czwartek, 27 grudnia 2012

Kibice murem za cheerleaderkami z Gdyni --> Asseco Prokom z Koszykarską Rózgą 2012!

Po raz kolejny kibice koszykówki, a zarazem czytelnicy "Koszykówką Żyć" zadecydowali, iż Koszykarska Rózga Roku - podobnie jak 12 miesięcy temu - powędruje do Zarządu Asseco Prokomu Gdynia. 


Tym razem powodem nie był brak gry mistrzów Polski w rundzie zasadniczej Tauron Basket Ligi, a niespodziewane złożenie wypowiedzenia jednej ze swoich największych marek - Cheerleaders Gdynia.

Jednak zwycięstwo w naszym Plebiscycie nie było już tak przekonujące jak rok temu. Wtedy Prokom wygrał różnicą ponad dwustu głosów. Teraz była to liczba zaledwie dwudziestu trzech. 

Na drugim miejscu uplasował się środkowy palec Waltera Hodge'a, który PLK i karę za transparent "Pozdro dla emigracji" wyprzedził zaledwie trzema głosami. Na kolejnych pozycjach znaleźli się PZKosz i Mihailo Uvalin.



Wszystkim, którzy zechcieli wziąć udział w zabawie, serdecznie dziękuję!


sobota, 15 grudnia 2012

Witaj w domu, Kapitanie

Już jutro wielki mecz w Słupsku!

Zmierzą się ze sobą dwa czołowe kluby polskiej ekstraklasy. Zmierzą się drużyny, których ubiegło-sezonowa rywalizacja w play-offach okrzyknięta została jedną z najlepszych w historii ligi. Ale przede wszystkim mecz Czarnych ze Stelmetem to spotkanie pełne sentymentów. Do Słupska wracają bowiem dwaj byli kapitanowie słupskiego klubu - Mantas Cesnauskis i Marcin Sroka. Jednak oczy wszystkich sympatyków słupskiej koszykówki skierowane będą wyłącznie na tego pierwszego. Nad Słupię wraca bowiem ikona. Człowiek, który przez sześć sezonów zdążył zawładnąć sercami setek, jak nie tysięcy, niebiesko-czarno-czerwonych serc. Zawodnik, którego znają tutaj wszyscy. Ale przede wszystkim zawodnik, o którym wszyscy tutaj pamiętają. Witaj w domu, Mantasie!

"Dla mnie to będzie szczególny i wspaniały mecz. Nie mogę się już doczekać, kiedy ponownie wybiegnę na parkiet Hali Gryfia. Spędziłem w Słupsku najlepszy okres w mojej karierze, tu poznałem moją żonę, tu urodziła się moja córka. Energa Czarni zawsze będą ważną częścią mnie." - Mantas Cesnauskis przed jutrzejszym meczem / sportowefakty.pl

Cofnijmy się do roku 2006. To wtedy, zupełnie nieznany nikomu 25-letni litewski koszykarz, trafił do Słupka. Nie wiązano z nim żadnych większych nadziei. Co więcej, po rozegraniu kilku kolejek Cesnauskisa chciano z drużyny Energi Czarnych wyrzucać, i to z wielkim hukiem. I pewnie by się tak stało, gdyby nie pewny mecz i historia jednego rzutu, który w pamięci słupskich kibiców zapisał się na zawsze.


To właśnie Cesnauskis, który właśnie po tym spotkaniu mógł spodziewać się wypowiedziana ze strony Energi Czarnych, wygrał nam wówczas ten mecz, jak i później wiele innych. To jego niesamowity rzuty wyzwalały u kibiców niesamowite emocje. To właśnie jego przywiązanie do klubowych barw, niezwykła otwartość i skromność zarazem spowodowały, że Litwin, a w zasadzie teraz to już Polak - to także podczas gry w Czarnych Cesnauskisowi przyznano polskie obywatelstwo - stał się ulubieńcem tutejszej publiczność. Stał się ikoną. Niepodważalną, niezwykłą, nietuzinkową.

To także w Słupsku Mantas poznał Kingę, ówczesną cheerleaderkę, z którą w czerwcu 2010 roku stanął na ślubnym kobiercu. To także tutaj urodziła mu się córka. Tutaj także zdobył dla Czarnych drugi brązowy medal w historii klubu. I to właśnie to miejsce, jak mówi sam Cesnauskis, zawsze pozostanie mu w sercu.





Niestety, po zakończeniu ostatniego sezonu przyszedł czas rozstania. Przyszedł także czas na pożegnalną rozmowę z Mantasem, którą przeczytać możecie TUTAJ. Rozmowę pełną smutku, być może żalu. Teraz to już jest temat zamknięty. Cesnauskis, podobnie jak my - kibice, rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Ale co najważniejsze pamięta o ostatnim rozdziale. A może jeszcze kiedyś do niego powróci...

"Przyjechałem tu jak taki chłopczyk, a wyjeżdżam jako mężczyzna. Dziękuję za daną mi szansę. Dziękuję Prezesowi. Dziękuję kibicom. Przede wszystkim kibicom, z którymi przecież przeżywałem różne momenty - zarówno te złe, jak i te dobre. Ja jednak zapamiętam tylko te lepsze. Zapamiętam te czerwone trybuny, to piekło, ten wspaniały doping, tę wspaniałą atmosferę w Gryfii. Słupsk stał się moim drugim domem, a przecież w sercu zawsze coś pozostaje." - Mantas Cesnauskis po rozstaniu z Czarnymi

Wygrane mecze w ostatnich sekundach.
Wspaniałe i wzruszające derby. 
Upragniony medal. 

6 rozegranych sezonów.
195 spotkań.
4649 minut gry.
2018 zdobytych punktów. 



Ktoś mądry kiedyś napisał, że Mantas Cesnauskis to chyba taki Adam Małysz słupskiej koszykówki. 
Coś w tym jest.

Do zobaczenia w Twierdzy...

środa, 12 grudnia 2012

12 powodów, dla których to Czarni awansują dalej

12.12.12 - data wyjątkowo. Niech też wyjątkowy będzie dzisiejszy dzień. Bo właśnie liczba '12' jest potrzebna słupskiemu zespołowi, aby awansować do kolejnej rundy Intermarché Basket Cup, czyli rozgrywek Pucharu Polski. Tyle punktów straty musi odrobić ekipa Mariusa Linartasa do Anwilu Włocławek. Oto też 12 powodów, dla których tak właśnie się stanie:

  1. Bo Czarni będą chcieli udowodnić, że ich niedzielna wygrana była początkiem odrodzenia
  2. Bo Czarni innego wyjścia nie mają, każda kolejna porażka będzie ich coraz bardziej pogrążała
  3. Bo Czarni kontuzjowani, to Czarni o niebo lepsi 
  4. Bo Czarni już na wcześniejszym etapie będą chcieli 'skopać tyłki' AZS-owi, na który trafić mogą w kolejnej fazie rozgrywek
  5. Bo Czarni będą mieli wsparcie własnej hali 
  6. Bo każdy myślał, że Czarni jak co roku odpuszczą, a oni grają do końca
  7. Bo Yemi Nicholson jest w takiej formie, że nikt go nie zatrzyma  
  8. Bo Oded Brandwein po raz kolejny będzie chciał udowodnić swoją przydatność do drużyny 
  9. Bo Marius Linartas będzie prosił o przerwę na żądanie w odpowiednim czasie, choć powodów ku temu będzie miał bardzo niewiele 
  10. Bo Anwil zanotował ostatnio mocny spadek formy 
  11. Bo Anwil przede wszystkim skupia się na defensywie, co zgubi ich w meczu z Czarnymi, przygotowanymi na szybki atak 
  12. Bo jako kibicowi po prostu nie wypada nie wierzyć w swoją drużynę

wtorek, 11 grudnia 2012

TBL. Dlaczego nie lubimy tutejszych sędziów?

Jakub Zamojski, Janusz Calik i Tomasz Trawicki to najbardziej nielubiani sędziowie Tauron Basket Ligi według czytelników Koszykówką Żyć. Ponad 80% ankietowanych uważa także, iż poziom sędziowania w ekstraklasie koszykarzy jest zły albo bardzo zły.

Wyniki te, które pochodzą z ankiety niegdyś umieszczonej na fanpage'u bloga, zaskakujące jednak nie są. Od dawna bowiem wiadomo, jaki stosunek do arbitrów mają fani, nie tylko zresztą koszykówki. Jednak oprócz piłki nożnej, to właśnie w koszykówce niechęć do nich wydaje się być największa. Ale czy słuszna?

-Wielokrotnie to publiczność myli się gwiżdżąc czy też wyzywając sędziów z trybun. Jednak nie zawsze jest tak, że są oni bez wini. Czasem też sobie na to zasługują. Na pewno kontrowersyjny decyzje arbitrów wyzwalają dodatkowe emocje, dzięki nim tak naprawdę publiczność pobudza się w danym momencie - mówi jeden z koszykarzy, który ze względu na tematykę, woli pozostać anonimowy.  I dodaje: -W PLK problem sędziowania był od zawsze. A najbardziej dziwi fakt, że Ci uważani za najlepszych, tak naprawdę często nie dorównują tym, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w ekstraklasie. 

Zawodnik, pytany o swoją sympatię do sędziów Tauron Basket Ligi, mówi: -Są tacy, którzy działają mi na nerwy, czują się panami tego świata, ale większość arbitrów jest naprawdę w porządku. Poza meczami to naprawdę sympatyczni ludzie. 

O zdanie na temat polskich arbitrów - w formie sondy - zapytałem także dziewięciu innych zawodników, na co dzień występujących na parkietach PLK. Pytałem o ich ulubionego oraz najmniej darzonego sympatią sędziego, a także poziom sędziowania. Ze względów oczywistych całość ma formę anonimową. 

Co ciekawe sami zawodnicy byli nieco łaskawsi od kibiców. Tylko połowa z nich pracę arbitrów oceniła źle, trzech innych było do niej nastawione w sposób pozytywny, a pozostali dwaj nie mieli zdania. 

Jeżeli chodzi o sędziów najmniej lubianych przez graczy, to bezapelacyjnym zwycięzcą został Tomasz Trawicki (5 głosów). Zawodnicy typowali także Dariusza Szczerbę, Janusza Calika, Jakuba Zamojskiego, Marka Maliszewskiego i Artura Fiedlera. 

Najbardziej lubianym wśród sędziów jest - i tu niespodzianka - Jakub Zamojski (3 głosy). Tuż za nim uplasowali się Piotr Pastusiak (2 głosy) oraz Wojciech Liszka (2 głosy). Typowani byli także Andrzej Zalewski, Marek Ćmikiewicz oraz Tomasz Trawicki. 

Za co tak bardzo nie lubimy polskich sędziów? Przede wszystkim chyba za nieuchronne pomyłki, do których często arbitrzy nie potrafią się w jakikolwiek sposób przyznać. Za brak dystansu do własnej osoby, brak jakiejkolwiek komunikacji z kibicem, czy częstą stanowczość wobec graczy. A może po prostu za ponury wyraz twarzy. 

Takiego z pewnością nie można było zarzucić Karinie Kamińskiej. Arbiter, która w pewnym momencie zawładnęła sercami kibiców. Kobiety niezwykle pogodnej, sympatycznej i otwartej. Ponoć, jak na realia ekstraklasowe, okazała się zbyt słaba. 

Fot. plk.pl/Andrzej Romański

Luzu nie brakuje za to Joey’emu Crawfordowi, jednemu z najbardziej doświadczonych sędziów NBA. Amerykanin stawiany jest również w szeregu najlepszych arbitrów tamtejszej ligi, a także...wśród najmniej lubianych. Zatkał wszystkich, kibice go pokochali, ale czy oby na pewno nie posunął się zbyt daleko? No własnie, gdzie jest ta granica? Kto ją wyznacza? Jak wiele wolno sędziemu?


O tym już niebawem. 

Pozdrawiam, 

Karol.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Stabilnie

Fajnie jest na myśl, że Czarni wygrywają.
Jeszcze fajniej, że teoretycznie są liderami tabeli.
Niefajny jest za to styl tych wygranych.
Zresztą porażek także.

fot. Łukasz Capar, energa-czarni.pl 

Mamy lidera, choć liderem nie jesteśmy. Co więcej, kiedy wszystkie drużyny zrównają się już ze sobą pod względem liczby rozegranych meczów, tabela ulegnie drastycznej zmianie. Najbardziej drastyczna będzie prawdopodobnie właśnie dla Czarnych, którzy będą musieli walczyć o pozostanie w pierwszej szóstce. Na chwilę obecną, kiedy podjęlibyśmy się analizy tabeli, słupski zespół jeszcze by się wybronił. Ale nikt nie wie, co będzie za kilka kolejek. Czy rzeczywistość nie okaże się zbyt brutalna? A może wręcz przeciwnie, będziemy świadkami odrodzenia? Póki co niestety nic nie wskazuje na to drugie. I smutny jest to obraz drużyny Mariusa Linartasa. A może smutny jest po prostu obraz samego trenera, który po raz kolejny - słusznie zresztą - znajduje się na cenzurowanym?

Doprawdy nie pamiętam, kiedy ostatni raz jakakolwiek wygrana była mi tak obojętna, jak ta wczorajsza. I nie ukrywam, piszę to z lekkim zawstydzeniem. Bardzo ciężko ogląda się takie mecze, jak ten z Kotwicą. Tym bardziej, że po raz kolejny gra żadnej z drużyn nie zachwycała. Choć patrząc po wyniku i przebiegu meczu powinno się odnieść wrażenie, że Kotwica zagrała całkiem przyzwoite zawody. W końcu przegrała z najlepszym zespołem ligi różnicą zaledwie czterech punktów. Ba - ten najlepszy zespół prawie pokonała. Odnoszę wrażenie, że piszę to z lekką ironią, choć wcale ironiczny być nie chcę.

O ile kibiców martwić może forma zespołu, o tyle integracja drużyny z kibicami jest naprawdę bardzo fajna. Piszę drużyny, choć w zasadzie na myśli mam raptem kilku zawodników.

I w tym miejscu chciałbym zachęcić do przeczytania bardzo mądrego tekstu Rycha, który już dawno nic nie pisał, a pisze niezwykle inteligentnie. Co prawda nie ze wszystkim w tym tekście się zgodzę, ale jest on bardzo realistyczny, oddaje dość smutną sytuację, w jakiej obecnie się znajdujemy albo też znaleźć możemy. Słuszna refleksja. Polecam!

Wracając do wcześniej wspomnianej integracji.
Pomeczowe spotkania z kibicami stały się już tradycją. Nie zawsze na owych spotkaniach drużyna jest w komplecie, nie zawsze także owe spotkania są przez zawodników traktowane na poważnie. Są tacy, którzy zjawią się dosłownie na minutę - dosłownie - by owe przyjście tylko odbębnić. Jednak są i tacy, którzy przychodzą bo naprawdę chcą, a nawet jak nie chcą, to przyjdą i będą udawać, że im się chce. Bez wątpienia do takich koszykarzy należy trójka Tomaszek, Nicholson, Dabkus. Fantastyczne chłopaki! Wczorajszy wieczór był szczególnie wyjątkowy.

Na owych spotkaniach, oprócz zdobycia autografu czy zrobienia sobie zdjęcia, można także wiele sobie wyjaśnić. Można porozmawiać, podyskutować, pośmiać się. Zresztą do dyspozycji kibiców są nie tylko zawodnicy, często także pracownicy klubu. Ja wczoraj z owej okazji skorzystałem między innymi w przypadku Odeda Brandweina i Roberta Tomaszka.

Z Brandweinem, oprócz typowej pomeczowej pogawędki, zamieniłem także kilka zdań na temat gwizdów, które w trakcie meczu pojawiły się w jego stronę. Gwizdów absurdalnych! Można być niezadowolonym, złym, wściekłym, Można rzucać kurwami na prawo i lewo, ale opanujmy się. Jeżeli problemem jest tylko i wyłącznie słaba forma danego gracza, to owe gwizdy są zupełnie nie na miejscu. Wyobrażacie sobie jak podle w danym momencie musiał czuł się Izraelczyk? A uwierzcie, czuł się.

Z Tomaszkiem to już inna historia. Zapytać chciałem i zapytałem, choć obawy miałem. A zapytałem o to, co wśród wielu fanów wywołało nie małe rozczarowanie osobą Roberta. W zasadzie to odpowiedzi jako takiej nie uzyskałem, bo ten nieźle mnie zakręcił - facet dobry jest w te klocki - ale odczułem, że Robert zdaje sobie sprawę, iż jego wypowiedź była bardzo niefortunna. A zapytałem o wywiad po meczu z AZS-em. Na koniec sam z siebie zapewnił;
-Obiecuję, że w Słupsku skopiemy im tyłki! Dla kibiców. 

I myślę, że to będzie najlepsze zakończenie dzisiejszego wpisu. Byle do przodu!


PS. A na wczorajszym meczu Stelmet Zielona Góra, najbliższy rywal Czarnych, miał swoich szpiegów. Ale za to jakich szpiegów :-)

fot. Łukasz Capar, energa-czarni.pl

piątek, 7 grudnia 2012

Piątki od Was, dla Was

Drodzy Wy,

Jeżeli znajdą się chętni, jak dotychczas, serdecznie zapraszam czytelników bloga, którzy chcą się podzielić z innymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami, uwagami, bądź czymkolwiek innym, jak i chcieliby zaprezentować swoją twórczość - czy to pisemną, czy graficzną, czy montażową - do piątkowych odsłon Koszykówką Żyć, które należeć będą właśnie do Was. 

Jeżeli jest coś, o czym chciałbyś/chciałabyś napisać, a następnie owy tekst zaprezentować na łamach bloga, to teraz nadeszła taka okazja. Wymagana jest wyłącznie tematyka zgodna z tą, obowiązującą na blogu, a także w miarę dobre posługiwanie się piórem.

Cała reszta należy do Was !!! 

Jednak nie tylko o teksty się rozchodzi. Jeżeli chciałbyś zaprezentować jakąkolwiek inną twórczość Twojego autorstwa - także serdecznie do tego namawiam. 

Wystarczy, że wcześniej skontaktujesz się ze mną drogą mailową (nie preferuje wiadomości po przez fejsbukowego fanpage'a) - karolsadowski@poczta.fm lub koszykowkazyc@gmail.com Możesz także od razu przesłać gotowy materiał do publikacji. 

Dziś prezentuje twórczość Bartka, który dopiero rozpoczął swoją przygodę z montowaniem filmików. I trzeba mu przyznać, że zaczął od wysokiego C. 






czwartek, 6 grudnia 2012

Koszykarska Rózga Roku 2012 - II edycja

Nadszedł szósty grudnia - Mikołajki. Tradycyjnie więc zapraszam wszystkich czytelników Koszykówką Żyć do wzięcia udziału w Plebiscycie Bloga na Koszykarską Rózgę Roku.

Zasady nie ulegają zmianie. Podobnie jak w roku ubiegłym, nominowanych mamy pięciu. Głosować można za pomocą sondy, która znajduje się u góry strony. Rozstrzygnięcie 22 grudnia. Swoje głosy oddawać można do północy dnia poprzedniego.

W minionym roku w zabawie udział wzięły 344 osoby, a bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się klub Asseco Prokomu Gdynia, któremu ten niechlubny tytuł kibice przyznali za brak gry w rundzie zasadniczej Tauron Basket Lidze. Co ciekawe, gdyński klub po raz kolejny znalazł się wśród nominowanych, i to rzutem na taśmę. A oto reszta propozycji:

Asseco Prokom Gdynia za złożenie wypowiedzenia bez podania konkretnej przyczyny Cheerleaders Gdynia
 fot. Mariusz Mazurczak, asseco.prokom.pl

W Prokomie zmiany nie tylko w Zarządzie, ale i na parkiecie. I to nie wśród koszykarzy, ale... cheerleaderek. Nowi pracownicy klubu mają nowe wizje i postanowili zrezygnować z jednej ze swoich najbardziej rozpoznawalnych marek - Cheerleaders Gdynia. Dziwi nie tylko "zwolnienie" dziewczyn, ale także forma owego wypowiedzenia. Nie dość, że z zaskoczenia, to jeszcze bez podania konkretnej przyczyny. Co prawda w Gdyni powstanie nowy zespół taneczny, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że Pań z dawnego zespołu raczej żadne inne Panie nie przebiją. Znaczy... nie przetańczą.

Mihailo Uvalin za wzywanie Dainiusa Adomaitisa na ''fight''

To był prawdziwy mecz walki. Niestety, także po zakończonym meczu. Nie wytrzymał trener gospodarzy Mihailo Uvalin, który wtrącił się w rozmowę pomiędzy szkoleniowcem Energi Czarnych Dainiusem Adomaitisem a swoim asystentem Tomaszkiem Jankowskim i wzywał tego pierwszego na pomeczową "solówę", przy okazji nazywając go "cipą". Zresztą to nie jedyny w tym roku wybryk nadpobudliwego Serba, który nominację w owym Plebiscycie powinien dostać za całokształt swojej osobowości.

PLK za karę za transparent "Pozdro dla emigracji"
fot. Łukasz Capar, gp24.pl

To była prawdziwa medialna burza i walka pomiędzy kibicami Energi Czarnych Słupsk a Polską Ligą Koszykówki. A wszystko rozchodziło się o transparent "Pozdro dla emigracji", który to fanatycy słupskiej drużyny wywiesili podczas transmitowanego przez TVP Sport meczu Czarnych z PGE Turowem Zgorzelec. Chodziło o pozdrowienia oraz przyjacielski ukłon w stronę nieobecnych, ale oglądających mecz w telewizji kibiców słupskiego klubu będących na emigracji. Ten gest nie spodobał się jednak Władzom Ligi, które ukarały Czarnych kwotą 1000zł za złamanie regulaminu, mówiącego o zakazie wywieszania transparentów nie związanych z odbywającym się spotkaniem. Sprawa szybko została nagłośniona, a o kuriozalnej decyzji PLK pisano nie tylko w ogólnopolskich serwisach sportowych, ale także w mediach bezpośrednio nie związaną z tematyką sportu. Ostatecznie PLK ze swojej decyzji się wycofała, ale niesmak pozostał do dziś.

PZKosz za pożyczanie pieniędzy od klubów PLK
Fot. Dawid Chalimoniuk, Agencja Gazeta

W marcu br. na jaw wyszedł fakt, iż tonący w długach Polski Związek Koszykówki pożyczył od grającego o mistrzostwo Polski PGE Turowa Zgorzelec kwotę 400 tys. zł. O całej sprawie napisał na swoim blogu Tomas Pacesas, były szkoleniowiec Asseco Prokomu Gdynia, który od dłuższego czasu toczył z Władzami PZKosz otwartą wojnę. Związek do pożyczki się przyznał, ale nic więcej zamiaru ujawniać nie miał.


Walter Hodge za pokazanie środkowego palca słupskim kibicom
Fot. Michał Bedner

Po zakończeniu czwartego play-offowego starcia Energi Czarnych z Zastalem nie wytrzymał lider, a zarazem gwiazda zielonogórskiej drużyny - Walter Hodge. Portorykańczyk pokazał w stronę słupskich kibiców środkowy palec, za co w późniejszym czasie został ukarany przez Polską Ligę Koszykówki. Jednak na sam koniec rywalizacji, wygranej przez Zastal 3:2, zawodnik niespodziewanie podziękował fanom ze Słupska, za tak gorące dopingowanie swojej drużyny i całą rywalizację między obiema drużynami.


GŁOSOWANIE - PATRZ ANKIETA U GÓRY BLOGA !!! 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Derbowe upokorzenie

Tak, czuję się upokorzony.
Bo nie taką drużynę chciałem oglądać. 
Nie w takim meczu chciałem uczestniczyć. 

I tak, wyleję swoje żale.

fot. Jacek Imiołek

Nie widziałem walki. Nie widziałem zaangażowania. A przede wszystkim nie widziałem determinacji. Takiej, jak choćby przy okazji ubiegłorocznych derbów, w których to przegrywając w trzeciej kwarcie różnicą ponad dwudziestu punktów, słupszczanie doszli i zwyciężyli odwiecznego rywala. Wtedy jednak wiedziano, czym są dla kibiców spotkania z AZS-em. Czy wczoraj oby na pewno każdy z zawodników Energi Czarnych Słupsk przystąpił do starcia z Koszalinem w sposób wyjątkowy, szczególny, z maksymalną mobilizacją i chęcią zwycięstwa? Dla klubu, dla miasta, ale przede wszystkim dla kibiców. Swoich kibiców.

Tych samych, którzy poświęcili swój czas, pieniądze, swój zapał i energię, by na mecz dotrzeć i swoją drużynę z całych sił dopingować. Tych samych, którzy w zamian dostali bardzo dobrą grę w pierwszej połowie i totalny blamaż w kolejnych dwóch kwartach. Kwartach oddanych bez większej walki. 

I to najbardziej boli. 

Jasnym i oczywistym jest fakt, że nie można wrzucić wszystkich do jednego worka. Że nie każdy zasługuje na słowa krytyki, że nie każdy zaprezentował się w tak kiepskim stylu, że nie każdy ten mecz mógł potraktować w myśl zasady 'jak każdy inny'. 

Widziałem zaangażowanie Marcina Dutkiewicza, który czym są słupsko-koszalińskie derby wie najlepiej. I ja też wiem, że mu zależało. Widziałem jak sam z sobą walczy Robert Tomaszek, którego słabsza dyspozycja ma swoje usprawiedliwienia. Widziałem cholernie ambitnego Valdasa Dabkusa, który po zakończonym meczu nie miał ochoty na przybijanie piątek ani z zawodnikami AZS-u, ani ze swoimi kolegami z drużyny, ani z kibicami. Widziałem walczącego o każdą bezpańską piłkę Yemiego Nicholsona. Mu także zależało. Gdzie była reszta, łącznie z zupełnie pogubionym tego dnia trenerem? 

Miała być huczna zabawa, szampany, tańce. Było jednak i wciąż jest rozczarowanie, smutek, żal. Tym bardziej, że 'bez względu na wynik meczu' drużyna miała spojrzeć w oczy kibicom. Miało być pomeczowe spotkanie, rozmowa. Wszystko jedno w jakim nastroju. Ostatecznie zawodnicy przyjechali, tyle że wcześniej zdążono już powiadomić kibiców, iż wszystko jest odwołane. Kiedy nagle ktoś ogłosił, że koszykarze jednak się zjawili, szybko obrono kierunek MK Bowling. Grupa około trzydziestu kibiców zjawiła się w nieco ponad pół godziny od przyjazdu drużyny do Słupska. Zaznaczam - do Słupska, nie do miejsca, gdzie do owego spotkania miało dojść. Zawodników już nie było. 

Kibice - głowa do góry. My mamy prawo czuć się zwycięzcami!

 fot. Mariusz Rodziewicz, gk24.pl

fot. energa-czarni.pl

fot. energa-czarni.pl


CDN. 

środa, 28 listopada 2012

Derby - 4 dni!

Dlaczego Derby Pomorza Środkowego są tak wyjątkowe?
Odpowiedź jest banalna; w nich jest po prostu wszystko.

Niewiarygodna walka.
Niezapomniane emocje.
Nieprawdopodobny doping.
Niesamowite oprawy.

Są ponad realiami Tauron Basket Ligi.

Niegdyś ze słupsko-koszalińskimi derbami równać mogły się tylko spotkania Śląska z Anwilem. Teraz mecze AZS-u z Czarnymi to prawdziwy koszykarski klasyk. Coś wyjątkowego. Coś jedynego w swoim rodzaju. I może nie ma w nich porywającej gry, ale jest wszystko inne, co potrzeba do stworzenia wielkiego widowiska. Bo takie są właśnie Derby Pomorza Środkowego. Nie bez przyczyny nazywane największymi koszykarskimi starciami w Polsce.

 fot. Łukasz Capar, gp24.pl

  fot. Łukasz Capar, gp24.pl

  fot. Łukasz Capar, gp24.pl

 fot. Wojciech Figurski

 fot. Jacek Imiołek

fot. Łukasz Capar, plk.pl









wtorek, 27 listopada 2012

Derby - 5 dni!

Jeżeli ktoś oczekuje w tym tygodniu tematów innych niż związanych z niedzielnymi derbami AZS-u z Czarnymi to przepraszam, ale takowych nie będzie. Derby to coś wyjątkowego w życiu każdego kibica. Wyjątkowy więc musi być także ten tydzień.

Rywalizacja, czy też jak kto woli wojna, między Słupskiem a Koszalinem ciągnie się już latami. Już dawno okrzyknięte największymi koszykarskimi derbami w Polsce, elektryzują kibiców nie tylko na Pomorzu. Nie ma odpuszczania. Nie ma lekceważenia. To walka na śmierć i życie. Na parkiecie i na trybunach.

"Gdyby w Tauron Basket Lidze były tylko takie mecze jak AZS z Czarnymi, liga już dawno miałaby potężnego sponsora, a oglądalność w TV zaczynałaby się na kilkunastu tysiącach, a nie na tylu kończyła."

Mecze AZS-u z Czarnymi mają swoją długą historię, o której przyjdzie jeszcze opowiedzieć, ale jedno jest pewne:

"Wygrane są bezcenne. Porażki pamięta się latami. Trudno się z nimi pogodzić i przejść do porządku dziennego".

Dziś oficjalna zapowiedź. Po resztę zapraszam jutro. 



5 dni !

środa, 21 listopada 2012

O tym, że warto

Jest godzina po pierwszej nad ranem, czy też jak kto woli po pierwszej w nocy. Właśnie co wróciłem z pomeczowego spotkania z koszykarzami Energi Czarnych, którzy wraz ze swoimi kibicami świętowali szóstą ligową wygraną z rzędu.

fot. Andrzej Romański, plk.pl

Wygraną ciężką, wymęczoną. Wszak trudno, aby po serii tylu rozegranych spotkań w tak krótkim czasie nie być zmęczonym. Zmęczeni byli jednak nie tylko zawodnicy, zmęczeni byli także kibice. Doping tego wieczora był dość specyficzny; ospały, cichy, piknikowy.

Samo spotkanie obyło się bez fajerwerków. Kiepskie widowisko, mili sędziowie, niepełne trybuny. Wtorek, godzina dość wczesna, ludzie zmęczeni po pracy, zmęczeni po szkole. Publiczność mimo że w większości ta sama, co jeszcze dwa dni temu, to jednak jakaś inna. Inna, bo jak na słupskie realia, zdecydowanie zbyt cicha. Ale i tak głośna. Paradoks.

Wygrana! Jest radość, jest duma, są podziękowania. Styl słaby, ale kto dziś patrzył na styl. Liczyło się zwycięstwo.

Zwycięstwo, które nieliczna grupa fanatyków słupskiego klubu świętowała w jednym ze słupskich klubów. Świętowała wraz z zawodnikami, swoimi ulubieńcami, idolami, autorytetami. Świętowała dość długo, biorąc pod uwagę środek tygodnia. Trzeba także zaznaczyć - świętowała spokojnie. Były - jak to zwykle na takich spotkaniach bywa - autografy, wspólnie zdjęcia, pogawędki. Była także nawet wspólna partyjka w kręgle.

Dziś, patrząc na przeszłość, mało kto już pamięta o dotychczasowych idolach - Mantasie Cesnauskisie, Zbyszku Białku, czy choćby Pawle Leończyku. Dziś Słupsk, słupscy kibice, mają swoich nowych idoli.

Robert Tomaszek z kibicami potrafi rozmawiać nawet godzinami. Yemi Nicholson rozbawia ich do łez. Marcin Dutkiewicz rozmawia z nimi dość rzadko, ale zawsze wykazuje się wielką kulturą osobistą. Podobnie Levi Knutson czy Michał Nowakowski. Wojciech Osiński swoją otwartością już dawno zyskał ich sympatię, a jego młody imiennik - Wojciech Jakbubiak - coraz bardziej przywiązuje ich do siebie swoją osobą. Todd Abernethy także wiecznie uśmiechnięty. Valdas Dabkus podchodzi do nich z szacunkiem, a Oded Brandwein z typowym dla siebie luzem. Mateusz Kostrzewski zwykle bywa jakby z boku. Ale z nim także idzie pogadać.

Drużyna oswoiła się już z kibicami, kibice oswoili się już z drużyną. Jest chemia, jest wzajemne wsparcie. To może cieszyć, bo jeszcze kilka tygodni temu nic nie wskazywało na to, że to wszystko potoczy się właśnie w tym kierunku. Właściwym kierunku.

Ostatnimi czasy działania słupskiego Klubu mogły budzić wątpliwość. Teraz wszystko wydaje się iść właściwym torem. To cieszy. Cieszy możliwość integracji, wspólnych rozmów, wspólnych spotkań. Owszem, nie wszystko jest idealne, ale gdyby idealne było, byłoby nudne. Oby tak dalej!

---

Przy okazji owego wpisu chciałbym także podziękować za każdego maila, którego mam okazję od Was dostawać. Bez względu na to, czy jest on przychylny mojej osobie, czy też nie. Ostatni trafił na moją skrzynkę pocztową dosłownie kilkanaście minut temu. Napisała go Sandra, która dopiero co polubiła blog na jego fejsbukowym fanpage'u. Mail naprawdę miły, wzruszył mnie. Nie będę ujawniał tu jego treści, bo nie widzę takiej potrzeby, ale chciałbym publicznie za niego serdecznie podziękować. Tego typu wiadomości, Droga Sandro, naprawdę pozwalają mi uwierzyć, że to co robię czy też piszę, nie idzie na marne. Że ktoś to czyta, i czytać chce. Że warto. Naprawdę dziękuję.

---

Pozdrawiam Was Kochani bardzo serdecznie, 

Karol. 

Do usłyszenia niebawem!

poniedziałek, 5 listopada 2012

Po co grać?

Już jutro koszykarze Energi Czarnych rozpoczną rywalizację w Pucharze Polski 2012!

Zawsze twierdziłem, że odpuszczanie Pucharu Polski jest do dupy. Co roku także słupski klub za owe odpuszczanie jest krytykowany przez swoich kibiców. To prawda, że ranga nie taka, jak w innych dyscyplinach, że małe znaczenie, że poziom nie ten. Narzekamy także, że pomorscy rywale AZS, Kotwica czy Polpharma już dawno owe trofeum miały okazję zdobyć. Dlaczego więc nie Czarni?

Co roku zapewnia się, że nie ma odpuszczania, że gramy na maksa i do końca. Gówno prawda. Niemal zawsze kończy się tak samo - Czarni odpadają już na samym początku. Odpadają, bo chcą odpaść.

To zwykle spotykało się z krytyką, głównie kibiców, ale także dziennikarzy czy nawet władz ligi. W zeszłym sezonie, po sensacyjnym, choć przewidywanym wyeliminowaniu słupskiego zespołu przez pierwszoligowy Tempcold AZS Politechnika Warszawa, domagano się nawet ukarania Energi Czarnych. Takie głosy pojawiały się także wśród...kibiców Czarnych Panter.

W obecnym sezonie większość fanów (tak przynajmniej może się wydawać) jest nagle za tym, aby odpuścić. Może to kwestia przeciwnika, może przyzwyczajenia, że tak zwykle bywało, może rozsądku? Nie mam pojęcia.

Trener zapowiada, że drużyna będzie walczyła o zwycięstwo. Podobnie Robert Tomaszek, którego przy okazji pomeczowego wywiadu w Tarnobrzegu zapytałem o jego stosunek do całej sytuacji. Odpowiedział: -Szanujemy swoich kibiców, oni przychodzą nas dopingować, wierzą w nas, nie ma więc mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu. Gramy na maksa.

Z pewnością odpuszczanie nie jest w stylu Tomaszka. Gorzej, jak drużyna odpuści. Wtedy co, mamy rozumieć, że nie szanuje ona swoich kibiców?

Ponoć bilety na jutrzejsze spotkanie sprzedają się fatalnie. Nie dziwię się. Nie dość, że są stosunkowe drogie, to jeszcze patrząc w przyszłość, kto nam zapewni, że zespół do starcia z Rosą podejdzie na poważnie? Że na poważnie potraktuje rangę turnieju, przeciwnika, kibiców?

Równie dobrze jak klub co roku zadaje sobie pytanie "po co grać?", fani mogą zapytać "po co przychodzić na halę?".

Osobiście oczekuję Pucharu Polski potraktowanego na serio. Czy nie było fajnie, jak w sezonie 2004/2005 graliśmy w wielkim finale ówczesnego Pucharu Ligi ze Śląskiem Wrocław? Czy nie było fajnie, jak emocjonowaliśmy się półfinałem z Anwilem Włocławek w sezonie 2006/2007? Ja byłem w siódmym niebie!

Po co grać? Wystarczy spojrzeć, jak niegdyś radowała się Polpharma i jej kibice:












A oto lista ostatnich zwycięzców Pucharu Polski:

2005 - Śląsk Wrocław

2006 - Prokom Trefl Sopot

2007 - Anwil Włocławek

2008 - Prokom Trefl Sopot

2009 - Kotwica Kołobrzeg

2010 - AZS Koszalin

2011 - Polpharma Starogard Gdański

2012 - Trefl Sopot

2013 - ?

poniedziałek, 29 października 2012

3 lata z Koszykówką Żyć

Dokładnie 3 lata temu po raz pierwszy witałem się z Wami na Koszykówką Żyć. Od tamtego czasu minęło 1096 dni, a w przeliczeniu 26304 godzin bądź też, jak kto woli, 1578240 minut. Pojawiło się 278 wpisów, napisano prawie 500 komentarzy.


czwartek, 29 października 2009  
LET`S GO! 
Witam Was Kochani na "Koszykówką Żyć"! 
Tak, postanowiłem założyć swój własny blog. Jego tematykę pewnie już zdołaliście zauważyć.
Blog, na którym będę chciał dzielić się z Wami swoimi opiniami, spostrzeżeniami i wrażeniami. Będzie o NBA, będzie o Eurolidze, będzie o PLK i jej kulisach oraz przede wszystkim o Czarnych Słupsk.
Będą także zdjęcia i wywiady. No i ogólnie, jak w swoim życiu prywatnym, postaram się KOSZYKÓWKĄ ŻYĆ! 
Do usłyszenia niebawem!


Przez ten czas zmieniało się wiele: wizerunek bloga, jego adres, to, co się na nim ukazywało. Zmieniałem się i ja sam. Były kontrowersje, było poczucie, że mam to już w dupie, było zwątpienie, był brak pomysłów, brak chęci. Wszystko nabrało jednak nowego znaczenia z chwilą decyzji o zmianie adresu z koszykowkazyc.blogspot.com na karolsadowski.blogspot.com.


poniedziałek, 25 lipca 2011 
NOWY ADRES BLOGA ! www.karolsadowski.blogspot.com 
Kiedyś przychodzi czas na zmiany. W życiu, pracy, szkole. Ja postanowiłem jednak zmienić co innego, a mianowicie formę mojego bloga, od adresu poczynając, na treści kończąc. Jednak nie będą to zmiany drastyczne. Przy wielu aspektach swoim piórem pozostanę, tak jak i przy dotychczasowej nazwie bloga, "Koszykówką Żyć". Dalej najbardziej skupię się właśnie na koszykówce - Tauron Basket Lidze, polskiej reprezentacji i najbliższej drużynie memu sercu - Czarnym Słupsk. Pojawi się również kontynuacja cyklu "Oni grali dla Czarnych", który ku mojemu bardzo pozytywnemu zdziwieniu, cieszył się dużym zainteresowaniem. Będzie też trochę nowości, i świeżości zarazem. Jednak tematyka koszykówki nie będzie jedyną na blogu, jak to do tej pory bywało. Nie raz zajrzę również na inne areny, choć nie tylko te, gdzie rywalizacja toczy się na boisku, korcie czy stadionie. To jednak nie będzie zdarzało się za często. A blogować będę się starał regularnie, bez większych przerw.  
Zapraszam więc Wszystkich czytelników "Koszykówką Żyć" na nową odsłonę, pod nowy adres -
http://karolsadowski.blogspot.com/ 
Ze sportowym pozdrowieniem,  
Karol Sadowski



Był to nowy początek, nowy start, który dziś daje mi satysfakcję, daje poczucie osiągniętego celu. Mam swoich stałych czytelników, wpadają tu także osoby przypadkowe. Fajnie usłyszeć jest miłe słowo, jeszcze fajniej konstruktywną krytykę. 

W międzyczasie powstał także fanpage bloga na Facebooku. W chwili obecnej ma on 788 fanów, co w porównaniu z innymi blogami o tematyce koszykówki, jest liczbą dość sporą, a przede wszystkim satysfakcjonującą mnie i dającą mi radość. Piszę dla siebie, ale przede wszystkim piszę dla Was. Pamiętajcie o tym. 

Czuję satysfakcję. Satysfakcję z tego, że wytrzymałem przez pierwszy rok, kiedy bloga poza znajomymi nie czytał praktycznie nikt, a teraz tygodniowo osiąga on nawet kilka tysięcy wyświetleń (w zależności od tematu i regularności pojawiania się wpisów). Naprawdę jest to świetne uczucie, które mogę doświadczać właśnie dzięki Wam.

Chcę abyście lubili to miejsce. Bo ono jest dla Was. Chcę dalej dzielić się z Wami swoimi opiniami, uwagami, spostrzeżeniami. Nie zawsze poprawnie, trafnie i obiektywnie, ale zawsze szczerze i dla Was. Dlatego wciąż nie zabraknie tu pozytywnych jak i negatywnych tematów, nie zabraknie emocji i trochę kontrowersji. Lubię je. Lubię Was. Lubię tego bloga.

Naprawdę dziękuję tym, którzy wciąż wybierają adres Koszykówką Żyć. Dziękuję tym, którzy to czytają. Dziękuję tym, którzy udzielają się, zarówno na blogu jak i fanpage'u. Dziękuję tym, którzy przy tworzeniu tego bloga pomagali. Dziękuję Wam wszystkim.

Kłaniam się nisko, 
a teraz idę się napić. Za kolejne trzy lata. 

KS. 

Wygrana!

Czarni pokonali Anwil, Marius Linartas być może "zwolnił" Dainiusa Adomaitisa. Na trybunach wielkie emocje i wspaniały doping (nareszcie!), a przed halą znowu nieprzyjemne starcia. W tej kwestii nadzieja była złudna.


To już drugie tak efektowne zwycięstwo Czarnych Pantery i druga wygrana z rzędu po naprawdę bardzo dobrej grze. W sumie tych wygranych na koncie ekipy Mariusa Linartasa, który jeszcze niedawno zwalniany przez kibiców ledwo utrzymał się na stanowisku trenera zespołu, mamy już trzy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a więc liczymy na więcej. 

Na więcej najprawdopodobniej liczyć nie może za to Dainius Adomaitis, który być może już dziś rozstanie z się z włocławskim klubem. Na pomeczowej konferencji prasowej Litwin oddał się bowiem do dyspozycji zarządu. A na zarząd naciskają fani Anwilu, którzy domagają się powrotu do drużyny Igora Griszczuka. Decyzja w tej sprawie ma zapaść jeszcze dziś. 

Po raz kolejny także nie obyło się bez przykrych incydentów. Przed spotkaniem doszło do starcia kibiców, które opanować starał się patrol dwóch funkcjonariuszy policji wspomagany ochroną. Ostatecznie powiodło im się to jeszcze przed przyjazdem posiłków. 

ENERGA CZARNI Słupsk - ANWIL Włocławek 82:64 (21:19, 24:12, 18:9, 19:24)

piątek, 26 października 2012

Chwila prawdy

Ten mecz zweryfikuje wiele. Zweryfikuje trenerów obu drużyn, zawodników, ich umiejętności, potencjał, ambicje. Ale zweryfikuje także kibiców. Czas na chwilę prawdy, czas na Anwil!


Po meczu z Polpharmą można optymistycznie patrzeć w przyszłość. Można, ale nie trzeba. Zespół zagrał naprawdę dobry mecz, radował się koszykówką, radowali się i kibice. Entuzjazm był uzasadniony. Szybko jednak sami siebie sprowadziliśmy na ziemię. -Spokojnie, Panie i Panowie. To dopiero jeden poprawny mecz - studziliśmy nastroje. Słusznie zresztą. 

Drużyna była zmobilizowana, ewidentnie głodna zwycięstwa. Koncentracja wysoka, niezła gra w obronie (ale to wciąż za mało), poprawnie w ataku. Jednak najbardziej cieszyć mogła chemia, jaka panowała w zespole w trakcie spotkania. Zawodnicy żyli koszykówką, bawili się nią, radowali, cieszyli. Byli zgrani, waleczni, maksymalnie zmotywowani. 

Cieszył przede wszystkim Mateusz Kostrzewski. Cieszył samego siebie, cieszył kolegów z drużyny, cieszył kibiców. Ci ostatni wielokrotnie łapali się tego dnia za głowę, tym razem jednak wcale nie z bezradności, ale z niedowierzania, jak fantastyczny mecz rozgrywa ten, który od początku sezonu zawodził najbardziej. 

Cieszyła także postawa Todda Abernethy'ego, którego słusznie czy niesłusznie, ciągle bronię. Po meczu z Kociewskimi Diałami bronić jednak nie musiałem. Amerykanin zagrał znakomite zawody. Widział kolegów z drużyny, koledzy widzieli jego. Świetnie penetrował, miał w sobie tę szybkość, której dotychczas brakowało, a przede wszystkim jako kapitan zespołu nie bał się podejmować ważnych decyzji. Takiego właśnie rozgrywającego chcemy oglądać. 

Na słowa pochwały zasługuje jednak każdy, kto przyczynił się do tej wygranej. Ja jednak chciałbym jeszcze wyróżnić postać Roberta Tomaszka. Postać wybitną i jakże obecnie ważną dla słupskiego kibica. Prawdziwy kapitan, choć kapitanem już nie jest. Miałem w tej kwestii wyrazić swoją opinię na blogu, ale się powstrzymałem. Temat uznałem za zamknięty. Tomaszek to zawodnik z WIELKIMI JAJAMI! Nie, nigdy nie zaglądałem mu do majtek, ale to, jak ten człowiek fantastycznie potrafi się zachować, jak w sposób szczególny traktuje kibiców, jak duży szacunek ma do tego, co robią - Chylę czoła, Robercie! 

Pisaliśmy i mówiliśmy już o tym, że ten zespół został pozbawiony zawodników, których kibice tak bardzo pokochali, z którymi tak bardzo się utożsamiali. Otóż nadszedł właśnie on - Robert Tomaszek - człowiek, który w tak krótkim czasie (to chyba rekord?:)), rozgrzał nie jedno słupskie serce do czerwoności. Fani go pokochali, stoją za nim murem, a on im się za to po prostu odwdzięcza. Na parkiecie i poza nim. 

fot. Łukasz Capar, Głos Pomorza, gp24.pl

Miejmy nadzieję, że jego przesympatyczne "Dajcie nam jeszcze czas..." definitywnie pójdzie w niepamięć już w niedzielę. 

Czas na Anwil
Mecze z Anwilem nigdy nie należały do łatwych. Na brak emocji także nie można było narzekać. Teraz to także spotkania z wieloma podtekstami. Najważniejszy z nich to Dainius Adomaitis, obecnie trener włocławskiej drużyny, jeszcze do niedawna szkoleniowiec Energi Czarnych. To właśnie ze słupską drużyną zdobył drugi brązowy medal w historii klubu. To także pod jego okiem szkolił się Marius Linartas, w chwili obecnej trener...Czarnych. Czy uczeń przerośnie mistrza?
"Chyba każdy do meczu ze swoim byłym klubem podchodzi w sposób szczególny, wzmacnia się koncentracja, chęć wygranej jest jeszcze większa niż zwykle. Zapewne tak też jest z naszym trenerem." - Łukasz Seweryn, Anwil Włocławek 
Ale Anwil to nie tylko emocje na parkiecie. Często także w meczach z włocławskim klubem mieliśmy je poza boiskiem. Tak jak jeszcze kilka miesięcy temu. Wówczas opisywałem to tak:
"Pisząc o granicy dobrego smaku przytoczę także wydarzenie choćby z wczorajszego spotkania Energi Czarnych z Anwilem Włocławek, na które zawitało słynne już włocławskie "H1", w liczbie około dwudziestu kilku. Pominę ich gołe klaty, które ponad 2,5 tysiąca słupszczan musiało oglądać przez część spotkania, bo to temat sporny - jednym to nie przeszkadza, innych razi. Ja osobiście nie mam nic przeciwko. Chodzi przede wszystkim o to, co działo się zaraz po zakończonym meczu. Po wyzwiskach wypływających z sektora zajmowanego przez fanów Anwilu, odpowiedzieć postanowili słupszczanie. Także wyzwiskami. A te tak zdenerwowały włocławskich kibiców, że Ci postanowili przejść do rękoczynów. Na szczęście im się to nie udało, gdyż wybiegających z miejsc powstrzymała ochrona. Do poziomu dostosowała się także część koszykarzy Rottweilerów. Jedni coś tam krzyczeli, drudzy pokazywali przeróżne gesty; od zwykłych buziaków aż do środkowych palców. Słupscy fani odwdzięczyli się tym samym, choć w trakcie spotkania także było słychać docinki w stronę zawodników przyjezdnych. Mimo wszystko sportowcom, a tym bardziej reprezentantom Polski, takie zachowanie absolutnie nie przystaje. Do jakiś tam zajść między kibicami miało za to zajść poza halą, ale tego świadkiem nie byłem. Słyszałem tylko z opowieści. A opowieści i teorie są różne. Często bywają nie prawdziwe."
Po owym wpisie wybuchła dosyć ostra dyskusja. Przede wszystkim atakowali fani z Włocławka. Słupskim kibicom zarzucali prowokację, a mojej osobie brak obiektywizmu. Na zarzuty postanowiłem odpowiedzieć. 
"Wielką dyskusję, także na blogu, wywołało zachowanie kibiców podczas, jak i zaraz po niedzielnym meczu Energi Czarnych Słupsk z Anwilem Włocławek. Fani nawzajem obwiniali się za atmosferą, jaka panowała wokół meczu. Na różnego typu forach trwa dyskusja na temat prezentowanego poziomu kibicowskiego, a także tego, co miało się wydarzyć zaraz po meczu. Moją opinię w sprawie całego zajścia wyraziłem wczoraj i wywołała ona dość sporo kontrowersji wśród kibiców z Włocławka. Nie opisałem zaś sytuacji, która miała mieć miejsce tuż po meczu, poza halą , gdyż po prostu nie byłem jej świadkiem. Wielu jednak stawiało zarzuty wobec mojej osoby, jakobym miał umyślnie pominąć tę kwestię, w związku z "bronieniem" kibiców miejscowych. Otóż nie. W związku z odparciem na owe zarzuty postanowiłem zaczerpnąć informacji na temat niedzielnego zajścia u Rzecznika Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Słupsku, Pana Roberta Czerwińskiego. 
-Z informacji jakie posiadam wynika, że przed meczem sześciu kibiców, którzy byli pod wpływem alkoholu z powodów bezpieczeństwa widowiska nie zostało wpuszczonych przez służby porządkowe na mecz. Zajście, o którym pan pisze, polegało jedynie na umieszczeniu kilku niezdyscyplinowanych kibiców przyjezdnych w autobusie, którym przyjechali do Słupska. Z moich informacji wynika, że nie chcieli oni tego zrobić. Miejsce mieć miały jakieś głośne przepychanki słowne pomiędzy kibicami, jednak wszystko zakończyło się decyzją o umieszczeniu ich tam przez policjantów. Funkcjonariusze w sposób adekwatny do sytuacji użyli siły fizycznej i perswazji słownej. Nie zgłaszano żadnych negatywnych skutków tego działania"
Na tym wszystko się zakończyło. Na podobne wrażenie nawet nie liczę, ale z pewnością na trybunach będzie gorąca atmosfera. Głęboko jednak wierzę, że będą to emocje wyłącznie czysto sportowe. 

Do Słupska powraca także Przemysław Frasunkiewicz, który przez wiele lat bronił barw Czarnych. Wielu kibiców do dziś określa go jako ikonę klubu, ale wielu ma także do niego ogromny żal spowodowany jego przejściem do AZS-u Koszalin, największego lokalnego wroga. 

 fotografia.slupsk.pl/Zbigniew Bielecki


Wówczas pisałem o tym następująco:
" (...) Mimo wszystko za czasów naszego niezastąpionego kapitana przeżyłem jedne z najwspanialszych chwil w życiu. Chwil, które zapamiętam przez wiele długich lat. Przemek zawsze był dla mnie postacią, którą śmiało mógłbym nazwać autorytetem. Postacią nieprawdopodobną. Jego ikona mogła trwać wiecznie, dziś jednak Frasunkiewicz dla wielu ikoną już nie jest. Dla mnie jednak wciąż nią pozostaje. I szacunek, podziw oraz uznanie dla jego osoby - także."
Ja, jak zawsze, przywitam go oklaskami!

Wierzmy, dopingujmy...
Ten mecz wiele zweryfikuje. Albo na nowo odbuduje w nas nadzieję, albo utrwali w przekonaniu, że wierzyć nie warto. Ale dopingujmy. Krzyczmy, klaszczmy, bądźmy z nimi. Pokażmy, jaka naprawdę jest słupska publiczność. Zróbmy piekło, zróbmy hardcore! Nadszedł czas prawdy...


WSZYSCY NA CZERWONO !

niedziela, 14 października 2012

"Czym jest dla Was koszykówka?" (GŁOSOWANIE)

"Koszykówka - dla innych jest zabawą i rekreacją - dla nas jest pasją"

Ciąg dalszy konkursu, w którym trzeba było poprawnie odpowiedzieć na pytanie oraz przedstawić swoją wersję "Czym jest dla Ciebie koszykówka...". Zwycięzca zgarnia SHAQ'a BEZ CENZURY!

Z pierwszego etapu zabawy awansowało 15 osób. Teraz to Wy nagrodzicie jedną z nich. Czyja treść najbardziej Wam się spodobała? Czyja najlepiej do Was trafiła? Czyja jest Wam najbliższa, najbardziej Was zaintrygowała? Zapraszam do wskazania zwycięzcy, zapraszam do głosowania (do wtorku, do godziny 20:00).

Kolejność według nadsyłanych maili: 

1. "Koszykówka jest dla mnie wszystkim. Nauczyła mnie pokory, zespołowości, wiary w siebie. Pokazała, że nie wolno się poddawać i trzeba walczyć do końca."

Adrian.


2. "Koszykówka jest miłością mojego marnego życia."

Robert.


3. "Koszykówka jest dla mnie całym życiem . Gram w nią w każdej wolnej chwili. To moja życiowa pasja, i mimo że mam jeszcze parę innych zainteresowań, to ona jest najważniejszą i tą, którą uwielbiam. Nigdy mi się nie nudzi, nawet samotne granie gdzieś na streecie. Uczy pokory, zespołowości, pozwala pokonać swoje słabości, uczy wytrwale dążyć do osiągnięcia celu. To również dobra zabawa na meczach ukochanej drużyny."


Rafał.


4. "Koszykówką jest dla mnie religią. Największą ze wszystkich."

Martyna.


5. "Koszykówka to nie gra, to styl życia. Nauczyła mnie ona zespołowości, determinacji, siły do walki mimo, że nie zawsze zwyciężamy. Koszykówka łączy ludzi z tą sama pasją, idących przez życie w tym samym kierunku, mając ten sam cel."

Wojtek.


6. "Koszykówka jest sposobem na wykazanie siebie, swoich emocji, swojego 'ja'. Uczy pokory, integruje. To styl życia, ale i miłość."

Dawid.


7. "Koszykówka otworzyła mi swoje wrota na osiągnięcie czegoś w życiu. Pozwoliła poznać wielu wspaniałych ludzi, dostarczyła wielu niezapomnianych emocji. To nie sport, to życie."

Ewa.


8. "Koszykówka jest dla mnie uzależnieniem, papierosów nie palę, mimo że smakowałem - alkohol się zdarza ale z umiarem - koszykówkę posmakowałem raz i od tamtego czasu umiaru (koszykarskiego) kompletnie brak."

Adam.


9. "Koszykówka to takie coś, od czego jestem uzależniony. Odcina mnie od szarej rzeczywistości, uczy mnie życia. Moje serce bije w rytm odbić piłki. Kiedy jestem na boisku wiem, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Koszykówka zaspokaja moje wszystkie pragnienia, nie potrzeba mi nic więcej."

Michał.


10. "Koszykówka jest najukochańszą grą. Moim życiem, kocham kosza, nie umiem szczerze mówiąc bez niego wytrzymać. Gdyby nie kosz to nie wiem, co bym robił. Wsad radością, ten sport miłością."

Sebastian.


11. "Koszykówka jest dla mnie możliwością do odcięcia się od wszystkich problemów. Koncentrując się na grze mogę zapomnieć o tym, co mnie martwi i niepokoi. Koszykówka to lek na wszelkie zło."

Mateusz.


12. Koszykówka jest dla mnie odskocznią od codzienności. To dobry sposób na oderwanie myśli od przytłaczających mnie rzeczy. Gdy coś mnie smuci, czy złości, wychodzę na boisko i rzucam do kosza. Wtedy nie myślę o niczym innym. Koszykówka to dobry sposób wyrażania siebie, ponieważ to, jak grasz w pewnym sensie pokazuje, kim jesteś. Grając, czy oglądając koszykówkę wiesz, że w tym sporcie wszystko jest możliwe i to daje ci wiarę w swoje możliwości, buduje twój charakter, sprawia, że uparcie dążysz do wyznaczonego celu chociaż wydawałoby się, że jest niemożliwy do zrealizowania. Koszykówka to całe moje życie."

Paulina.


13. "Koszykówka jest dla mnie wszystkim. Czaisz to?"

Kuba.


14. "Koszykówka jest dla mnie czymś, co zmieniło mój świat. Jeszcze 7 lat temu koszykówka była tylko zwykłym nudnym sportem z dużą ilością przerw w grze, głupimi przepisami jak kroki itp. Pewnego dnia przypadkiem poszedłem na mecz Czarnych z AZS'em w Pucharze Polski.. Czarni mecz przegrali (3 dni później w lidze już wygrali ), ale to nie było najważniejsze, wtedy o gęsią skórkę przyprawiała mnie atmosfera na trybunach, to że "mały" 190 cm Szaszka Kudriawcew chciał pobić wyższego o 20 cm koszaliniaka po tym, jak ten usiłował nastąpić mu na głowę  Później okrzyki "zabij Sasza zabij" i ten "mały" blondyn z miną wściekłego byka. To był pierwszy brązowy sezon Czarnych, od tamtego czasu nie opuściłem żadnego meczu, a koszykówka już nie jest sportem, teraz to sens życia, życia toczącego się trybem "od meczu do meczu". 

Adrian.


15. "Koszykówka to coś więcej niż gra, to styl życia. Uczy, wyzwala emocje, spełnia marzenia. Łączy ludzi, zbliża do siebie rodzinę. Integruje."

Ania.
   GŁOSOWANIE ZAKOŃCZONE !!!

GŁOSOWANIE ZAKOŃCZONE !!!