środa, 28 listopada 2012

Derby - 4 dni!

Dlaczego Derby Pomorza Środkowego są tak wyjątkowe?
Odpowiedź jest banalna; w nich jest po prostu wszystko.

Niewiarygodna walka.
Niezapomniane emocje.
Nieprawdopodobny doping.
Niesamowite oprawy.

Są ponad realiami Tauron Basket Ligi.

Niegdyś ze słupsko-koszalińskimi derbami równać mogły się tylko spotkania Śląska z Anwilem. Teraz mecze AZS-u z Czarnymi to prawdziwy koszykarski klasyk. Coś wyjątkowego. Coś jedynego w swoim rodzaju. I może nie ma w nich porywającej gry, ale jest wszystko inne, co potrzeba do stworzenia wielkiego widowiska. Bo takie są właśnie Derby Pomorza Środkowego. Nie bez przyczyny nazywane największymi koszykarskimi starciami w Polsce.

 fot. Łukasz Capar, gp24.pl

  fot. Łukasz Capar, gp24.pl

  fot. Łukasz Capar, gp24.pl

 fot. Wojciech Figurski

 fot. Jacek Imiołek

fot. Łukasz Capar, plk.pl









wtorek, 27 listopada 2012

Derby - 5 dni!

Jeżeli ktoś oczekuje w tym tygodniu tematów innych niż związanych z niedzielnymi derbami AZS-u z Czarnymi to przepraszam, ale takowych nie będzie. Derby to coś wyjątkowego w życiu każdego kibica. Wyjątkowy więc musi być także ten tydzień.

Rywalizacja, czy też jak kto woli wojna, między Słupskiem a Koszalinem ciągnie się już latami. Już dawno okrzyknięte największymi koszykarskimi derbami w Polsce, elektryzują kibiców nie tylko na Pomorzu. Nie ma odpuszczania. Nie ma lekceważenia. To walka na śmierć i życie. Na parkiecie i na trybunach.

"Gdyby w Tauron Basket Lidze były tylko takie mecze jak AZS z Czarnymi, liga już dawno miałaby potężnego sponsora, a oglądalność w TV zaczynałaby się na kilkunastu tysiącach, a nie na tylu kończyła."

Mecze AZS-u z Czarnymi mają swoją długą historię, o której przyjdzie jeszcze opowiedzieć, ale jedno jest pewne:

"Wygrane są bezcenne. Porażki pamięta się latami. Trudno się z nimi pogodzić i przejść do porządku dziennego".

Dziś oficjalna zapowiedź. Po resztę zapraszam jutro. 



5 dni !

środa, 21 listopada 2012

O tym, że warto

Jest godzina po pierwszej nad ranem, czy też jak kto woli po pierwszej w nocy. Właśnie co wróciłem z pomeczowego spotkania z koszykarzami Energi Czarnych, którzy wraz ze swoimi kibicami świętowali szóstą ligową wygraną z rzędu.

fot. Andrzej Romański, plk.pl

Wygraną ciężką, wymęczoną. Wszak trudno, aby po serii tylu rozegranych spotkań w tak krótkim czasie nie być zmęczonym. Zmęczeni byli jednak nie tylko zawodnicy, zmęczeni byli także kibice. Doping tego wieczora był dość specyficzny; ospały, cichy, piknikowy.

Samo spotkanie obyło się bez fajerwerków. Kiepskie widowisko, mili sędziowie, niepełne trybuny. Wtorek, godzina dość wczesna, ludzie zmęczeni po pracy, zmęczeni po szkole. Publiczność mimo że w większości ta sama, co jeszcze dwa dni temu, to jednak jakaś inna. Inna, bo jak na słupskie realia, zdecydowanie zbyt cicha. Ale i tak głośna. Paradoks.

Wygrana! Jest radość, jest duma, są podziękowania. Styl słaby, ale kto dziś patrzył na styl. Liczyło się zwycięstwo.

Zwycięstwo, które nieliczna grupa fanatyków słupskiego klubu świętowała w jednym ze słupskich klubów. Świętowała wraz z zawodnikami, swoimi ulubieńcami, idolami, autorytetami. Świętowała dość długo, biorąc pod uwagę środek tygodnia. Trzeba także zaznaczyć - świętowała spokojnie. Były - jak to zwykle na takich spotkaniach bywa - autografy, wspólnie zdjęcia, pogawędki. Była także nawet wspólna partyjka w kręgle.

Dziś, patrząc na przeszłość, mało kto już pamięta o dotychczasowych idolach - Mantasie Cesnauskisie, Zbyszku Białku, czy choćby Pawle Leończyku. Dziś Słupsk, słupscy kibice, mają swoich nowych idoli.

Robert Tomaszek z kibicami potrafi rozmawiać nawet godzinami. Yemi Nicholson rozbawia ich do łez. Marcin Dutkiewicz rozmawia z nimi dość rzadko, ale zawsze wykazuje się wielką kulturą osobistą. Podobnie Levi Knutson czy Michał Nowakowski. Wojciech Osiński swoją otwartością już dawno zyskał ich sympatię, a jego młody imiennik - Wojciech Jakbubiak - coraz bardziej przywiązuje ich do siebie swoją osobą. Todd Abernethy także wiecznie uśmiechnięty. Valdas Dabkus podchodzi do nich z szacunkiem, a Oded Brandwein z typowym dla siebie luzem. Mateusz Kostrzewski zwykle bywa jakby z boku. Ale z nim także idzie pogadać.

Drużyna oswoiła się już z kibicami, kibice oswoili się już z drużyną. Jest chemia, jest wzajemne wsparcie. To może cieszyć, bo jeszcze kilka tygodni temu nic nie wskazywało na to, że to wszystko potoczy się właśnie w tym kierunku. Właściwym kierunku.

Ostatnimi czasy działania słupskiego Klubu mogły budzić wątpliwość. Teraz wszystko wydaje się iść właściwym torem. To cieszy. Cieszy możliwość integracji, wspólnych rozmów, wspólnych spotkań. Owszem, nie wszystko jest idealne, ale gdyby idealne było, byłoby nudne. Oby tak dalej!

---

Przy okazji owego wpisu chciałbym także podziękować za każdego maila, którego mam okazję od Was dostawać. Bez względu na to, czy jest on przychylny mojej osobie, czy też nie. Ostatni trafił na moją skrzynkę pocztową dosłownie kilkanaście minut temu. Napisała go Sandra, która dopiero co polubiła blog na jego fejsbukowym fanpage'u. Mail naprawdę miły, wzruszył mnie. Nie będę ujawniał tu jego treści, bo nie widzę takiej potrzeby, ale chciałbym publicznie za niego serdecznie podziękować. Tego typu wiadomości, Droga Sandro, naprawdę pozwalają mi uwierzyć, że to co robię czy też piszę, nie idzie na marne. Że ktoś to czyta, i czytać chce. Że warto. Naprawdę dziękuję.

---

Pozdrawiam Was Kochani bardzo serdecznie, 

Karol. 

Do usłyszenia niebawem!

poniedziałek, 5 listopada 2012

Po co grać?

Już jutro koszykarze Energi Czarnych rozpoczną rywalizację w Pucharze Polski 2012!

Zawsze twierdziłem, że odpuszczanie Pucharu Polski jest do dupy. Co roku także słupski klub za owe odpuszczanie jest krytykowany przez swoich kibiców. To prawda, że ranga nie taka, jak w innych dyscyplinach, że małe znaczenie, że poziom nie ten. Narzekamy także, że pomorscy rywale AZS, Kotwica czy Polpharma już dawno owe trofeum miały okazję zdobyć. Dlaczego więc nie Czarni?

Co roku zapewnia się, że nie ma odpuszczania, że gramy na maksa i do końca. Gówno prawda. Niemal zawsze kończy się tak samo - Czarni odpadają już na samym początku. Odpadają, bo chcą odpaść.

To zwykle spotykało się z krytyką, głównie kibiców, ale także dziennikarzy czy nawet władz ligi. W zeszłym sezonie, po sensacyjnym, choć przewidywanym wyeliminowaniu słupskiego zespołu przez pierwszoligowy Tempcold AZS Politechnika Warszawa, domagano się nawet ukarania Energi Czarnych. Takie głosy pojawiały się także wśród...kibiców Czarnych Panter.

W obecnym sezonie większość fanów (tak przynajmniej może się wydawać) jest nagle za tym, aby odpuścić. Może to kwestia przeciwnika, może przyzwyczajenia, że tak zwykle bywało, może rozsądku? Nie mam pojęcia.

Trener zapowiada, że drużyna będzie walczyła o zwycięstwo. Podobnie Robert Tomaszek, którego przy okazji pomeczowego wywiadu w Tarnobrzegu zapytałem o jego stosunek do całej sytuacji. Odpowiedział: -Szanujemy swoich kibiców, oni przychodzą nas dopingować, wierzą w nas, nie ma więc mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu. Gramy na maksa.

Z pewnością odpuszczanie nie jest w stylu Tomaszka. Gorzej, jak drużyna odpuści. Wtedy co, mamy rozumieć, że nie szanuje ona swoich kibiców?

Ponoć bilety na jutrzejsze spotkanie sprzedają się fatalnie. Nie dziwię się. Nie dość, że są stosunkowe drogie, to jeszcze patrząc w przyszłość, kto nam zapewni, że zespół do starcia z Rosą podejdzie na poważnie? Że na poważnie potraktuje rangę turnieju, przeciwnika, kibiców?

Równie dobrze jak klub co roku zadaje sobie pytanie "po co grać?", fani mogą zapytać "po co przychodzić na halę?".

Osobiście oczekuję Pucharu Polski potraktowanego na serio. Czy nie było fajnie, jak w sezonie 2004/2005 graliśmy w wielkim finale ówczesnego Pucharu Ligi ze Śląskiem Wrocław? Czy nie było fajnie, jak emocjonowaliśmy się półfinałem z Anwilem Włocławek w sezonie 2006/2007? Ja byłem w siódmym niebie!

Po co grać? Wystarczy spojrzeć, jak niegdyś radowała się Polpharma i jej kibice:












A oto lista ostatnich zwycięzców Pucharu Polski:

2005 - Śląsk Wrocław

2006 - Prokom Trefl Sopot

2007 - Anwil Włocławek

2008 - Prokom Trefl Sopot

2009 - Kotwica Kołobrzeg

2010 - AZS Koszalin

2011 - Polpharma Starogard Gdański

2012 - Trefl Sopot

2013 - ?

poniedziałek, 29 października 2012

3 lata z Koszykówką Żyć

Dokładnie 3 lata temu po raz pierwszy witałem się z Wami na Koszykówką Żyć. Od tamtego czasu minęło 1096 dni, a w przeliczeniu 26304 godzin bądź też, jak kto woli, 1578240 minut. Pojawiło się 278 wpisów, napisano prawie 500 komentarzy.


czwartek, 29 października 2009  
LET`S GO! 
Witam Was Kochani na "Koszykówką Żyć"! 
Tak, postanowiłem założyć swój własny blog. Jego tematykę pewnie już zdołaliście zauważyć.
Blog, na którym będę chciał dzielić się z Wami swoimi opiniami, spostrzeżeniami i wrażeniami. Będzie o NBA, będzie o Eurolidze, będzie o PLK i jej kulisach oraz przede wszystkim o Czarnych Słupsk.
Będą także zdjęcia i wywiady. No i ogólnie, jak w swoim życiu prywatnym, postaram się KOSZYKÓWKĄ ŻYĆ! 
Do usłyszenia niebawem!


Przez ten czas zmieniało się wiele: wizerunek bloga, jego adres, to, co się na nim ukazywało. Zmieniałem się i ja sam. Były kontrowersje, było poczucie, że mam to już w dupie, było zwątpienie, był brak pomysłów, brak chęci. Wszystko nabrało jednak nowego znaczenia z chwilą decyzji o zmianie adresu z koszykowkazyc.blogspot.com na karolsadowski.blogspot.com.


poniedziałek, 25 lipca 2011 
NOWY ADRES BLOGA ! www.karolsadowski.blogspot.com 
Kiedyś przychodzi czas na zmiany. W życiu, pracy, szkole. Ja postanowiłem jednak zmienić co innego, a mianowicie formę mojego bloga, od adresu poczynając, na treści kończąc. Jednak nie będą to zmiany drastyczne. Przy wielu aspektach swoim piórem pozostanę, tak jak i przy dotychczasowej nazwie bloga, "Koszykówką Żyć". Dalej najbardziej skupię się właśnie na koszykówce - Tauron Basket Lidze, polskiej reprezentacji i najbliższej drużynie memu sercu - Czarnym Słupsk. Pojawi się również kontynuacja cyklu "Oni grali dla Czarnych", który ku mojemu bardzo pozytywnemu zdziwieniu, cieszył się dużym zainteresowaniem. Będzie też trochę nowości, i świeżości zarazem. Jednak tematyka koszykówki nie będzie jedyną na blogu, jak to do tej pory bywało. Nie raz zajrzę również na inne areny, choć nie tylko te, gdzie rywalizacja toczy się na boisku, korcie czy stadionie. To jednak nie będzie zdarzało się za często. A blogować będę się starał regularnie, bez większych przerw.  
Zapraszam więc Wszystkich czytelników "Koszykówką Żyć" na nową odsłonę, pod nowy adres -
http://karolsadowski.blogspot.com/ 
Ze sportowym pozdrowieniem,  
Karol Sadowski



Był to nowy początek, nowy start, który dziś daje mi satysfakcję, daje poczucie osiągniętego celu. Mam swoich stałych czytelników, wpadają tu także osoby przypadkowe. Fajnie usłyszeć jest miłe słowo, jeszcze fajniej konstruktywną krytykę. 

W międzyczasie powstał także fanpage bloga na Facebooku. W chwili obecnej ma on 788 fanów, co w porównaniu z innymi blogami o tematyce koszykówki, jest liczbą dość sporą, a przede wszystkim satysfakcjonującą mnie i dającą mi radość. Piszę dla siebie, ale przede wszystkim piszę dla Was. Pamiętajcie o tym. 

Czuję satysfakcję. Satysfakcję z tego, że wytrzymałem przez pierwszy rok, kiedy bloga poza znajomymi nie czytał praktycznie nikt, a teraz tygodniowo osiąga on nawet kilka tysięcy wyświetleń (w zależności od tematu i regularności pojawiania się wpisów). Naprawdę jest to świetne uczucie, które mogę doświadczać właśnie dzięki Wam.

Chcę abyście lubili to miejsce. Bo ono jest dla Was. Chcę dalej dzielić się z Wami swoimi opiniami, uwagami, spostrzeżeniami. Nie zawsze poprawnie, trafnie i obiektywnie, ale zawsze szczerze i dla Was. Dlatego wciąż nie zabraknie tu pozytywnych jak i negatywnych tematów, nie zabraknie emocji i trochę kontrowersji. Lubię je. Lubię Was. Lubię tego bloga.

Naprawdę dziękuję tym, którzy wciąż wybierają adres Koszykówką Żyć. Dziękuję tym, którzy to czytają. Dziękuję tym, którzy udzielają się, zarówno na blogu jak i fanpage'u. Dziękuję tym, którzy przy tworzeniu tego bloga pomagali. Dziękuję Wam wszystkim.

Kłaniam się nisko, 
a teraz idę się napić. Za kolejne trzy lata. 

KS.