środa, 16 stycznia 2013

Dopingujmy!

Nie będzie to tekst porywający, pewnie też nie wyzwoli u Was żadnych pozytywnych emocji. Bo sytuacja w jakiej się obecnie znajdujemy wcale nie jest do pozazdroszczenia.

fot. Łukasz Capar

Tak wiele myśli chodzi mi po głowie, aż nie wiem od czego zacząć. Albo czy zaczynać w ogóle.

Na mój koszykarski mętlik składa się wiele kwestii. A zaczęło się od pytania - a w zasadzie to stwierdzenia - mojego serdecznego Kolegi z Trójmiasta.

-Wiesz co, Karol. Ci Wasi Czarni to chyba powoli się wypalają - stwierdził.
-Nieprawda - odpowiedziałem, bądź co bądź.

Teraz to ja stwierdzam, że najprawdopodobniej oszukałem samego siebie. Tak, Czarni się wypalają. A wraz z nimi wypalam się i ja. Wypalam kibicowsko. Ale chyba nie tylko ja. I nie tylko Czarni.

Czym to jest spowodowane, naprawdę nie wiem. A chciałbym wiedzieć. Albo wiem, ale nie do końca. Albo po prostu przypuszczam, że nie wiem. A tak naprawdę wiem. W zasadzie to już nic nie wiem.
Tak inny jest to sezon od pozostałych...

Inny w wielu kwestiach. Przede wszystkim zacznijmy od zupełnie nowego składu, który był dość ryzykownym posunięciem Zarządu Energi Czarnych. Raz, że wiadomo było, iż to nie spodoba się kibicom. Dwa, że zupełnie nie wiedziano, czego się spodziewać po nowej drużynie. I po trenerze, kolejnym debiutancie w łaskach Czarnych Panter. Dziś - jeszcze nieco nieśmiało - możemy stwierdzić, że owe ryzyko się nie opłacało.

Nie opłacało się z wielu przyczyn. Przede wszystkim ucierpiały wizerunek Czarnych, jak i ich dotychczas nienaganna marka; tak kiepskich relacji na linii Kibice-Klub dawno już nie było. Nie ma także wyników sportowych, a trenera akceptują tylko i wyłącznie ludzie związani z zespołem. Nie ma również tak wyjątkowego dopingu, jaki zwykle bywał; trybuny zamiast robić się czerwone, bardziej przypominają kolory tęczy. I do tego coraz bardziej świecą pustkami. A kiedy Czarnych ostatni raz pokazywano w telewizji? Eh, ja nie pamiętam, a sprawdzać mi się nie chce. I'm sorry.

Psują się relacje, psuje się atmosfera. Osoby blisko związane z klubem już teraz ostrzegają albo też straszą, że za chwilę koszykówki w Słupsku może nie być w ogóle. Mają rację. Znajdujemy się w położeniu zupełnie innym niż jeszcze dwa czy trzy sezony temu. Wtedy nie tylko mieliśmy świetnie zapowiadającego się trenera, wspaniałą drużynę, jeszcze lepszą otoczkę. Nie piszę, że obecnej drużynie czegoś brakuje (no poza klasowym trenerem), wszak pokazała ona przecież, że grać potrafi. Brakuje czegoś zupełnie innego. I tak, rozchodzi się tu o atmosferę. Choć mówi się, ze jak są wyniki to jest i atmosfera. Gówno prawda.

Czytam, że z drużyną powinno się być na dobre i na złe. Że jak tak można gwizdać na trenera, machać w jego stronę białymi chusteczkami. Jak można skreślać swój zespół, krytykować go, a już w ogóle jak można w niego nie wierzyć. Czy oby na pewno wszyscy to piszący zawsze postępowali w stosunku do drużyny fair? No proszę, zastanówcie się Państwo. Już? To teraz ja zadam pytanie - co by było, gdyby nie Ci kibice? Gdyby nie ich ciężko zarobione pieniądze wydawane na bilety? Gdyby nie ich doping na meczach, który określany jest jako najgorętszy na koszykarskiej mapie Polski? Gdyby nie ich zapał, energia, pasja? Gdyby nie to, że po prostu są? Oni też chyba mają prawo wymagać, prawda?

Owszem, z drużyną powinno się być na dobre i na złe. Ale kibice to co, margines sportowy?
Ich można wielbić tylko wtedy, kiedy są przychylni? Kiedy wykrzykują "Czarni! Czarni!"? Kiedy nie krytykują, a wręcz przeciwnie - chwalą?

"Wy tu będziecie zawsze, a my przyjdziemy i wyjedziemy ładnymi samochodami" mówił kiedyś do słupskich fanów Igor Griszczuk. Dziś spoglądam na niego we wrocławskiej hali "Orbita" i przypominam sobie te piękne czasy. I nawet gdy przegrywaliśmy dziewiąty mecz z kolei czułem poczucie dumy. Takie samo, kiedy mieliśmy podobny bilans wygranych. Co czuję dziś? Żal, smutek, rozczarowanie...

Ten smutny sezon jest jeszcze do uratowania. Pewnie nawet z trenerem Linartasem na ławce. Ale czy do uratowania jest ta coraz bardziej przykra atmosfera, która wciąż wytwarza się podczas meczów i nie tylko?

Siedzę z papierosem w ręku (kolejne postanowienie noworoczne, ale wreszcie rzucę w cholerę!) i zastanawiam się, jak podejść do sobotniego starcia. Postanowiłem, że będę dopingował. No bo z drużyną powinno się być na dobre i na złe. A że są w tej drużynie postaci, dla których naprawdę warto dopingować, dlatego gorąco Was do tego dopingu namawiam. Przynajmniej na początku. Potem zróbcie, co uważacie za słuszne. Ale przynajmniej na początku...

1 komentarz:

  1. moim zdaniem na poprawę sytuacji między kibicami a klubem potrzebe są zmiany, i to nie tylko wewnątrz drużyny, i nie mówię tu o osobie prezesa

    OdpowiedzUsuń