sobota, 6 października 2012

Obraz nędzy

Gwizdy na trybunach, wychodzący przed końcem spotkania kibice, wielka złość i rozczarowanie. Nie tak miał wyglądać początek sezonu w wykonaniu Energi Czarnych, nie tak miało wyglądać ich pierwsze spotkanie w Gryfii.


Nie było tańców, nie było zabawy. Zresztą komu w ogóle było do śmiechu? No chyba że kibiców bawił widok słupskich koszykarzy potykających się o własne nogi. Żeby tylko tyle.

To był horror, droga przez mękę. Nie napiszę, że zawodnicy nie mieli w sobie ambicji, bo widać, że ją mają. Nie napiszę, że nie walczą, bo dostałem zapewnienie, że każdy zapiernicza jak tylko może. Napiszę jednak, że nie mają żadnej motywacji, żadnych zagrywek, żadnych sensownie rozrysowanych akcji. Nie ma też obrony, która w koszykówce jest sprawą kluczową. Nie ma zawodnika, który napędziłby atak. W drużynie jest za to ponoć chemia, szkoda tylko, że nie widać jej za bardzo na boisku. Co więc trzeba zrobić, żeby było lepiej?

A no właśnie. To najlepiej powinien wiedzieć sam trener. Tyle tylko, że albo jest ślepy albo liczy na to, że wszystko jakoś się ułoży. To odnośnie meczu. Bo do cholery - jak można trzymać na boisku przez ponad 26 minut zawodnika, który w danym spotkaniu bardziej szkodzi niż pomaga zespołowi. Zawodnika, który gubi piłkę, boi się rzucać, wejść na kosz. Z całym szacunkiem i wyrazami sympatii do Mateusza Kostrzewskiego, nie wątpię w jego umiejętności, ale najwyraźniej ma swoje gorsze mecze. Drugi paradoks, czyli najjaśniejszy punkt w zespole jest czarny i gra najmniej. No dobra, prawie najmniej. Zaraz po Michale Nowakowskim. Tym samym, na którego spadał cały ciężar gry. Czy więc problem tkwi w trenerze? 

Historia wczorajsza, a w zasadzie to nawet dzisiejsza. Pozwólcie, że nazwisko zachowam dla siebie. 

-Tylko proszę, odpowiedz szczerze. Obiecujesz?
-Ja zawsze jestem szczery. 
-Uważasz, że z Linartasem coś ugracie?

(dłuższa chwila zastanowienia, nieśmiałość)

-Tak. 

Wierzę mu. 

Los kibica nie zawsze jest łaskawy. Nikt nie mówił, że będzie lekko. Po meczu powiedziałem sobie, że do Radomia nie pojadę. Po tym 'TAK' zmieniłem zdanie. 

W zasadzie to zdanie zmieniłem po całej rozmowie. Stwierdzenie 'dajmy im czas' jest idiotyczne, ale już 'dajmy im szansę' brzmi lepiej. Moja ostatnia to właśnie spotkanie z Radomiem. W zasadzie to nie wynik będzie tu grał rolę, choć wygrana zawsze cieszy, a przegrać z beniaminkiem nie wypada. Ważne dla mnie będzie jak zaprezentuje się zespół. Jego styl. 

Dlatego wierzmy, bo wiara czyni cuda. Wiem, że wierzyć w tej sytuacji jest trudno. Wiem także, że wielu nie widzi w tej drużynie potencjału. Mam jednak nadzieję, że już niebawem wszyscy zmienimy zdanie. 

Życzę Wam tego...


Chłopaki, głowa do góry! 

fot. energa-czarni.pl

5 komentarzy:

  1. pierdolenie o szopenie. Ja nie wierzę ani w potencjał ani w to 'tak'

    OdpowiedzUsuń
  2. Kotwa Was rozjedzie

    OdpowiedzUsuń
  3. wiara?! ponoc czyni cuda... tu potrzeba znacznie wiecej! uwielbiam nasz klub co nie zawsze przeklada sie na druzyne. brak pomyslu, brak motywacji, brak chemi, brak zawodnikow ktorzy wiedza czym jest liga czym jest dla nas kibicow kazde zwyciestwo, kazdy mecz wygrany u siebie, badz chociaz chec zwyciestwa, widoczna golym okiem! ja wierze, nadal bede, czekam, klaszcze, nie wychodze, bede! J.

    OdpowiedzUsuń