9 meczów. 8 porażek. Tylko jedno zwycięstwo. 776 straconych punktów. Zdobytych o 138 mniej. Dwunasta pozycja w tabeli. Ostatnia. W składzie jeden z najlepszych graczy PLK - Cezary Trybański. Oprócz niego jedni z lepszych skrzydłowych ligi - Michael Hicks i Mujo Tuljković. Ponadto potrafiący grać naprawdę dobrą koszykówkę - Bartosz Sarzało, Daniel Wall, Łukasz Paul, Grzegorz Kukiełka oraz świetnie rokujący Kacper Radwański. Nowe twarze? Miały dawać nadzieję, że na Kociewiu będą bić się o górną szóstkę tabeli: potężny Serb Nikola Jeftić, doświadczony rozgrywający z Litwy Linas Lekavičius oraz jego rodak, dopiero stawiający kroki w prawdziwej koszykówce, Ovidijus Varanauskas. Skład ciekawy, dobrze aspirujący, z niezłym wydawać by się mogło trenerem na ławce. Wyniki za to fatalne. Tak źle w Polpharmie nie było od dawna.
Pytam znajomych ze Starogardu Gdańskiego co się dzieje, że zespół gra tak beznadziejnie? Jeden kolega pyta, czy są jakieś łatwiejsze pytania, sugerując jednocześnie, że to będzie ostatni sezon Polpharmy w PLK. Drugi, że nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale chętnie zapadłby się pod ziemię. Nawet znajoma dziennikarka nie potrafi stwierdzić, co jest nie tak. Dodaje tylko, że boli.
Polpharmo, obudź się! Chciałoby się wykrzyczeć. Przecież potrafisz grać, jak nas do tego przyzwyczaiłaś. Może nie na poziomie tych najlepszych, ale na pewno nie tak, że jak byłaby możliwość spadków z ligi, Ty byłabyś teraz najpoważniejszym kandydatem ku temu. Potrafiłaś pokonywać mistrza Polski, bić się jak równy z równym z wicemistrzem, ogrywać brązowych medalistów, wszak trzy lata temu sama zdobyłaś brąz. W chwili obecnej, w kompromitującym stylu, ulegasz najsłabszym. Doświadczeni koszykarze, jakich masz w składzie, wyglądają na zawodników, którzy stawiają pierwsze kroki w ekstraklasie, a nie są w niej od dobrych kilku lat.
Potrzeba wstrząsu. A może chodzi o rozmowę, szczerą rozmowę? Może problem nie tkwi w formie zawodników, a sedno sprawy po prostu leży w ich głowach? Może potrzeba jest zdecydowana interwencja Prezesa Olszewskiego? A może taka już była, ale nie przyniosła żadnego skutku? Może sprawę w swoje ręce powinni wziąć kibice? Najlepiej jednak będzie, jak każdy z zawodników sam sobie wykona rachunek sumienia, na najbliższym meczu spojrzy w trybuny i pomyśli: -Warto to zrobić dla tych ludzi. Dla tych, którzy poświęcają swój czas, energię i pieniądze, by nas oglądać, by nas dopingować. Zrobię to. Zrobimy.
Może temu zespołowi po prostu brakuje motywacji? Najlepiej zapytać o to samych koszykarzy. Ale czy uzyskamy prawdziwą odpowiedź? Czy oni sami w ogóle wiedzą, co się z nimi dzieje?
Trzymam za Was kciuki, Kociewie...
sobota, 7 grudnia 2013
czwartek, 5 grudnia 2013
Przed derbami. Witajcie z powrotem!
To będzie dla mnie wyjątkowo paskudna niedziela. Mam jednak wielką nadzieję, że zakończy się hukiem otwieranego szampana, tak, że cała Warszawa usłyszy!
Pierwszy raz od lat nie wiem już ilu, pierwszy raz odkąd znam znaczenie słowa "derby", tak naprawdę pierwszy raz od rozpoczęcia mojej przygody z koszykówką, przyjdzie opuścić mi mecz z Koszalinem. Dwoiłem się i troiłem, poruszyłem niebo i ziemię, a jednak nie wyszło. Spotkanie, które wprawia mnie w stan kibicowskiego szaleństwa, spotkanie, na kilka dni przed którym chodzę cały naelektryzowany, a wszyscy wkoło uspokajają mnie, obejrzę przed cholernym odbiornikiem telewizora. Chciałoby się powiedzieć: Na szczęście w ogóle go obejrzę.
Derby. Czym one są w dzisiejszym świecie? Co roku ta sama formułka: "Przygotowujemy się do nich, jak do każdego innego spotkania". Ale nie, w głębi serca, głowie, to inne spotkanie niż wszystkie inne. Prawie tak samo dla zawodników, jak kibiców. Tej pasji w tym, co się robi oraz tej chęci zwycięstwa, udowodnienia wyższości nad lokalnym rywalem, często też, jak w tym przypadku, największym ligowym wrogu, nie da opisać się słowami. Kiedy już podczas takiej właśnie rywalizacji wychodzisz na boisku to nie myślisz o tym, kto jest jest faworytem, kto ile meczów wygrał dotychczas, kto jakich zawodników ma w składzie. Myślisz tylko o wygranej, o poczuciu spełnionego obowiązku, tak - obowiązku, o pięciu zawodnikach, których mógłbyś zagryźć w danej chwili.
Do dziś, jak ktoś pyta mnie o ważność derbów odpowiadam tak, jak niegdyś odpowiedział mi Wujek, który zabierał mnie na moje pierwsze mecze w hali Gryfia. Zresztą tak właśnie odpowiada każdy kibic, którego o to zapytamy:
-Wujku, a dlaczego te derby są tak bardzo ważne?
-Bo widzisz synu, panuje taka zasada, że możemy przegrać wszystkie mecze w sezonie, wszystkie, ale nie te z Koszalinem. Tutaj walka toczy się nie o dwa punkty, a o honor.
Czy wiedziałem wówczas, czym jest honor? Jeżeli nie, to z pewnością dowiedziałem się tego po tym właśnie spotkaniu.
Derby to czas wyjątkowy dla każdego fana. Bo to mecze pełne walki, zaangażowania, często mecze nieczystych zagrań, wojna charakterów. Spotkania pomiędzy AZS-em Koszalin a Czarnymi Słupsk są tym bardziej wyjątkowe, gdyż już od dawna zapisały się jako koszykarska rywalizacja najgorętsza ze wszystkich z ligowego terminarza. Czy ktoś pamięta pojedynek sprzed dwóch laty, kiedy to Czarne Pantery przegrywały po pierwszej połowie 20-stoma punktami (i to na własnym boisku!), a z parkietu schodziły jako zwycięzcy? Tej walki, tego zapału, tego niewiarygodnego trzęsienia ziemi, jakie miało wówczas miejsce w słupskiej hali Gryfia, nie da opisać się słowami. Spotkanie to na długo zapadło w pamięć kibicom, a jego echa przez kilka dni odbijały się w mediach. Jeżeli ktoś chciałby sobie przypomnieć tamte wydarzenia, zapraszam na kanał bloga na YouTube !
Wzajemne prowokacje, docinki i zapowiedzi są już widzialne w internecie od dłuższego czasu. Atmosfera derbów podgrzewa się z godziny na godzinę. Rywalizacja już się zaczęła, ale końcowego zwycięzcę poznamy dopiero niedzielnym wieczorem. Kto to będzie? Większość stawia na Czarnych, ale pamiętajmy, że derby rządzą się swoimi prawami. Niemniej jednak innego scenariusza nawet sobie nie wyobrażam.
Tymczasem wszystkim wyjazdowiczom chciałbym życzyć bezpiecznej drogi, zdrowego gardła i mega dużo cierpliwości, bo tej w Koszalinie nigdy za wiele. Obyśmy już za trzy dni wspólnie mogli cieszyć się z tej jakże niezapomnianej chwili triumfu.
Kłaniam Wam się nisko!
PS. To mój pierwszy wpis od prawie pół roku. Mam nadzieję, że dzisiejsza wyjątkowa okazja do wyskrobania czegoś jest tylko zapoczątkowaniem mojego powrotu do blogowania. Koniec z tym lenistwem! Trzymajcie się!
Pierwszy raz od lat nie wiem już ilu, pierwszy raz odkąd znam znaczenie słowa "derby", tak naprawdę pierwszy raz od rozpoczęcia mojej przygody z koszykówką, przyjdzie opuścić mi mecz z Koszalinem. Dwoiłem się i troiłem, poruszyłem niebo i ziemię, a jednak nie wyszło. Spotkanie, które wprawia mnie w stan kibicowskiego szaleństwa, spotkanie, na kilka dni przed którym chodzę cały naelektryzowany, a wszyscy wkoło uspokajają mnie, obejrzę przed cholernym odbiornikiem telewizora. Chciałoby się powiedzieć: Na szczęście w ogóle go obejrzę.
Derby. Czym one są w dzisiejszym świecie? Co roku ta sama formułka: "Przygotowujemy się do nich, jak do każdego innego spotkania". Ale nie, w głębi serca, głowie, to inne spotkanie niż wszystkie inne. Prawie tak samo dla zawodników, jak kibiców. Tej pasji w tym, co się robi oraz tej chęci zwycięstwa, udowodnienia wyższości nad lokalnym rywalem, często też, jak w tym przypadku, największym ligowym wrogu, nie da opisać się słowami. Kiedy już podczas takiej właśnie rywalizacji wychodzisz na boisku to nie myślisz o tym, kto jest jest faworytem, kto ile meczów wygrał dotychczas, kto jakich zawodników ma w składzie. Myślisz tylko o wygranej, o poczuciu spełnionego obowiązku, tak - obowiązku, o pięciu zawodnikach, których mógłbyś zagryźć w danej chwili.
Do dziś, jak ktoś pyta mnie o ważność derbów odpowiadam tak, jak niegdyś odpowiedział mi Wujek, który zabierał mnie na moje pierwsze mecze w hali Gryfia. Zresztą tak właśnie odpowiada każdy kibic, którego o to zapytamy:
-Wujku, a dlaczego te derby są tak bardzo ważne?
-Bo widzisz synu, panuje taka zasada, że możemy przegrać wszystkie mecze w sezonie, wszystkie, ale nie te z Koszalinem. Tutaj walka toczy się nie o dwa punkty, a o honor.
Czy wiedziałem wówczas, czym jest honor? Jeżeli nie, to z pewnością dowiedziałem się tego po tym właśnie spotkaniu.
Derby to czas wyjątkowy dla każdego fana. Bo to mecze pełne walki, zaangażowania, często mecze nieczystych zagrań, wojna charakterów. Spotkania pomiędzy AZS-em Koszalin a Czarnymi Słupsk są tym bardziej wyjątkowe, gdyż już od dawna zapisały się jako koszykarska rywalizacja najgorętsza ze wszystkich z ligowego terminarza. Czy ktoś pamięta pojedynek sprzed dwóch laty, kiedy to Czarne Pantery przegrywały po pierwszej połowie 20-stoma punktami (i to na własnym boisku!), a z parkietu schodziły jako zwycięzcy? Tej walki, tego zapału, tego niewiarygodnego trzęsienia ziemi, jakie miało wówczas miejsce w słupskiej hali Gryfia, nie da opisać się słowami. Spotkanie to na długo zapadło w pamięć kibicom, a jego echa przez kilka dni odbijały się w mediach. Jeżeli ktoś chciałby sobie przypomnieć tamte wydarzenia, zapraszam na kanał bloga na YouTube !
Wzajemne prowokacje, docinki i zapowiedzi są już widzialne w internecie od dłuższego czasu. Atmosfera derbów podgrzewa się z godziny na godzinę. Rywalizacja już się zaczęła, ale końcowego zwycięzcę poznamy dopiero niedzielnym wieczorem. Kto to będzie? Większość stawia na Czarnych, ale pamiętajmy, że derby rządzą się swoimi prawami. Niemniej jednak innego scenariusza nawet sobie nie wyobrażam.
Tymczasem wszystkim wyjazdowiczom chciałbym życzyć bezpiecznej drogi, zdrowego gardła i mega dużo cierpliwości, bo tej w Koszalinie nigdy za wiele. Obyśmy już za trzy dni wspólnie mogli cieszyć się z tej jakże niezapomnianej chwili triumfu.
Kłaniam Wam się nisko!
PS. To mój pierwszy wpis od prawie pół roku. Mam nadzieję, że dzisiejsza wyjątkowa okazja do wyskrobania czegoś jest tylko zapoczątkowaniem mojego powrotu do blogowania. Koniec z tym lenistwem! Trzymajcie się!
wtorek, 25 czerwca 2013
#RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ!
Kochani!!!
Jak już pewnie większość z Was wie, z dniem dzisiejszym Władze Polskiej Ligi Koszykówki postanowiły częściowo wycofać się z pomysłu karania Klubów, które nie dysponują halami na minimum 3 tysiące widzów. Wspólnie odnieśliśmy mały sukces! Wspólnymi siłami potrafiliśmy przeciwstawić się tak kuriozalnemu przepisowi, który dosadnie uderzał w nasze ukochane Kluby. Po raz kolejny udowodniliśmy, że Razem Możemy Więcej!
Z tej okazji chciałbym niezwykle gorąco podziękować każdej osobie, która włączyła się do naszego apelu. Chylę przed Wami czoła! Jak już wcześniej pisałem, serce rośnie widząc Wasze zaangażowanie w walce z patologicznymi, bo trzeba nazwać to po imieniu, przepisami. Serce rośnie widząc, jak bez względu na przynależność klubową, wszyscy razem potrafimy zjednoczyć się w słusznej idei.
Podziękowania kieruję także w stronę wszystkich Mediów, które zechciały zainteresować się całą sprawę. Specjalne podziękowania dla Redakcji serwisu SportoweFakty.pl, która problem z halami uznała za szczególnie wart uwagi.
Dziękuję także wszystkim Koszykarzom i Działaczom Sportowy, którzy przyłączyli się do naszej akcji.
Nie mam pojęcia, w jakim stopniu wywarła ona wpływ na decyzję Zarządu PLK, ale i tak Wszyscy jesteście wspaniali!
Na wstępie pisałem, że jest to nasz mały sukces. Dlaczego tylko "mały"? Owszem, PLK ugięła się, poszła na kompromis, wzięła pod uwagę głos kibiców, a raczej obawiała się wszelakiej kompromitacji i nienawiści jaka mogłaby ją spotkać w niedalekim czasie. Owszem, kar nie będzie. Ale tylko częściowo. Z oświadczenia, jakie dziś wydała liga, wynika bowiem, że problem wciąż istnieje i w dalszym ciągu dotyka przynajmniej dwa Kluby z PLK. Dlaczego?
Na sam koniec chciałbym pogratulować samej PLK! Że częściowo poszło po rozum do głowy, choć niechęć, jaką do siebie przez ten czas wywołała, jest ogromna. Prosimy o więcej, prosimy o jeszcze jedno przeanalizowanie całej sytuacji i wzięcia pod uwagę sytuacji finansowej, w jakiej znajdują się Ci najbiedniejsi, dla których kara 150. tysięcy złotych może okazać się gwoździem do trumny.
Jeszcze raz wielkie dzięki dla Wszystkich, którzy dołączyli i wciąż dołączają się do naszego apelu!
#RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ
Jak już pewnie większość z Was wie, z dniem dzisiejszym Władze Polskiej Ligi Koszykówki postanowiły częściowo wycofać się z pomysłu karania Klubów, które nie dysponują halami na minimum 3 tysiące widzów. Wspólnie odnieśliśmy mały sukces! Wspólnymi siłami potrafiliśmy przeciwstawić się tak kuriozalnemu przepisowi, który dosadnie uderzał w nasze ukochane Kluby. Po raz kolejny udowodniliśmy, że Razem Możemy Więcej!
Z tej okazji chciałbym niezwykle gorąco podziękować każdej osobie, która włączyła się do naszego apelu. Chylę przed Wami czoła! Jak już wcześniej pisałem, serce rośnie widząc Wasze zaangażowanie w walce z patologicznymi, bo trzeba nazwać to po imieniu, przepisami. Serce rośnie widząc, jak bez względu na przynależność klubową, wszyscy razem potrafimy zjednoczyć się w słusznej idei.
Podziękowania kieruję także w stronę wszystkich Mediów, które zechciały zainteresować się całą sprawę. Specjalne podziękowania dla Redakcji serwisu SportoweFakty.pl, która problem z halami uznała za szczególnie wart uwagi.
Dziękuję także wszystkim Koszykarzom i Działaczom Sportowy, którzy przyłączyli się do naszej akcji.
Nie mam pojęcia, w jakim stopniu wywarła ona wpływ na decyzję Zarządu PLK, ale i tak Wszyscy jesteście wspaniali!
Na wstępie pisałem, że jest to nasz mały sukces. Dlaczego tylko "mały"? Owszem, PLK ugięła się, poszła na kompromis, wzięła pod uwagę głos kibiców, a raczej obawiała się wszelakiej kompromitacji i nienawiści jaka mogłaby ją spotkać w niedalekim czasie. Owszem, kar nie będzie. Ale tylko częściowo. Z oświadczenia, jakie dziś wydała liga, wynika bowiem, że problem wciąż istnieje i w dalszym ciągu dotyka przynajmniej dwa Kluby z PLK. Dlaczego?
"Wymogiem do gry w ekstraklasie koszykarzy będzie od sezonu 2013/2014 korzystanie z hali na 2000 miejsc. W drodze wyjątku kluby czasowo mogą korzystać z mniejszych obiektów - powyżej 1200 miejsc - ale tylko w miastach, które rozpoczęły budowę większej hali. "Oznaczałoby to, że kary wciąż uderzają w Kotwicę Kołobrzeg i Jezioro Tarnobrzeg. Teoretycznie najbiedniejsze Kluby. Dlatego nie spoczniemy na laurach, dopóki nie odniesiemy pełnego sukcesu! Nasza akcja wciąż trwa, cały czas możecie przyłączać się do niej. List także będzie, w nieco innej formie niż początkowo przypuszczano, ale będzie. Walczmy o dobro innych, bo oni walczyli o dobro nasze!
Na sam koniec chciałbym pogratulować samej PLK! Że częściowo poszło po rozum do głowy, choć niechęć, jaką do siebie przez ten czas wywołała, jest ogromna. Prosimy o więcej, prosimy o jeszcze jedno przeanalizowanie całej sytuacji i wzięcia pod uwagę sytuacji finansowej, w jakiej znajdują się Ci najbiedniejsi, dla których kara 150. tysięcy złotych może okazać się gwoździem do trumny.
Jeszcze raz wielkie dzięki dla Wszystkich, którzy dołączyli i wciąż dołączają się do naszego apelu!
#RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ
piątek, 21 czerwca 2013
Apel do Władz PLK!!!
Kochani!
Od niespełna kilkunastu godzin pod tym adresem dostępna jest nasza akcja protestacyjna wobec kolejnego kuriozalnego pomysłu Władz PLK, które nakazują Klubom nie spełniającym wymogu hali mogącej pomieścić minimum 3 tysiące widzów na zapłacenie kar w wysokości od 100 do nawet 150 tysięcy złotych! W innym przypadku owy Klub nie otrzyma prawa gry w ekstraklasie mężczyzn. Przepis ten dotyczy aż siedmiu drużyn, z czego aż 5 z nich to zespoły z małych ośrodków sportowych, co roku borykający się z różnymi problemami finansowymi.
My - kibice, dziennikarze, zawodnicy, działacze sportowi, ludzie związani z koszykówką - sprzeciwiamy się owemu pomysłowi i apelujemy do Władz PLK o wycofanie się z tego jakże niesprawiedliwego i pogrążającego wiele Klubów pomysłu.
Do naszego apelu dołączają różne znakomitości polskiej koszykówki. Wspierają nas już między innymi: Maciej Zieliński, Jarosław Zyskowski, Mateusz Kostrzewski, Dawid Przybyszewski czy Krzysztof Krajniewski.
Z dnia na dzień nasza akcja nabiera także charakteru medialnego. Dziś piszą o nas między innymi na łamach SportowychFaktów, jednego z największych serwisów sportowych w Polsce.
Wszystkich chętnych, którzy w jakikolwiek sposób mogą spowodować, iż o naszym apelu zrobi się jeszcze głośniej, serdecznie do tego namawiamy i z góry dziękujemy.
Tylko w ciągu niespełna 20. godzin do naszego protestu przyłączyło się aż 1000 osób!!!
Poniżej przedstawiam treść naszego apelu:
W związku z coraz liczniej pojawiającymi się głosami krytyki oraz apelami ze strony Klubów Tauron Basket Ligi, postanowiliśmy utworzyć wydarzeni mające na celu wyrażenie naszej negatywnej opinii co do kolejnego kontrowersyjnego posunięcia ze strony Władz Polskiej Ligi Koszykówki.
Mowa tu o jednym z zapisów regulaminu PLK, z którego wynika, że każdy Klub, którego hala będzie mniejsza niż na 3 tysiące widzów, będzie dopuszczony do rozgrywek PLK tylko i wyłącznie pod warunkiem, że zapłaci do kasy ligi karę w wysokości od 100 do 150 tysięcy złotych.
Takiemu pomysłowi przeciwstawił się już między innymi Prezes Energi Czarnych Słupsk Pan Andrzej Twardowski. Słupski Klub jest wśród siedmiu drużyn PLK, które nie spełniają owych wymagań. Co ciekawe to właśnie słupska Gryfia była procentowo najbardziej wypełnioną koszykarską halą w Polsce. Ale co to za argument?
Przepis ten uderza we wszystkie Kluby, które z przyczyn niezależnych od siebie, nie są wstanie mu podołać. I o ile Czarni to budżetowy średniak, to co powiedzieć mają takie Kluby, jak chociażby: Kotwica Kołobrzeg, ROSA Radom, Start Gdynia, Polpharma Starogard Gdański czy Jezioro Tarnobrzeg? Wiadomo także, że czym mniejsza miejscowość tym dużo uboższy Samorząd, którego nie stać na tak wielkie inwestycje, jak wymagana hala z widownią nie mniejszą niż 3 tysiące. Uważamy więc, że obarczanie tak potężnymi karami większość drużyn Tauron Basket Ligi, jest niezwykle niesprawiedliwe. Co więcej, liga zamiast próbować w jakiś sposób pomagać owym Klubom, woli doprowadzać do ich rozpadu.
Kluby, które i tak muszą przejść przez szereg innych weryfikacji, z którymi także wiążą się różnego typu opłaty czy kaucję.
Dlaczego inne rozgrywki sportowe nie mają z tym problemu? Na przykład w męskiej siatkówce, która w Polsce jest sportem dużo bardziej popularniejszym aniżeli koszykówka, niemalże połowa drużyn dysponuje halami mniejszymi niż na 3 tysiące osób i nikt nie robi z tego problemu. W piłce ręcznej podobnie. Tam większość drużyn gra w halach o pojemności tylko nieco większej niż 1 tysiąc! I co więcej, tam nikt nie każe im za to płacić!
Po raz kolejny Władze Ligi próbują żerować, bo jak inaczej to nazwać, na mniejszych ośrodkach sportowych, które i tak mają wystarczająco dużo problemów finansowych w porównaniu do innych Klubów z dużo bardziej rozwiniętych miast. Po raz kolejny także ktoś tu zapomina, że to właśnie dzięki tym ośrodkom sportowym koszykówka w naszym kraju nie upadła jeszcze tak nisko, jak upaść by mogła.
Dla tego my - kibice, dziennikarze, działacze sportowi, ludzie związani z koszykówką - apelujmy do Władz Ligi o wycofanie się z tak kuriozalnego pomysłu i wzięcia pod uwagę potrzeb Klubów oraz wreszcie ich wspierania. Choćby po przez anulowanie owego zapisu Regulaminu PLK.
Jednocześnie apel ten jest naszym głosem sprzeciwu wobec negatywnych działań Polskiej Ligi Koszykówki względem wszystkich Klubów w niej grających.
#RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ
DOŁĄCZ DO NAS!!!
Od niespełna kilkunastu godzin pod tym adresem dostępna jest nasza akcja protestacyjna wobec kolejnego kuriozalnego pomysłu Władz PLK, które nakazują Klubom nie spełniającym wymogu hali mogącej pomieścić minimum 3 tysiące widzów na zapłacenie kar w wysokości od 100 do nawet 150 tysięcy złotych! W innym przypadku owy Klub nie otrzyma prawa gry w ekstraklasie mężczyzn. Przepis ten dotyczy aż siedmiu drużyn, z czego aż 5 z nich to zespoły z małych ośrodków sportowych, co roku borykający się z różnymi problemami finansowymi.
My - kibice, dziennikarze, zawodnicy, działacze sportowi, ludzie związani z koszykówką - sprzeciwiamy się owemu pomysłowi i apelujemy do Władz PLK o wycofanie się z tego jakże niesprawiedliwego i pogrążającego wiele Klubów pomysłu.
Do naszego apelu dołączają różne znakomitości polskiej koszykówki. Wspierają nas już między innymi: Maciej Zieliński, Jarosław Zyskowski, Mateusz Kostrzewski, Dawid Przybyszewski czy Krzysztof Krajniewski.
Z dnia na dzień nasza akcja nabiera także charakteru medialnego. Dziś piszą o nas między innymi na łamach SportowychFaktów, jednego z największych serwisów sportowych w Polsce.
Wszystkich chętnych, którzy w jakikolwiek sposób mogą spowodować, iż o naszym apelu zrobi się jeszcze głośniej, serdecznie do tego namawiamy i z góry dziękujemy.
Tylko w ciągu niespełna 20. godzin do naszego protestu przyłączyło się aż 1000 osób!!!
Poniżej przedstawiam treść naszego apelu:
W związku z coraz liczniej pojawiającymi się głosami krytyki oraz apelami ze strony Klubów Tauron Basket Ligi, postanowiliśmy utworzyć wydarzeni mające na celu wyrażenie naszej negatywnej opinii co do kolejnego kontrowersyjnego posunięcia ze strony Władz Polskiej Ligi Koszykówki.
Mowa tu o jednym z zapisów regulaminu PLK, z którego wynika, że każdy Klub, którego hala będzie mniejsza niż na 3 tysiące widzów, będzie dopuszczony do rozgrywek PLK tylko i wyłącznie pod warunkiem, że zapłaci do kasy ligi karę w wysokości od 100 do 150 tysięcy złotych.
Takiemu pomysłowi przeciwstawił się już między innymi Prezes Energi Czarnych Słupsk Pan Andrzej Twardowski. Słupski Klub jest wśród siedmiu drużyn PLK, które nie spełniają owych wymagań. Co ciekawe to właśnie słupska Gryfia była procentowo najbardziej wypełnioną koszykarską halą w Polsce. Ale co to za argument?
Przepis ten uderza we wszystkie Kluby, które z przyczyn niezależnych od siebie, nie są wstanie mu podołać. I o ile Czarni to budżetowy średniak, to co powiedzieć mają takie Kluby, jak chociażby: Kotwica Kołobrzeg, ROSA Radom, Start Gdynia, Polpharma Starogard Gdański czy Jezioro Tarnobrzeg? Wiadomo także, że czym mniejsza miejscowość tym dużo uboższy Samorząd, którego nie stać na tak wielkie inwestycje, jak wymagana hala z widownią nie mniejszą niż 3 tysiące. Uważamy więc, że obarczanie tak potężnymi karami większość drużyn Tauron Basket Ligi, jest niezwykle niesprawiedliwe. Co więcej, liga zamiast próbować w jakiś sposób pomagać owym Klubom, woli doprowadzać do ich rozpadu.
Kluby, które i tak muszą przejść przez szereg innych weryfikacji, z którymi także wiążą się różnego typu opłaty czy kaucję.
Dlaczego inne rozgrywki sportowe nie mają z tym problemu? Na przykład w męskiej siatkówce, która w Polsce jest sportem dużo bardziej popularniejszym aniżeli koszykówka, niemalże połowa drużyn dysponuje halami mniejszymi niż na 3 tysiące osób i nikt nie robi z tego problemu. W piłce ręcznej podobnie. Tam większość drużyn gra w halach o pojemności tylko nieco większej niż 1 tysiąc! I co więcej, tam nikt nie każe im za to płacić!
Po raz kolejny Władze Ligi próbują żerować, bo jak inaczej to nazwać, na mniejszych ośrodkach sportowych, które i tak mają wystarczająco dużo problemów finansowych w porównaniu do innych Klubów z dużo bardziej rozwiniętych miast. Po raz kolejny także ktoś tu zapomina, że to właśnie dzięki tym ośrodkom sportowym koszykówka w naszym kraju nie upadła jeszcze tak nisko, jak upaść by mogła.
Dla tego my - kibice, dziennikarze, działacze sportowi, ludzie związani z koszykówką - apelujmy do Władz Ligi o wycofanie się z tak kuriozalnego pomysłu i wzięcia pod uwagę potrzeb Klubów oraz wreszcie ich wspierania. Choćby po przez anulowanie owego zapisu Regulaminu PLK.
Jednocześnie apel ten jest naszym głosem sprzeciwu wobec negatywnych działań Polskiej Ligi Koszykówki względem wszystkich Klubów w niej grających.
#RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ
DOŁĄCZ DO NAS!!!
czwartek, 18 kwietnia 2013
To koniec Celeja?
Tomasz Celej nie jest typem boiskowego rozrabiaka. Wszak cechuje go inteligencja, spokój, poszanowanie dla rywala. A jednak dał się ponieść emocją. I to tak, jak nigdy dotychczas w swojej zawodowej karierze. Karierze, która najprawdopodobniej właśnie dobiegła ku końcowi.
Dwa lata dyskwalifikacji i kara finansowa w wysokości 10.000zł, to skutek brutalnego incydentu, do jakiego zawodnik Startu Lublin dopuścił się w spotkaniu przeciwko Śląskowi Wrocław. Najpierw dwukrotnie, w dość radykalny sposób, rozprawił się ze swoim przeciwnikiem, za co wyleciał z boiska. Zaraz potem wymierzył "sprawiedliwość" sędziemu, w twarz którego posłał swoją pięść (do obejrzenia pod tym linkiem)."Sprawiedliwość', bowiem naoczni świadkowie nie kryją ogromnego oburzenia w związku z ewidentnym sędziowaniem pod Śląsk. Sam zawodnik, jak i klub, także dość wyraźnie wyraża swoją opinię w tej kwestii. Ale...
Przepraszał. Przeprasza. I zapewne wciąż będzie przepraszał za swoje naganne zachowanie. Oficjalnie i mniej oficjalniej. Póki co to pierwsze:
No właśnie, kariery. A jaka była kariera Celeja?
Tomasz Celej swoją przygodę z koszykówkę rozpoczynał w Lublinie. Tutaj także chciał ją zakończyć, i jak można już w tej chwili przypuszczać, udało mu się to uczynić. Zawodnik występował także w Unii Tarnów, AZS-ie Koszalin, Zniczu Jarosław, czy Anwilu Włocławek. Ma także kilka epizodów za granicą: w Niemczech i na Węgrach. Celej to także były kadrowicz, między innymi za czasów Andrzeja Kowalczyka. Ponadto w 2010 roku, jako reprezentant gospodarzy, wziął udział w konkursie rzutów za trzy punkty Meczu Gwiazd TBL. Przegrał tylko z samym Andrzejem Plutą, siedmiokrotnym triumfatorem owego konkursu. Teraz żegna się z koszykówką. Przynajmniej na dwa lata. Czy wróci? Wątpliwe. Choć jak sam pisze, chciałby godnie zakończyć swoją karierę.
Niestety, PZK-osz nie doszukał się żadnych okoliczności łagodzących. W tej sytuacji chyba możemy być pewni pożegnania tylko i wyłącznie symbolicznego. Szkoda. Legenda Celeja jest duża. Szacunek do niego ma ogromna rzesza ludzi. De facto kilka sekund przekreśliło jednak to, na co Celej pracował całe życie. Koszykarski autorytet.
Mimo zachowania absolutnie nieprzystającemu sportowcowi - czapki z głów, Panie Tomaszu! Za wszystkie te lata gry. Oby to godne pożegnanie jeszcze nastąpiło.
Dwa lata dyskwalifikacji i kara finansowa w wysokości 10.000zł, to skutek brutalnego incydentu, do jakiego zawodnik Startu Lublin dopuścił się w spotkaniu przeciwko Śląskowi Wrocław. Najpierw dwukrotnie, w dość radykalny sposób, rozprawił się ze swoim przeciwnikiem, za co wyleciał z boiska. Zaraz potem wymierzył "sprawiedliwość" sędziemu, w twarz którego posłał swoją pięść (do obejrzenia pod tym linkiem)."Sprawiedliwość', bowiem naoczni świadkowie nie kryją ogromnego oburzenia w związku z ewidentnym sędziowaniem pod Śląsk. Sam zawodnik, jak i klub, także dość wyraźnie wyraża swoją opinię w tej kwestii. Ale...
Przepraszał. Przeprasza. I zapewne wciąż będzie przepraszał za swoje naganne zachowanie. Oficjalnie i mniej oficjalniej. Póki co to pierwsze:
"Nie mam najmniejszych wątpliwości, że moje zachowanie było absolutnie naganne i nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie znajduje dla siebie żadnego usprawiedliwienia, tym bardziej, że jako doświadczony zawodnik w każdej meczowej sytuacji powinienem przestrzegać zasad fair play, zwłaszcza wiedząc, że gram w drużynie z ludźmi młodymi, którzy dopiero uczą się sportu i boiskowego savoir vivre'u. (...) Natychmiast po zdarzeniu, mając świadomość bezsensowności popełnionego pod wpływem skrajnych emocji czynu, podszedłem do sędziego, chcąc go przeprosić. Nie dyskutowałem ze słuszną decyzją, wykluczenia mnie z dalszej części meczu, wiedząc, że sędziowie nie mogli zachować sie inaczej. Po zakończeniu spotkania raz jeszcze próbowałem rozmawiać z arbitrem, który uczestniczył w zajściu, by przeprosić za swoje zachowanie - ale rozumiem jego odmowę. Spotkałem się z komisarzem spotkania i wyjaśniłem okoliczności zajścia. Jest mi ogromnie przykro, ze na koniec mojej kariery sportowej stałem sie wbrew swoim chęciom, a za sprawą niepotrzebnych emocji negatywnym bohaterem meczu"
No właśnie, kariery. A jaka była kariera Celeja?
Tomasz Celej w objęciach Andrzeja Pluty.
Tomasz Celej swoją przygodę z koszykówkę rozpoczynał w Lublinie. Tutaj także chciał ją zakończyć, i jak można już w tej chwili przypuszczać, udało mu się to uczynić. Zawodnik występował także w Unii Tarnów, AZS-ie Koszalin, Zniczu Jarosław, czy Anwilu Włocławek. Ma także kilka epizodów za granicą: w Niemczech i na Węgrach. Celej to także były kadrowicz, między innymi za czasów Andrzeja Kowalczyka. Ponadto w 2010 roku, jako reprezentant gospodarzy, wziął udział w konkursie rzutów za trzy punkty Meczu Gwiazd TBL. Przegrał tylko z samym Andrzejem Plutą, siedmiokrotnym triumfatorem owego konkursu. Teraz żegna się z koszykówką. Przynajmniej na dwa lata. Czy wróci? Wątpliwe. Choć jak sam pisze, chciałby godnie zakończyć swoją karierę.
"Mam świadomość, że ze względu na mój wiek, kara dyskwalifikacji wykluczająca mnie z rozgrywek ligi koszykówki będzie de facto oznaczała, że nie wrócę już do czynnego uprawiania sportu.
Będąc w pełni świadomym naganności popełnionego przeze mnie wykroczenia i jego konsekwencji nie kwestionuję zasadności kary. Zwracam się jednak do Pana Prezesa z uprzejmą prośbą o taki jej wymiar, który pozwoli mi – przez wzgląd na ponad dwudziestoletni staż zawodniczy i umiejętności, którymi mógłbym wspierać jeszcze lubelską koszykówkę – na godne zakończenie mojej kariery sportowej"
Niestety, PZK-osz nie doszukał się żadnych okoliczności łagodzących. W tej sytuacji chyba możemy być pewni pożegnania tylko i wyłącznie symbolicznego. Szkoda. Legenda Celeja jest duża. Szacunek do niego ma ogromna rzesza ludzi. De facto kilka sekund przekreśliło jednak to, na co Celej pracował całe życie. Koszykarski autorytet.
Mimo zachowania absolutnie nieprzystającemu sportowcowi - czapki z głów, Panie Tomaszu! Za wszystkie te lata gry. Oby to godne pożegnanie jeszcze nastąpiło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)