sobota, 7 grudnia 2013

Polpharmo, obudź się!

9 meczów. 8 porażek. Tylko jedno zwycięstwo. 776 straconych punktów. Zdobytych o 138 mniej. Dwunasta pozycja w tabeli. Ostatnia. W składzie jeden z najlepszych graczy PLK - Cezary Trybański. Oprócz niego jedni z lepszych skrzydłowych ligi - Michael Hicks i Mujo Tuljković. Ponadto potrafiący grać naprawdę dobrą koszykówkę - Bartosz Sarzało, Daniel Wall, Łukasz Paul, Grzegorz Kukiełka oraz świetnie rokujący Kacper Radwański. Nowe twarze? Miały dawać nadzieję, że na Kociewiu będą bić się o górną szóstkę tabeli: potężny Serb Nikola Jeftić, doświadczony rozgrywający z Litwy Linas Lekavičius oraz jego rodak, dopiero stawiający kroki w prawdziwej koszykówce, Ovidijus Varanauskas. Skład ciekawy, dobrze aspirujący, z niezłym wydawać by się mogło trenerem na ławce. Wyniki za to fatalne. Tak źle w Polpharmie nie było od dawna.


Pytam znajomych ze Starogardu Gdańskiego co się dzieje, że zespół gra tak beznadziejnie? Jeden kolega pyta, czy są jakieś łatwiejsze pytania, sugerując jednocześnie, że to będzie ostatni sezon Polpharmy w PLK. Drugi, że nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale chętnie zapadłby się pod ziemię. Nawet znajoma dziennikarka nie potrafi stwierdzić, co jest nie tak. Dodaje tylko, że boli.

Polpharmo, obudź się! Chciałoby się wykrzyczeć. Przecież potrafisz grać, jak nas do tego przyzwyczaiłaś. Może nie na poziomie tych najlepszych, ale na pewno nie tak, że jak byłaby możliwość spadków z ligi, Ty byłabyś teraz najpoważniejszym kandydatem ku temu. Potrafiłaś pokonywać mistrza Polski, bić się jak równy z równym z wicemistrzem, ogrywać brązowych medalistów, wszak trzy lata temu sama zdobyłaś brąz. W chwili obecnej, w kompromitującym stylu, ulegasz najsłabszym. Doświadczeni koszykarze, jakich masz w składzie, wyglądają na zawodników, którzy stawiają pierwsze kroki w ekstraklasie, a nie są w niej od dobrych kilku lat.

Potrzeba wstrząsu. A może chodzi o rozmowę, szczerą rozmowę? Może problem nie tkwi w formie zawodników, a sedno sprawy po prostu leży w ich głowach? Może potrzeba jest zdecydowana interwencja Prezesa Olszewskiego? A może taka już była, ale nie przyniosła żadnego skutku? Może sprawę w swoje ręce powinni wziąć kibice? Najlepiej jednak będzie, jak każdy z zawodników sam sobie wykona rachunek sumienia, na najbliższym meczu spojrzy w trybuny i pomyśli: -Warto to zrobić dla tych ludzi. Dla tych, którzy poświęcają swój czas, energię i pieniądze, by nas oglądać, by nas dopingować. Zrobię to. Zrobimy.

Może temu zespołowi po prostu brakuje motywacji? Najlepiej zapytać o to samych koszykarzy. Ale czy uzyskamy prawdziwą odpowiedź? Czy oni sami w ogóle wiedzą, co się z nimi dzieje?


Trzymam za Was kciuki, Kociewie...

czwartek, 5 grudnia 2013

Przed derbami. Witajcie z powrotem!

To będzie dla mnie wyjątkowo paskudna niedziela. Mam jednak wielką nadzieję, że zakończy się hukiem otwieranego szampana, tak, że cała Warszawa usłyszy!


Pierwszy raz od lat nie wiem już ilu, pierwszy raz odkąd znam znaczenie słowa "derby", tak naprawdę pierwszy raz od rozpoczęcia mojej przygody z koszykówką, przyjdzie opuścić mi mecz z Koszalinem. Dwoiłem się i troiłem, poruszyłem niebo i ziemię, a jednak nie wyszło. Spotkanie, które wprawia mnie w stan kibicowskiego szaleństwa, spotkanie, na kilka dni przed którym chodzę cały naelektryzowany, a wszyscy wkoło uspokajają mnie, obejrzę przed cholernym odbiornikiem telewizora. Chciałoby się powiedzieć: Na szczęście w ogóle go obejrzę.

Derby. Czym one są w dzisiejszym świecie? Co roku ta sama formułka: "Przygotowujemy się do nich, jak do każdego innego spotkania". Ale nie, w głębi serca, głowie, to inne spotkanie niż wszystkie inne. Prawie tak samo dla zawodników, jak kibiców. Tej pasji w tym, co się robi oraz tej chęci zwycięstwa, udowodnienia wyższości nad lokalnym rywalem, często też, jak w tym przypadku, największym ligowym wrogu, nie da opisać się słowami. Kiedy już podczas takiej właśnie rywalizacji wychodzisz na boisku to nie myślisz o tym, kto jest jest faworytem, kto ile meczów wygrał dotychczas, kto jakich zawodników ma w składzie. Myślisz tylko o wygranej, o poczuciu spełnionego obowiązku, tak - obowiązku, o pięciu zawodnikach, których mógłbyś zagryźć w danej chwili.

Do dziś, jak ktoś pyta mnie o ważność derbów odpowiadam tak, jak niegdyś odpowiedział mi Wujek, który zabierał mnie na moje pierwsze mecze w hali Gryfia. Zresztą tak właśnie odpowiada każdy kibic, którego o to zapytamy:

-Wujku, a dlaczego te derby są tak bardzo ważne?
-Bo widzisz synu, panuje taka zasada, że możemy przegrać wszystkie mecze w sezonie, wszystkie, ale nie te z Koszalinem. Tutaj walka toczy się nie o dwa punkty, a o honor. 

Czy wiedziałem wówczas, czym jest honor? Jeżeli nie, to z pewnością dowiedziałem się tego po tym właśnie spotkaniu.

Derby to czas wyjątkowy dla każdego fana. Bo to mecze pełne walki, zaangażowania, często mecze nieczystych zagrań, wojna charakterów. Spotkania pomiędzy AZS-em Koszalin a Czarnymi Słupsk są tym bardziej wyjątkowe, gdyż już od dawna zapisały się jako koszykarska rywalizacja najgorętsza ze wszystkich z ligowego terminarza. Czy ktoś pamięta pojedynek sprzed dwóch laty, kiedy to Czarne Pantery przegrywały po pierwszej połowie 20-stoma punktami (i to na własnym boisku!), a z parkietu schodziły jako zwycięzcy? Tej walki, tego zapału, tego niewiarygodnego trzęsienia ziemi, jakie miało wówczas miejsce w słupskiej hali Gryfia, nie da opisać się słowami. Spotkanie to na długo zapadło w pamięć kibicom, a jego echa przez kilka dni odbijały się w mediach. Jeżeli ktoś chciałby sobie przypomnieć tamte wydarzenia, zapraszam na kanał bloga na YouTube !

Wzajemne prowokacje, docinki i zapowiedzi są już widzialne w internecie od dłuższego czasu. Atmosfera derbów podgrzewa się z godziny na godzinę. Rywalizacja już się zaczęła, ale końcowego zwycięzcę poznamy dopiero niedzielnym wieczorem. Kto to będzie? Większość stawia na Czarnych, ale pamiętajmy, że derby rządzą się swoimi prawami. Niemniej jednak innego scenariusza nawet sobie nie wyobrażam.

Tymczasem wszystkim wyjazdowiczom chciałbym życzyć bezpiecznej drogi, zdrowego gardła i mega dużo cierpliwości, bo tej w Koszalinie nigdy za wiele. Obyśmy już za trzy dni wspólnie mogli cieszyć się z tej jakże niezapomnianej chwili triumfu.


Kłaniam Wam się nisko!


PS. To mój pierwszy wpis od prawie pół roku. Mam nadzieję, że dzisiejsza wyjątkowa okazja do wyskrobania czegoś jest tylko zapoczątkowaniem mojego powrotu do blogowania. Koniec z tym lenistwem! Trzymajcie się!