wtorek, 6 września 2011

Polak potrafi czyli (wyjątkowo) pechowy debiut piłkarzy na PGE Arenie

Co by było gdyby Franciszek Smuda pozostawił na boisku Kubę Błaszczykowskiego...
Co by było gdyby Wawrzyniak nie poślizgnął się w ostatniej akcji meczu...

Zmarnowana szansa, czas popłynął, już go nie zawrócisz. Historii nowej też nie napiszesz. Mentalności Polaków również nie zmienisz. Klątwy polskich piłkarzy nie przerwiesz.

Jak nie Wisła Kraków, która w historycznym meczu w ostatnich minutach wypuściła awans do Ligi Mistrzów, tak teraz reprezentacja Polski, która w ostatnich sekundach mogła odnieść historyczne, bo pierwsze, zwycięstwo nad odwiecznymi rywalami - Niemcami. Mogła. Jest za to remis. Wstrętny, paskudny, niesatysfakcjonujący, bo zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Jednak przed meczem taki wynik bralibyśmy w ciemno i przyjmowali z radością.


Cóż, nie udało się. Jednak nie oszukujmy się, Polacy w tym meczu na zwycięstwo nie zasługiwali. Nawet na remis. Znów boję się pomyśleć co by było...gdybyśmy w drużynie nie mieli takiego gościa jak Wojciech Szczęsny. To mu przede wszystkim, albo i w całości, możemy zawdzięczać remis w dzisiejszym meczu. To on swoimi lotami pokazał jakiej klasy bramkarza mamy w swoich szeregach. To on bez wątpienia zasłużył na miano zawodnika meczu i to on zbierałby laury po zwycięstwie. Zwycięstwa jednak nie ma, jednak Szczęsny i tak jest dziś bohaterem narodowym. A mogła nim być cała polska drużyna.

Zawiodła przede wszystkim obrona. Zawiedli też kibice. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem ich tak słaby doping przy okazji meczu reprezentacji granym u siebie. Swój pomysł z oficjalnym klubem kibica reprezentacji Polski PZPN może włożyć sobie między bajki, bo dziś na trybunach w większości spotkania mieliśmy prawdziwy piknik. Atmosfera niczym nie przypominająca tej z Wrocławia. I o ile w siatkówce Gdańsk się sprzedał, tak w piłce nożnej fani dostosowali się do poziomu meczu. Było mizernie. Debiutu kadry na PGE Arenie do udanych więc zaliczyć raczej nie możemy. Zarówno na boisku jak i na trybunach. A jak Grzegorz Lato-najgłośniej wygwizdany tego dnia na stadionie-dalej chce prowadzić taką politykę z kibicami jaką prowadził dotychczas, to na jej kolejne 'efekty' długo pewnie czekać nie będziemy musieli.

Cytat meczu:

'Przydałoby się zwrócić uwagę Szpakowskiemu i Lubańskiemu, żeby mówili trochę ciszej, bo zagłuszają oficjalny Klub Kibica Reprezantacji.'


ps. Mecz miał być wyjątkowy, więc i wpis o kopanej na blogu również wyjątkowo jednorazowy. Szkoda tylko, że w kontekście remisu, tym bardziej, że wygrana przeszła Polakom koło nosa.


poniedziałek, 5 września 2011

Przegląd prasy. Temat: Asseco Prokom

Nie tego się spodziewałem przeglądając dzisiejszą prasę. Miałem nadzieję, iż w gazetach nie co więcej miejsca zostanie poświęcone decyzji PLK o wyłączeniu Asseco Prokomu z pierwszej części sezonu TBL. Jednak papierowe wydania największych dzienników w Polsce zdominowały informację z innych sportowych aren. I taki też prawdopodobnie był cel władz ligi, które ogłaszając swoją decyzję w piątek, wiedziały co czynią. Cieszy za to reprezentacja Polski koszykarzy o której piszę się dużo. Jednak wzmianki o skandalicznych poczynaniach Panów Bachańskiego, Jakubowskiego i Widomskiego także się pojawiły.

Dużo miejsca o decyzji PLK poświęcił Dziennik Bałtycki (Polska The Times). Paweł Durkiewicz swój artykuł zatytułował "Politycy wokół polityki mistrzów" i jak wskazuje sam nagłówek, na politykach dziennikarz skupił się najbardziej, choć nie tylko. W zamieszczonym artykule znaleźć można żałośnie śmieszne wypowiedzi prezesa Asseco Prokomu, Przemysława Sęczkowskiego, który mówi między innymi: -Chcemy promować koszykówkę na poziomie europejskim, a niestety nie da się pogodzić wszystkich meczów w trzech ligach, tak jak w ostatnim sezonie.

I w tym miejscu zadam po raz setny te same pytanie. Mianowicie: Jeśli Prokom nie jest wstanie pogodzić Euroligi, VTB i TBL, to po jaką cholerę pchał się do tych trzech lig na raz? Jednak najlepsze dopiero przed nami...

W dalszej części artykuły Pawła Durkiewicza, prezes Prokomu stawia śmiałą tezę: -Myślę, że w zeszłym sezonie liga polska była zła, że graliśmy od początku, a nie od późniejszego etapu. Były sygnały z innych klubów, że zespoły są zmęczone sytuacją, w której na przełożone mecze z nami trzeba było czekać dwa czy trzy tygodnie.

Żałosne, doprawdy żałosne. Nie wiem czy rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce, ale Sęczkowski gada bez sensu, szukając jakiś paranienormalnych argumentów, kompletnie dla mnie nielogicznych. Większość klubów w przeciągu krótkiego epizodu Asseco Prokomu w VTB przełożyło z nimi mecze maksymalnie dwa razy. Termin był długi, było więcej czasu na przygotowanie, rozpracowanie Gdynian, a każdy o dacie meczu wiedział długo przed jego rozpoczęciem, więc o jakim 'zmęczeniu' możemy mówić? Paradoks.

Teraz pora na najlepszy wątek z wypowiedzi Sęczkowskiego, który osobiście wziąłem do siebie. -Nie przykładam wielkiej miary do komentarzy internetowych, nie wiem zresztą, czy piszą te rzeczy kibice, czy może ludzie źli na cały świat, sfrustrowani swoim życiem.

I teraz nie zawaham się użyć słowa 'Idiota'. Tak, właśnie tak, Pan Sęczkowski jest dla mnie skończonym idiotą. Albo jest tak głupi i ślepy, albo nie zauważa problemu o którym mówi tysiące ludzi złych na ten cały świat, którzy są sfrustrowani swoim życiem i właśnie pojawiła się okazja, by mogli swoją frustracją 'wyżyć się' się na wielce poszkodowanym, biednym, nigdzie niechcianym i powoli nienawidzonym klubem, jakim stajem się Asseco Prokom Gdynia. Zresztą o tej nienawiści można w dzisiejszym wydaniu Dziennika Batyckiego przeczytać. Jednak jeszcze za nim o niej, to ostatnie zdanie należące do ogarniętego niewiedzą prezesa Sęczkowskiego: -Przecież gramy w polskiej lidze. Polska liga jest dla nas najważniejsza.

Wypowiadając te słowa Pan Sęczkowski sam siebie zbłaźnił na całej linii, a przecież leżącego się nie kopię. Pozostawię więc ową wypowiedź prezesa Asseco Prokomu bez komentarza.

Tymczasem przechodząc do dalszej części tekstu Pawła Durkiewicza, trudno nie zgodzić się z tym o czym piszę dziennikarz:

"Od momentu przejęcia sterów przez Jacka Jakubowskiego liga czyniła powolne, lecz systematyczne postępy pod względem wizerunku medialnego i popularności. Jednak po werdykcie w sprawie gdyńskiej wszystko wskazuje na to, że niepoważnymi rozgrywkami, mało kto będzie się interesował. Niemal cała koszykarska Polska jest bardzo zła.
Niestety, straci też Asseco Prokom, dla którego uzyskanie zgody na uniknięcie połowy ligowego sezonu jest pyrrusowym zwycięstwem.
O ile normalną rzeczą jest w sporcie hasło 'bij mistrza' teraz niechęć kibiców z całej Polski do gdyńskiego klubu przeradza się powoli w nienawiść. Przesadzam? Wystarczy zajrzeć na dowolne fora internetowe o tematyce koszykarskiej, gdzie sympatycy tej dyscypliny sportu bez ogródek wyrażają swoje niezadowolenie i zapowiadają bojkot Asseco Prokomu Gdynia.
W tych warunkach żółto-niebieskim ciężko będzie pełnić rolę okrętu flagowego krajowego basketu... Nie pomogą chyba nawet piękne cheerleaderki. Szkoda."

Sporo miejsca decyzji PLK poświęca również Gazeta Wyborcza. Dzisiejszą pierwsza stronę coponiedziałkowego dodatku "Sport.pl" zdominowała koszykówka. Obok wielkiego zdjęcia z nagłówkiem "TURCJA PODBITA", znajduje się komentarz do całej sprawy związanej z Asseco Prokomem Rafała Steca, pt. "Mistrz Polski bojkotuje ligę". A w nim autor zauważa:

"(...) Zamiast trwonić czas na mecze z Siarką Tarnobrzeg - jak cierpliwie tłumaczyli - będą grali z Žalgirisem Kowno albo CSKA Moskwa. Przekaz był jasny - porównywanie Tarnobrzega do Kowna byłoby śmiechu warte, a koszykarze Siarki, którzy uparli się awansować do najwyższej ligi i mierzyć z Asseco, nie wyglądają wiele mądrzej niż osły, co to próbują udawać konie.

Tego jeszcze w naszym sporcie nie było. Mistrz Polski bojkotuje polską ligę, a szefowie koszykówki gwiżdżą na protesty klubów i pozwalają, by o tytuł bili się równi i równiejsi. Najrówniejsi grają w Gdyni, a sponsoruje ich przypadkowo akurat filantrop ratujący jałmużnami reprezentację i PZKosz. Związek odebrał lidze jej mistrza.

(...) Cała historia przypomina, jak nisko upadła u nas ligowa koszykówka. Gdyby monopolista siatkarski - Skra Bełchatów - miał zostać aż tak uprzywilejowany, zbojkotowani rywale pewnie by zagrozili, że też zbojkotują obrońcę tytułu - na finiszu, by mistrz nie miał szans tytułu obronić. I w ogóle wybuchłaby chryja nie z tej ziemi."


Gdy przerzucimy 'Wyborczej' kilka stron dalej, przeczytać będzie można artykuł Łukasza Ceglińskiego. A w nim dziennikarz zwraca uwagę na korzyści jakie będzie miał Asseco Prokom z udziałów w VTB, a także prezentuje wyniki pewnej sondy...

"(...) Prokom chce grać tam m.in. dlatego, że do tej ligi nie dokłada się tyle, ile do innych pucharów - sponsorowana przez rosyjski bank liga zwraca dużą część kosztów związanych z grą i nagradza zwycięskie zespoły pieniędzmi. Rywalizacja z czołowymi zespołami Rosji, Litwy czy Łotwy jest też dla Prokomu lepsza ze sportowego punktu widzenia niż spotkania z dużo słabszymi drużynami końca polskiej ligi.

Większość klubów Tauron Basket Ligi jest oburzona - w sondzie przeprowadzonej przez "Gazetę" ośmiu z 13 prezesów sprzeciwiło się wyłączeniu Prokomu, dwóch wstrzymało się od głosu, trzech nie odebrało telefonu. Kazimierz Wierzbicki, właściciel Trefla Sopot, w liście otwartym do władz ligi i związku napisał: 'Jednym podpisem odebrano dziś kibicom w całej Polsce możliwość emocjonowania się rywalizacją ich ulubieńców z najlepszą polską drużyną, a klubom ważną część ich budżetu, jaką stanowią dochody ze sprzedaży biletów na mecz z mistrzem Polski'."

Bardzo dużo miejsca decyzji PLK poświęca również "Głos Pomorza". Krzysztof Nałęcz swój artykuł tytułuje "To antykoszykówka" i o rozwiązaniu władz ligi piszę w kontekście skandalu, zaś ich argumenty określa jako groteskowe. W swoim załączonym komentarzu, autor zwraca również uwagę na postawę prezesów pozostałych klubów TBL:

"W tej sprawie na pewno jednym głosem nie będą mówić prezesi klubów PLK. Wielu jest po prostu od tegoż PLK zbyt uzależnionych. Ostre wymagania jakie liga, i dobrze, stawia klubom aspirującym do gry w ekstraklasie, czasami są na tyle trudne do spełnienia, że bez 'pewnej wyrozumiałości' wiele drużyn w ogóle by nie grało."


Niestety, w innych papierowych wydaniach gazet na próżno jest szukać artykułów dotyczących wyłączenia Asseco Prokomu z części sezonu Tauron Baske Ligi. Najbardziej zawiódł mnie Przegląd Sportowy, który w poniedziałkowym wydaniu gazety ani zdania nie poświęca w tym temacie. A szkoda.


niedziela, 4 września 2011

Nędzna banda trojga

Postanowiłem, że ochłonę i dopiero wtedy napiszę coś od siebie w sprawie podjętej już decyzji przez PLK o wyłączeniu Asseco Prokomu Gdynia z pierwszej fazy rozgrywek Tauron Basket Ligi w sezonie 2011/2012. Emocje wciąż jednak we mnie tkwią, a i uznałem, że hamować się nie będę. Napiszę po prostu to, co mi leży na sercu.

Czuję się oszukany i jestem cholernie wściekły. Banda ludzi bez honoru, mająca głęboko gdzieś zdanie tysięcy kibiców, podjęła w imieniu ich, jak i pozostałych 13 drużyn Polskiej Ligi Koszykówki decyzję niezgodną z regulaminem ligi, niezwykle kontrowersyjną, skandaliczną i chorą. Upraszczając, wyłączyła mistrzów Polski - Asseco Prokom Gdynia - z I fazy rozgrywek TBL.

Ludzie, którzy podjęli ową decyzję, są dla mnie skończeni. Raz na zawsze powinni zniknąć z polskiej koszykówki. Ośmieszyli nas kibiców, nasze ukochane kluby, jak i całą polską ekstraklasę koszykarzy. Podzielili nas na lepszych i gorszych, przy czym tymi lepszymi jest drużyna Asseco Prokomu, a gorszymi cała reszta ligi.

Prezes Bachański jest zaś dla mnie zwykłym krętaczem i kłamcą. Obiecywał nam nową jakość, lepszą ligę i wyjście z kryzysu polskiej koszykówki. Tym czasem znajdujemy się w otchłani przepaści. Za swojej trwającej kadencji podjął decyzję, która może mieć w późniejszym czasie fatalne skutki. Już ma. Kierował się swoimi własnymi interesami, w dupie mając to, co mówią kibice. Ich zdanie najmniej go interesowało. Nie podjął z nimi żadnej rozmowy, nie pytał o opinię. Ważne było tylko to, by nie podpaść Ryszardowi Krauzemu, wieloletniemu sponsorowi PZKosz. No i przy okazji nadarzyła się okazja, by do kasy związku wpadło małe co nie co.

Jednak była to nie tylko decyzja Bachańskiego. Pod nią podpisali się również Jacek Jakubowski (prezes Polskiej Ligi Koszykówki) jak i Marcin Widomski (przewodniczący Rady Nadzorczej Polskiej Ligi Koszykówki). Ci panowie zgodzili się na kuriozalny pomysł, kompletnie mijający się z zasadą gry fair play. Najprawdopodobniej przyczynili się również do tego, iż poziom rozgrywek w nadchodzącym sezonie, ich oglądalność, prestiż jak i zainteresowanie nimi - spadną. Podjęli decyzję krzywdzącą inne kluby Tauron Basket Ligi. Jednocześnie odebrali możliwość rywalizacji z najlepszą koszykarską drużyną w kraju przynajmniej sześciu klubom ekstraklasy. Władze ligi po prostu stchórzyły. Bały się powiedzieć 'NIE'. Okazały się nędznymi pionkami w grze, której przewodzi Ryszard Krauze - szef rady nadzorczej gdyńskiego klubu, jak i wieloletni sponsor Polskiego Związku Koszykówki. Wszystko co on powie i zrobi uznawane jest za rzecz świętą i niepodważalną. Kto się sprzeciwi, jest stracony. Nie od dziś zresztą Polska Liga Koszykówki jest pobłażliwie nazywana "Prywatną Ligą Krauzego". I chyba rzeczywiście coś w tym jest. Kiedy to się skończy? Kiedy PZKosz wreszcie będzie traktowało wszystkie kluby na równi? Bo na jaką cholerę mamy rozgrywać ponad półrocze zawody, kluby mają wydawać ogromne pieniądze na zawodników, a kibice mają emocjonować się walką o mistrzowski tytuł, kiedy z góry założone jest, iż trofeum zdobyć ma Asseco Prokom. I gdyby było tego mało, Polska Liga Koszykówki robi wszystko ku temu, by tak się właśnie stało.

Kolejna abstrakcja - to jak PLK mydli oczy kibicom, niedorzecznymi argumentami tłumaczy swoją decyzję i na siłę wciska nam jej pozytywy wzięte z kosmosu. Nic, absolutnie nic nie wspominając o jej wadach.
"Szanujemy poglądy kibiców i zawodników oraz przyjaciół koszykówki. Zdajemy sobie sprawę z tego, że decyzja może wydawać się kontrowersyjna. Chcielibyśmy jednak zaznaczyć, że została ona podjęta po rozważeniu wszystkich argumentów i poprzedzona wnikliwą analizą sytuacji."
'Szanujemy?' Kto z tymi kibicami choć próbował rozmawiać? Kto choć zapytał ich o zdanie?
'Może wydawać się kontrowersyjna?' Nie, no gdzieżby. Przecież to normalne, że w każdej lidze nie gra jej mistrz. Normalne jest również jego faworyzowanie i pobłażliwość w stosunku do niego. No i przy okazji godzenie się na każdy warunek, który miałby on postawić.
"Drużyna Asseco Prokom Gdynia uzyskała uprzednio zgodę na występy w lidze VTB. Po analizie nowego - znacznie rozszerzonego - systemu rozgrywek ligi VTB, terminarza Euroligi oraz proponowanych rozwiązań w Tauron Basket Lidze, należy dojść do wniosku, że połączenie występów w tych trzech rozgrywkach nie jest możliwe. Podjęta przez PZKosz i PLK wspólna decyzja to trudny kompromis"
'Połączenie występów w tych trzech rozgrywkach nie jest możliwe.' To po jaką cholerę do tych trzech rozgrywek się pchali? Chcieli, to niech teraz mają. Jednak w tym wszystkim najśmieszniejsze jest to, iż starty w mało ważnej VTB są dla mistrzów Polski większym priorytetem niż walka w rodzimej lidze. Tak samo jak i dla władz tej rodzimej ligi. Śmieszne, prawda?

'Trudny kompromis.' Litości, jaki kompromis? Byłby on wtedy, gdyby władze ligi zapytały o zdanie jej kluby, a te wyraziłyby swoją pozytywną opinię na ten temat. Jednak w tej grze nikt poza Prokomem się nie liczył.
"Naszym wspólnym celem jest ochrona prestiżu rozgrywek polskiej ekstraklasy, których organizatorem jest Polska Liga Koszykówki S.A. Będziemy dążyć do stworzenia warunków do dalszego rozwoju tej ligi i ochrony jej interesów."
Prawdziwy żart i hit zarazem.
Jaki wspólny cel i jaka ochrona prestiżu ligi? O jakim jej prestiżu w ogóle możemy mówić? Ekstraklasa koszykarzy stała się pośmiewiskiem. Zrobiono z niej prawdziwy cyrk. Zresztą w jakiej prestiżowej lidze nie gra jej mistrz?

'Dalszy rozwój ligi?' Po pierwsze - żadnego rozwoju nie widać, po drugie - jak ona ma się w ogóle rozwijać, skoro nie gra w niej jej najlepsza drużyna? Pozostałe zespoły PLK zostały zaś w sposób prymitywny upokorzone. Zrobione z nich te słabe, które mistrzowi nawet do pięt nie dosięgają. Poza tym o jakim rozwoju mówimy, kiedy kilkadziesiąt koszykarzy w tym wielu młodych Polaków, nie zasmakuje nawet w tym sezonie rywalizacji z Asseco Prokomem. Ktoś tu sobie chyba robi 'jaja'. Nie sądzicie?

Polska Liga Koszykówki skompromitowała się, a upraszczając, to ludzie nią zarządzający ją skompromitowali. Na wiele miesięcy odebrali kibicom nadzieję, że może być lepiej. Odebrali również ducha walki, pokazali, iż w Polsce wszystko jest możliwe. Wystarczy tylko, że posiadasz odpowiednią ilość gotówki, a jesteś królem tego świata. W tym wypadku - tej ligi. Tauron Basket Ligi. Zamiast pomagać biedniejszym klubom, walczyć o jej lepszą jakość, to jej władze szukają jak najbardziej podstępnego pomysłu, by kolejnego mistrza - mistrzowi ułatwić. Znajdujemy się w lidze w której rządzą układy i układziki, w której Asseco Prokom jest nietykalny i która dzięki prezesowi Bachańskiemu miała odbudować swoją renomę, a tak naprawdę co raz bardziej schodzi na psy. Dno Panie prezesie, dno. I pamięta Pan, że to wszystko będzie Pańska wina. Kibice Pana rozliczą. Zobaczy Pan.

Protesty
Najpierw, jeszcze tuż przed ogłoszeniem decyzji PLK, pojawił się protest kibiców na Facebooku Do dziś zgromadził on prawie 1600 osób.

Potem, gdy już PLK decyzję podjęła i ją przekazała do wiadomości publicznej, natychmiast zareagował Prezes Trefla Sopot, Pan Kazimierz Wierzbicki. Wysłał on do Panów Bachańskiego, Jakubowskiego i Widomskiego list otwarty w którym czytamy między innymi, iż 'Decyzja ta nie tylko jawnie narusza konstytucyjne zasady równości wobec prawa i równych szans wszystkich podmiotów, ale także stoi w sprzeczności z przepisami regulującymi organizację rozgrywek koszykówki w Polsce. Zwolnienie mistrza Polski z rywalizacji w lidze godzi bezpośrednio w interesy samej ligi, jej udziałowców i uczestniczących w rozgrywkach klubów, a w konsekwencji w całą polską koszykówkę.' Całość przeczytać można TUTAJ

Zaraz po tym jak Trefl Sopot opublikował informację o proteście klubu, rzesza kibiców koszykówki gratulowała im odwagi, determinacji i jak najbardziej popierała akcję. Takie poparcie powstało nawet na Facebooku Przez zaledwie jeden dzień dołączyło do niego ponad 1000 osób, a kolejne wciąż przybywają.

Na całej linii zawiódł zaś Andrzej Twarowski, Prezes Energi Czarnych Słupsk. W rozmowie dla Sportowych Faktów uznał on decyzję ligi za 'najmniejsze możliwe zło'. Nie trzeba było długo czekać na odzew kibiców. Zarówno tych ze Słupska, jak i pozostałej części Polski. Wszyscy słowami Twardowskiego byli zbulwersowani. Ja również. Tym bardziej, iż słowa prezesa są utożsamiane z klubem, jego miastem i kibicami. W tym także więc i mnie, bo do tych fanów siebie zaliczam. Podobno do własnego gniazda się nie robi, jednak nie wiem co kierowało Prezesem Twardowskim. Czy jest on aż tak ślepy, że nie zauważa obecnej sytuacji w jakiej znalazła się liga, czy może po prostu ma w tym jakiś interes? Osobiście ubolewam nad wypowiedzią "Twardego", który okazał się miękkim. Tyle w temacie.

Kończąc chciałbym zaprosić do udziału w ankiecie, którą znajdziecie TU oraz zaprezentować treść maila zwrotnego, którego przesłał mi Jan Michalski, Prezes PGE Turowa Zgorzelec:

"W tej chwili nie komentujemy decyzji PLK. Wynika, to z choćby z tego, że chcemy na spokojnie przeanalizować sytuację. Mogę obiecać, że swoje stanowisko opublikujemy w formie oświadczenia."

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Kibice mają głos: 'Zdecydowane NIE dla TBL bez Asseco Prokomu!'

Na Facebooku zainicjowałem akcję pt. 'Zdecydowane NIE dla TBL bez Asseco Prokomu!'. Akcję, którą poparło na tą chwilę już prawie pół tysiąca osób. Akcję, która ma pokazać Polskiemu Związkowi Koszykówki, co na temat ewentualnego wyłączenia mistrzów Polski z I fazy rozgrywek Tauron Basket Ligi w sezonie 2010/2011 myślą kibice.

Liga bez Prokomu? To już kiedyś było przerabiane - przed startem ubiegłych rozgrywek. Taki pomysł się pojawił, choć na szczęście wraz z nim pojawiło się mnóstwo negatywnych opinii na ten temat i niedorzeczne rozwiązanie nie weszło w życie ekstraklasy koszykarzy. Wówczas odetchnęliśmy z ulgą. Teraz znów gdyński klub chcę ominąć grę w rundzie zasadniczej, od razu kwalifikując się do play-off Tauron Basekt Ligi. I tym razem wydaje się, że szanse na to są większe. Zarząd ligi przygotował już nawet dwa wstępne terminarze rozgrywek. Jeden z Prokomem od początku sezonu, drugi - na wypadek, gdyby mistrzów Polski jednak wraz z początkiem rozgrywek zabrakło.

Po pierwsze. Sam klub Asseco Prokomu kierując taką prośbę do Polskiego Związku Koszykówki kompromituję się. I na nic się mają usprawiedliwienia, mówiąc o jego grze w rozgrywkach zagranicznych: Eurolidze i VTB. Mistrzowie Polski zapomnieli chyba, że to dzięki grze w polskiej ekstraklasie uzyskali taką możliwość startów. Zapomnieli o walce fair, o której tak głośno zawsze się wypowiadali. Zapomnieli także o kibicach - swoich i nie tylko. Osobiście nie rozumiem jednego: Dlaczego PZKosz miałby się godzić na to, by Prokom ominął I rundę sezonu PLK, na rzecz jakiejś tam VTB. Jakiejś tam, bo dlaczego gdynianie mieliby grać w mało ważnej europejskiej lidze, kosztem naszej polskiej?

Po drugie. Gdzie tu jest już wspomniana walka fair? Dlaczego inne kluby mają grać na zupełnie innych zasadach niż Prokom? Dlaczego muszą toczyć półroczny bój o miejsce w ćwierćfinałach rozgrywek, by podopieczni Tomasa Pacesasa we frajerski sposób mieli w nich udział zapewniony od dawna. Tak się nie robi.

Po trzecie. Gdyby wniosek Prokomu przeszedł, drużyna zostałaby pewnie znienawidzona przez kibiców z innych miast. Już teraz Asseco jest nie lubiany wśród fanów polskiego kosza, a co by było dopiero wtedy, kiedy mistrzowie Polski wszystkich w jawny sposób zrobiliby w bambuko. Przy pomocy PZKosz.

Po czwarte. Tauron Basket Liga by się ośmieszyła. Bo w jakiej profesjonalnej ekstraklasie - nie gra jej mistrz?

Po piąte. Polska Liga Koszykówki od lat jest mało popularną ligą. Jej oglądalność jest słaba, nie pisząc tragiczna. A gdyby w ekstraklasie zabrakło jeszcze jej najlepszej drużyny, wtedy to, tej lidze nie pomógłby już chyba nikt. Spadłaby nie tylko jej oglądalność , ale także przede wszystkim jej widowiskowość i atrakcyjność, a w rezultacie zainteresowanie nią przez kibiców. Kryzys w którym i tak polski basket od dawna tkwi, pogłębiłby się do poziomu maksymalnego.

Po szóste-Polski Związek Koszykówki. Pisał już o tym na swoim blogu Łukasz Cegliński. Jeśli decyzja dla Prokomu byłaby pozytywna, to nikt chyba nie miałby wątpliwości, że Prokom za nią mógł zapłacić. Może nie dosłownie za nią, ale przypadkowo nagle wspomóc swoimi funduszami związek. A ten jak wiemy, pieniędzy potrzebuje na gwałt. Może to być też decyzja z podziękowaniem za wcześniejszą pomoc finansową od Prokomu, tłumaczona zupełnie czym innym. Miejmy jednak nadzieję, że podstaw do spekulacji na ten temat nie będzie. Oby.

Plusów ewentualnej decyzji o wyłączeniu Asseco Prokomu z I rundy TBL nie widzę.
Akcję przeciw niej poprzeć można TUTAJ


wtorek, 9 sierpnia 2011

Z cyklu "Przeżyjmy to jeszcze raz", odc. 2: Butelkowy szał

fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Słupsk, 16 kwietnia 2007 roku. Czwarty mecz play off pomiędzy drużynami Energi Czarnych a Anwilem Włocławek. Goście z szansami na awans do półfinału rozgrywek, gospodarze z nadziejami na doprowadzenie do remisu po 2 i przedłużenie swoich szans na awans. Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Wygrany gra o finał, przegrany żegna się z sezonem.

W Słupsku pełna mobilizacja. W szczególności po pierwszym spotkaniu, wygranym przez Czarnych w dramatycznych okolicznościach (po 2 dogrywkach), wszyscy tu wierzyli w awans. I wierzą dalej, bo póki piłka w grze - wszystko się może wydarzyć. To nic, że Pantery przegrywają 1-2. To nic, że wczorajszy mecz przegrany został minimalnie i równie dobrze mogło być teraz 2-1. Wszyscy tu nadal wierzą. Mobilizacja jest ogromna. Zawodnicy, trenerzy, kibice. Wszyscy tu mają wspólny cel: ZWYCIĘSTWO! Bo przecież nikt z nas nie chce kończyć rozgrywek na tym etapie. Jednak nikt z nas nie przewidział też tego, co wydarzy się tutaj za niespełna 2 godziny...

Gryfia zapełniona już do ostatniego miejsca. Pantery maksymalnie nabuzowane energią. Kibice nieustępliwie: CZARNI! CZARNI! CZARNI! Następuje prezentacja drużyn. Po niej jeszcze kilka głębszych oddechów i zaczynamy...

fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Wychodzą na parkiet. W pierwszej piątce słupszczan Davis, Zabłocki, Kudriawcew, Barlett i Dunn. Wszyscy jednakowo zmobilizowani i gotowi na prawdziwą wojnę.

Zaczęło się.fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Początek niezbyt udany. Anwil nieco nam ucieka, my jednak nie poddajemy się. Gonimy ich. Jest 17. minuta spotkania. Powoli trwoni się wypracowana przewaga gości. Grają nerwowo. Wiedzą, o co toczy się stawka. My też jednak wiemy. Jeszcze chwila i koniec I połowy meczu. Wynik na styku. Ostatnie akcje drugiej kwarty. Białek wyprowadza Anwil na dwu punktowe prowadzenie. Zostało dosłownie kilka sekund. Rozgrywa Davis. Rzuca za trzy... TRAFIA! Równo z syreną. Gryfia eksploduje. Prowadzimy po I połowie!

W III kwarcie Anwil odzyskuje prowadzenie, którego nie oddaje do końca tej części spotkania. Przed nami ostanie 10 minut walki, stresu, nadziei. Fatalnie się zaczęło. Nie trafiamy do kosza. Anwil odskakuje nam na 10 "oczek". Zaczyna się gra nerwów i zabójcza pogoń. Niewiele czasu do końca meczu. Niemal wszyscy oglądają spotkanie już na stojąco. Griszczuk prosi o czas. Nikt z kibiców jednak nie siada. Cheerleaderki nie tańczą, muzyka nie gra. Słychać tylko jedno z najbardziej ogłuszających w historii klubu: CZARNI! CZARNI! Aż ciarki przechodzą, dosłownie. Co muszą czuć dopiero Ci na boisku...

fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Wznawiamy grę. Czy zdążą? Frasunkiewicz za trzy...
Raz, i drugi, i trzeci! Niesamowite! 80-81. Pół minuty do końca. Emocje sięgają zenitu! Davis faulowany. Dwa osobiste. Oba trafia. Nieprawdopodobne, prowadzimy! Thomas wchodzi na kosz... Na boga, trafia. 82-83. Nie tracimy jednak nadziei. 10 sekund do końca spotkania. Jezu! Mamy piłkę na zwycięstwo, która ewidentnie wychodzi na aut po nogach Thomasa... Zaraz! Sędziowie dyktują piłkę dla Anwilu...

fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Ależ pomyłka! Kibice wściekli. Z trybun lecą butelki, zaczyna się niezła draka. Tłum coraz bardziej wyraża swoje niezadowolenie . Mecz na chwilę zostaje przerwany. Jednak słupscy fani ani na chwilę się nie uspokaja. Piłkę na aucie po nogach Thomasa widzieli wszyscy: z metra, dwóch, pięciu, dziesięciu. Sędzia był kilkanaście centymetrów od akcji, jak mógł tego nie zauważyć? Ogromna wściekłość na trybunach. Trzeba jednak grać dalej...


Wznawiamy mecz. Chyba nigdy jeszcze nie było tu tak gorąco. Piłka ląduje w rękach Thomasa. Szybki faul. Dwa wolne dla Amerykanina. Niestety, nie myli się. Jeszcze parę sekund na akcję, ale nic z tego. Gwizdek sędziego. Koniec meczu. Rozpacz i wściekłość na trybunach. W stronę arbitrów znów lecą butelki, kilkadziesiąt butelek. Obrzucani nimi w biegu opuszczają parkiet, otoczeni ochroną. Kibice jednak nie przestają. Jedni płaczą, drudzy nie kryją oburzenia. Wszyscy są jednak dumni z drużyny. Walczyli do upadłego, przegrali z systemem...

Emocje powoli opadają. Nikt jednak nie wychodzi z Gryfii, wszyscy zostają na swoich miejscach. Podziękowania dla drużyny. Cała hala prosi Griszczuka o pozostanie w Słupsku. Ten za chwilę uniesie w geście zwycięstwa rękę Lisztwana, swojego asystenta.

fot. Łukasz Capar/gp24.pl

Piękne obrazki, które na długo zostaną w pamięci obecnych dziś na trybunach Gryfii. Żal jednak, że to wszystko tak musiało się skończyć. To nie Anwil wygrał ten mecz, to sędziowie (Dariusz Włodkowski, Tomasz Trawicki, Piotr Pastusiak) pozwolili mu go wygrać.