocy z wtorku na środę. Dokładnie minutę po północy wśród słupskich kibiców ruszyły zapisy dla niezrzeszonych fanów Czarnych na niedzielny wyjazd do Koszalina. Miejsc zostało tylko kilkadziesiąt, bo pierwszeństwo mieli członkowie Stowarzyszenia Kibiców Słupskiej Koszykówki. To był prawdziwy wyścig z czasem! Serwer nie wytrzymał potężnego napięcia, a najszybsza siedemdziesiątka zapisała się w niespełna - uwaga - 2 minuty! Czy choć raz spotkaliście się z taką sytuacją odnośnie jakiegokolwiek innego wyjazdu kibiców koszykówki w naszym kraju? Ja nigdy, do dziś.

Derby rządzą się swoimi prawami, a te derby są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Szkoda tylko, że obejrzeć ich nie będzie miała okazji spora liczba kibiców, którzy w tym samym momencie będą na innych koszykarskich halach. Ostatnia kolejka jest specyficzna, bo wszystkie mecze rozgrywane są tego samego dnia i o tej samej godzinie. Posunięcie na pewno sprawiedliwe, ale oglądalności Taruon Basket Ligi w TVP Sport niezbyt sprzyjające. Pierwszy mecz obu drużyn także był transmitowany i także w niesprzyjających "okolicznościach". Wówczas rzutem na taśmę, po pasjonującym widowisku, zwyciężyli słupszczanie. Bezpośrednią relację ze spotkania obejrzało wtedy blisko 12 tysięcy osób.


A Waszym zdaniem, kto tym razem wygra to jakże prestiżowe starcie?
--- Dostałem info, iż pojawiają się problemy z głosowaniem. Z góry przepraszam, jeśli dotyczy to właśnie Was. ---

wtorek, 7 lutego 2012

Wraca (jeszcze) mistrz! Kto powstrzyma Prokom?


Czy koszykarze Asseco Prokomu zapadli w zimowy sen? Nic z tych rzeczy. Po prostu, po "spektakularnym" odpadnięciu mistrzów Polski z Euroligi, o ekipie Tomasa Pacesasa mówi się dużo mniej, niż mówiło do tej pory. A przecież trójmiejska drużyna wciąż walczy w Zjednoczonej Lidze VTB, a na dniach dołączy do najlepszych ekip Tauron Basket Ligi.


Asseco Prokom tuż po odpadnięciu z koszykarskiej Ligi Mistrzów, rozegrał pięć meczów w komercyjnej VTB, z czego wygrał aż dwa z nich. Jednak zespół z trójmiasta z meczu na mecz wydaje się prezentować coraz to lepszy basket. Ich brak w dotychczasowej fazie sezonu Tauron Basket Ligi też był widoczny. Bez wątpienia ucierpiał wizerunek ekstraklasy, jak i jej poziom, który wydaje się, że odnotował spadek, choć chyba dawno liga niebyła tak nieprzewidywalna. Każdy z każdym wygrać mógł, i to dosłownie. Zwycięstw ŁKS'u nad Anwilem i Zastalem, Śląska nad Treflem i Czarnymi, Siarki nad Anwilem i Treflem czy PBG Basketu i Kotwicy nad Turowem, nikt się raczej nie spodziewał. Podobnie, jak na przykład pięćdziesięcio punktowej wygranej wicemistrzów Polski nad Polpharmą Starogard Gdański. I o ile to można brać jako pozytywny aspekt całego zamieszania z Prokomem, to niestety, ale ucierpieli także młodzi zawodnicy, dopiero co stawiający pierwsze kroki na najwyższym szczeblu koszykarskich rozgrywek. Ucierpiały także beniaminki ligi - ŁKS z Politechniką, w których owa młodzież występuje. Obie drużyny, choć nie tylko one, nie miały okazji skrzyżować rękawic z najlepszymi w kraju, a tym samym pokusić się o sensacyjny rezultat, jak i wielką satysfakcję, jakimi bez wątpienia byłoby pokonanie Asseco Prokomu. Ale tak już jest, że kiedy jedni czerpią z czegoś korzyści, inni muszą za to płacić. Od dawna w PLK istnieje przecież podział na równych i równiejszych. Teraz jednak Gdynianie wracają do gry, a ich powrót niekoniecznie może okazać się dla nich przyjemny.


Pewne już jest, iż Prokom rozegra mecze w Słupsku, Sopocie, Włocławku, Zgorzelcu i Zielonej Górze. W każdym z tych miast klub z Gdyni nie jest mile widziany, a przecież skandaliczna decyzja o zwolnieniu mistrzów Polski z rundy zasadniczej TBL jeszcze bardziej rozgoryczała tamtejszych fanów. Gorąco może być szczególnie w halach Czarnych, Trefla i Anwila. Już przy okazji ostatniego meczu w Słupsku, kiedy energetycy podejmowali Turów, gdy spiker przypomniał, iż do rywalizacji o mistrzowski tytuł wracają zawodnicy Prokomu, na trybunach natychmiast rozległy się gwizdy. A te z całą pewnością witać będą koszykarzy z Gdyni w każdej hali, w każdym mieście, przy okazji każdego ich rozgrywanego spotkania na wyjeździe. I oby tylko na tym się skończyło.


W koszykarskiej Polsce Prokom jest nienawidzony. Taka jest rzeczywistość. Możemy też być pewni, iż kibice każdych pozostałych drużyn będą pragnęli detronizacji Mistrzów Polski. I bez względu na to z kim będą oni grali, to jedność w kibicowaniu rywalom Asseco wydaje się być pewna i logiczna. Jednak czy wreszcie doczekamy się wspomnianej detronizacji klubu z Gdyni? Wydaje się, że lepsza okazja trafić się nie może. Prokom chyba jeszcze nigdy nie był tak słaby, a z obozu gdynian dochodzą coraz to nowe, zaskakujące informacje. Choćby ostatnia, jakoby drużynę miał opuścić jej lider - Donatas Moteijunas. Gdyby rzeczywiście tak się stało, to Tomas Pacesas miałby nie lada problem. Kto w takim razie, po ośmiu latach panowania "wszystko nam wolno" Asseco Prokomu, mógłby pozbawić mistrzów korony? Pewniakiem wydają się być ekipy Trefla i Turowa. Ci pierwsi rozgrywają swój najlepszy sezon, będąc pewnym liderem ligowej tabeli, zaś Turów gra falami, jednak kiedy mu już idzie, to jest piekielne mocny. Mocni są także Czarni i włocławski Anwil, choć w tych przypadkach tak kolorowo już nie jest. Gra słupszczan, którzy nie raz w trakcie trwania sezonu mówili o zdobyciu najcenniejszego trofeum, wciąż pozostawia wiele do życzenia i daleko jej do mistrzowskich aspiracji. Podobnie ma się sprawa z Anwilem, który prowadzi nielubiany we Włocławku Emir Mutapić. Bośniaka na Kujawach dość mają już niemal wszyscy i prawie każdy pragnie jego odejścia. Apetyt na sukces mają także zielonogórzanie, z fantastycznym Walterem Hodge na czele. Jak dla mnie MVP sezonu zasadniczego.


Swoją drogą jestem ogromnie ciekaw, co ugra w obecnym sezonie Taruon Basket Ligi drużyna Asseco Prokomu i jak potoczy się los Tomasa Pacesasa. Myślicie, że po tak fatalnym sezonie w pucharach Litwin pozostanie na swoim stanowisku?

piątek, 3 lutego 2012

Przebudzenie

fot. Łukasz Capar

Początek sezonu w jego wykonaniu to był dramat. "Co ten Kikowski, do cholery, wyprawia!" - mówiłem sam do siebie. Jednak po kilku rozmowach jakie miałem możliwość z nim przeprowadzić, jeszcze za czasu kiedy mu nie szło, utwierdziłem się w przekonaniu, że na tą optymalną formę Pawła warto będzie poczekać. I się nie myliłem.

Jego przejście do Energi Czarnych było wielkim zaskoczeniem dla tutejszych kibiców. Wielu nie ukrywało niechęci do jego osoby, a ja sam do owego transferu byłem sceptycznie nastawiony. Kikowski jednak, sam się zdziwiłem, szybko zyskał moją sympatię, jak i uznanie w moich oczach. Oczach kibica. Jego podejście do gry, do siebie samego, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i uznałem, iż temu chłopakowi warto kibicować. Nawet nie dla tego, że w końcu gra dla klubu, którego kibicem jestem od lat, ale że jest to po prostu bardzo skromny facet z wielkimi ambicjami i werwą do gry. Kiedy mu nie szło i przez wielu już był wysyłany do domu, ja starałem się zauważyć te pozytywne cechy w jego grze. Jakie? Wielka zadziorność, charakter i nieustępliwość. Dla mnie, nawet gdy zawodnikowi nie idzie, ale gdy widzę, że robi wszystko by drużynie pomóc, taki gracz wiele zyskuje. A Kikowski niewątpliwie zalicza się do takich zawodników. Absolutnie nie chcę nikomu słodzić, ani także pisać, iż ja - Karol Sadowski - wierzyłem w Ciebie Pawle od samego początku, bo tak nie było. Pamiętam moją pierwszą rozmowę z Kikowskim, kiedy ten mówił o swojej nieudanej przygodzie za granicami kraju w następujący sposób: -To wszystko nie ułożyło się tak, jak miało być. Wiem o tym. Właściwie nie rozegrałem tam nawet sezonu, bo bardzo rzadko wychodziłem na parkiet. Na to jednak nie miałem żadnego wpływu. Starałem się jak mogłem, próbowałem wynieść z tych rozgrywek jak najwięcej się dało. Na pewno było to dla mnie jakieś doświadczenie; byłem wówczas sam, z dala od rodziny i przyjaciół, bez pieniędzy. Jak widać przetrwałem i odbudowywałem się w Treflu. Myślę, że teraz przyjdzie czas na ten porządny sezon. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, czemu by temu gościowi nie zaufać, nie dać mu szansy? A Paweł to niezwykle sympatyczny człowiek, więc tym bardziej przekonałem się do jego osoby. Fakt, długo, bardzo długo musieliśmy czekać na odbudowę formy Kikowskiego, ale chyba warto było. Pamiętam także naszą rozmowę po meczu z Polpharmą, kiedy były reprezentant Polski zagrał pierwszy dobry mecz w lidze w barwach Energi Czarnych. Wcześniej było kilka wręcz katastrofalnych i właśnie po tym dużo lepszym już myślano, że forma sprzed lat wraca. Wówczas także po raz pierwszy w historii słupskiej Gryfii na trybunach rozległo się głośne "Paweł Kikowski". A co o tym mówił sam zainteresowany? -Wiem, że zawodziłem na początku sezonu, ale ja się nie poddaję. Ciężko pracuje każdego dnia, trenuje i staram się być coraz lepszym koszykarzem. W każdym meczu daje z siebie wszystko Wiadomo, nie zawsze mi to wychodzi, a pech chciał, że było tak kilka spotkań pod rząd. Mam jednak nadzieję, że to już przeszłość i moje nazwisko jeszcze nie raz będzie skandowane na trybunach Gryfii. To bardzo miłe uczucie. Czyż postawa Kikowskiego nie była godna podziwu?

Za przełomowy moment, kiedy już można było zauważyć progres formy Pawła, uznałbym mecz w Warszawie. Nie wielu miało okazję na nim być, a statystycznie spotkanie w wykonaniu rzucającego Czarnych Panter wyglądał dość słabo, jednak zapewniam Was, iż właśnie wtedy postawa Kikowskiego bardzo pomogła zespołu. Potem było jeszcze kilka dobrych meczów przeplatanych ze słabszymi, ale ten prawdziwy Kiko, ze swoich najlepszych sezonów, pojawił się dopiero teraz. I mimo że wciąż wiemy, iż Pawła stać na dużo więcej, to praca jaką wykonuję Kikowski może nas, kibiców Czarnych, jak najbardziej zadowalać. Naprawdę, uwierzcie w tego chłopaka, bo w tak ambitnych zawodników wierzyć warto. Wiem, że sam nie trzymam się tej zasady, ale staram się dążyć do tego, by podobnie jak w przypadku Kikowskiego, wierzyć i w pozostałych. A Pawłowi chciałbym życzyć dalszego tak profesjonalnego podejścia do koszykówki, samych zwycięskich meczów i wymarzonej formy, która miejmy nadzieję, że właśnie nadchodzi. Jak to można znaleźć w jednym z działów na forum słupskich kibiców - "Paweł My Wierzymy!"

czwartek, 2 lutego 2012

Czapki z głów...

...w stronę Zarządu AZS-u Koszalin, który w ramach wielkiej wdzięczności dla swoich kibiców za "znakomitą postawę podczas ostatnich meczów w Hali Gwardii", zdecydował się nie podwyższać ceny biletów na mecz derbowy z Czarnymi Słupsk. Zaznaczam - nie podwyższać.

Widać wdzięczność niebywała przemawiała za władzami akademickiego klubu. Tyle że ja, na miejscu akademickich kibiców, za taką wdzięczność bym się wstydził. Najzwyczajniej w świecie. Bo po co, jeśli już mówimy o owej wdzięczności, ceny biletów obniżać, skoro można pozostawić je bez zmian.

Zarządowi klubu gratulujemy specyficznego poczucia humoru. No i specyficznej wdzięczności, rzecz jasna. Swoją drogą specyficzny jest ten Koszalin. Szkoda tylko, że przyjezdnym, jak co roku, bilety udostępnia się po kosmicznych cenach. Bo niecodzienną jest sytuacja, kiedy za wejściówkę na mecz koszykówki w Polsce trzeba zapłacić aż 45 złotych. Szczególnie, kiedy mecz rozgrywany jest w hali, która łudząco przypomina salę gimnastyczną...
"Serdecznie informujemy, iż decyzją Zarządu AZS Koszalin S.A. ceny biletów na spotkanie derbowe z Energą Czarnymi Słupsk nie ulegną podwyższeniu jak pierwotnie planowano. Powyższa decyzja została podjęta w związku ze znakomitą postawą sympatyków naszego klubu podczas ostatnich meczów w Hali Gwardii."