Co roku przerabiamy to samo, co sezon mówimy o tym samym. Liga spada na przysłowiowe psy, i to już tak od kilku lat. Było wielu prezesów, którzy obiecywali cuda, mówili o powiewie nowej jakości w polskiej koszykówce, współpracy z kibicami oraz klubami. Jak zawsze zrobiono z nas frajerów. Tak, frajerów.
Liga miała być dla klubów, tymczasem to kluby są jej utrzymaniem. PLK żeruje na nich jak tylko może, wydusza każdy możliwy grosz. Kiedy pojawi się choćby najmniejsza okazja, by mówiąc potocznie - ściągnąć z nich kasę, zarząd bez wahania tak też czyni. Nikt z głównych zainteresowanych głośno o tym nie powie, bo narazić się tym nietykalnym nie chce. Wyjątkiem, a zarazem przykładem, jest Tomas Pacesas, szkoleniowiec Asseco Prokomu, który prowadzi z władzami ligi otwartą wojnę, choć teoretycznie wojną tego nazwać nie można, bo liga na argumenty czy też ataki Pacesasa nie reaguje. Albo inaczej - nie reaguje słownie, bo formę ataku, bądź też odpowiedzi na ten atak przybrała inną. W myśl popierdzielonego regulaminu PLK trenera mistrzów Polski za dosadną krytykę wobec władz ligi począwszy, a na arbitrach kończąc, ukarano. I tyle. Ostatecznie karę cofnięto, jednak Pacesasa to jeszcze bardziej zdeterminowało do mówienia o bagnie, w jakim polska koszykówka znajduje się od dawien dawna. Nie mam wątpliwości, że szkoleniowiec Prokomu ma w tym wszystkim swoje interesy, ale wszystko, a przynajmniej większość tego, co Litwin pisze, jest brutalną rzeczywistością. Jednak nie obawia się on zabrać głosu w tej sprawie, nie obawia się kar, jakie PLK rozdaje na prawo i lewo, ani nie obawia się krytyki, jaka już wielokrotnie na niego spadała. I chwała mu za to! Nawet mimo to, że ja osobiście całą tę otoczkę gdyńskiego basketu na czele z Pacesasem nie mogę przeboleć. Zrobili całą koszykarską Polskę w bambuko, wypieli się na kibiców i rywali. A za to kij im w oko.
I tu pojawia się kolejna kwestia nieudolności władz ligi, czyli skandaliczne zwolnienie Asseco Prokomu z rundy zasadniczej PLK. Pisane było już o tym bardzo dużo, sam napisałem o tym tekstów przynajmniej kilka i można byłoby stwierdzić, iż piać o tym, jak i wałkować tego dalej nie ma sensu. Ja ten sens jednak widzę, a problem wciąż zauważają kibice. A ja kibicem też jestem, więc o tym problemie napiszę. Choćby po raz setny. A narzekać lubię, cholernie. Krytykować przychodzi mi już mniej przyjemnie, ale jeśli ktoś już na tę krytykę zasłuży, to w słowach nie przebieram. Za każdym razem próbuję się powstrzymać, przystopować, ugryźć w język. Tylko gdyby to było takie łatwe... Do rzeczy jednak, bo kwestia wspomnianego zwolnienia to tylko przykrywka do części tekstu kolejnej.
Minęło już 16. kolejek Tauron Basket Ligi. Kolejek, w których nie uczestniczy mistrz Polski - Asseco Prokom Gdynia. Nie uczestniczy, bo uczestniczyć nie musi. To taki szlachetny przywilej dla tych bogatych. Przywilej, za który (uwaga - autoreklama) trójmiejska drużyna otrzyma pewnie"Koszykarską Rózgę Roku". Otrzymać powinna jednak także dożywotni zakaz gry w PLK, bo miejsca w najwyższej polskiej klasie koszykarskich rozgrywek dla takich zespołów być nie powinno. Wypieli się na rywali, wypieli się na kibiców. Zamiast gry w myśl zasady o duchu fair play, mistrzowie Polski wybrali komercyjną, nic dla polskich kibiców kosza nieważną, VTB. Teraz, nie ukrywam - cieszę się, gorzko za to płacą. Kompromitują siebie, ale przede wszystkim polską koszykówkę, którą według władz ligi tak bardzo doskonale promują. Niegdyś może i promowali, nie powiem, nawet im w tym promowaniu kibicowałem, ale teraz, po tym jak zrobili z nas wszystkich tych gorszych, biednych, tych fe - nie wyobrażam sobie tego. Jednak w całym tym zawirowaniu nie zapomnijmy o tym, kto tak kuriozalną decyzję podjął. A podpisali się pod nią Panowie Bachański, Jakubowski i Widomski. Były protesty - kibiców i klubów. Jednak kogo one tak naprawdę w strukturach władzy PLK interesowały? Chyba nie chybię pisząc, że nikogo.
Drugi aspekt związany z Asseco Prokomem Gdynia to nominowanie graczy tego klubu do Meczu Gwiazd Tauron Basket Ligi w katowickim Spodku. Gdy pierwszy raz ujrzałem tę informację, pomyślałem: -Durnie! Ta liga upadła już tak nisko, iż żadna decyzja jej władz mnie już nie zaskoczy.Ale czy aby na pewno? Daje sobie ręce uciąć, iż na kolejne idiotyczne (!) poczynania władz tej ligi, długo czekać nie będziemy musieli. I bym zapomniał - czytaliście już może tłumaczenie Adama Romańskiego, odnośnie nominacji do wspomnianego Meczu Gwiazd dla graczy mistrzów Polski? Proponuje szczególnie zwrócić uwagę na fragment odnośnie "pełnoprawnego" uczestnika ligi. Resztę dopowiedzcie sobie sami.
"Koszykarze Asseco Prokomu Gdynia zostali nominowani do Meczu Gwiazd, ponieważ są zawodnikami Tauron Basket Ligi. Asseco Prokom Gdynia to pełnoprawny uczestnik rozgrywek, który zgodnie z obowiązującymi procedurami zgłoszeniowymi i licencyjnymi dokonał opłat i otrzymał licencję dla zawodników i trenerów. Drużyna z Gdyni została zwolniona jedynie z pierwszego etapu rozgrywek, będąc uczestnikiem Tauron Basket Ligi. Do Meczu Gwiazd nominowani są zawodnicy ze wszystkich klubów Tauron Basket Ligi, którzy wyróżniają się postawą sportową w swoich klubach"
Teraz o takim jedynym, wyżej wspomnianym poczynaniu, będzie mowa. Może nie idiotycznym, ale na pewno żałosnym. Nie ze względu na decyzję jaka zapadła, choć i ona w moich przekonaniach jest dziwna, a na czas, jaki na tę decyzję trzeba było nam czekać. Dokładnie dwadzieścia dni! Tyle czasu zajęło Arbitrowi Dyscyplinarnemu PLK rozpatrywanie incydentu meczowego z udziałem Scotta Morrisona i Kamila Łączyńskiego (Czarni-AZS), mimo że maksymalny czas przewidywany na wydanie decyzji w takich sprawach to czternaście dni. Okres i tak długi, bardzo długi. To jednak nie przeszkodziło PLK złamać regulaminu ligi, który sama de facto utworzyła. O całej tej kuriozalnej sytuacji mówił ostatnio Piotr Zych, trener ŁKS-u. -Polska Liga Koszykówki potrzebowała nawet trzy tygodnie czasu na to, by zawiesić Scotta Morrisona, gdzie cała Polska widziała, że uderzył on swojego rywala w twarz. Takie decyzje nawet w piłce nożnej podejmuje się od razu. Dziwne to wszystko było.
I rzeczywiście. Nawet to nie tyle, co dziwne, a nienormalne. Druga sprawa, co wynikło z tej kary. Mecz zawieszenia i kara finansowa (a jakby inaczej), to moim zdaniem zbyt dużo, jeśli mielibyśmy patrzeć na brutalne zachowanie Qyntela Woodsa z finałów poprzednich rozgrywek, gdzie zawodnik Asseco Prokomu za swój czyn nie został ukarany w żaden (!) sposób. I kolejny przykład: Milan Gurović - także Prokom.
Następny aspekt, jaki chciałbym poruszyć w sprawie kuriozalności PLK, to sędziowie tej ligi. Dawno nie widziałem tak fatalnego, nie pisząc katastrofalnego, poziomu ich pracy, jak w obecnych rozgrywkach. Co chwile słychać o protestach w ich sprawie, ciągłych oburzeniach w stosunku do nich, jak i ich nietykalności. Tak, tak. Arbitrzy w naszej rodzimej lidze są chronieni najwyższym z możliwych immunitetów. Cholernie mnie to dobija, bo jak nieraz patrzę na to, co wyprawiają w trakcie meczu, to nie wiem, czy mam płakać, czy się śmiać. Problem zna każdy, władze też. Ale co tam one mogą, znaczy się - mają "ważniejsze" sprawy na głowie. Najwyżej któryś z "żółtych" się w końcu doigra i zostanie zawieszony. A jak PLK już zawiesi, to taki sędzia długo sobie odpocznie. Raptem kolejkę. A kto wie, może tej kary na arbitrach doczekamy się już na dniach?
Niedzielne spotkanie ŁKS-u z Czarnymi, a w zasadzie to, co działo się po nim; trener oraz koszykarze gospodarzy zarzucają arbitrom, iż ci zwracali się do nich w sposób wulgarny i arogancki. Nie wspominając już o poziomie ich sędziowania. Sprawę bada PLK. Wątpię, by skończyło się po myśli ŁKS-u, bo to by dopiero był skandal! A tego liga zapewne nie chce, bo przecież kilka skandalów w tym sezonie ma już ona za sobą. Kolejny by ją tylko dobił, a leżącego się przecież nie kopie.
Reasumując, a w zasadzie powtarzając w kółko: polska koszykówka jest w jednym wielkim bagnie. I nic się nie zanosi na to, że z tego bagna miałaby się, choćby powoli, wydostawać. To wszystko staje się już nudne i coraz bardziej żałosne. Dodatkowo liga, jej władze i pracownicy, w żadnym stopniu nie nawiązują współpracy z kibicami. Choćby jeden mały gest w ich stronę mógłby zmienić wiele - począwszy od wizerunku ligi, a kończąc, kto wie, może i nawet na jej dużo lepszej sytuacji finansowej. W końcu liga zależy od sponsorów, a sponsor od kibica.
Ostatnio Tomas Pacesas nawoływał na swoim blogu do dymisji Grzegorza Bachańskiego. Kto wie, może coś w tym rzeczywiście jest...
Karol Sadowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz