Karol Sadowski: Jak zaczęła się Pańska przygoda z koszykówką?
Michał Michalak: Koszykówkę zacząłem trenować w rodzinnym mieście w Pabianicach. W wieku siedmiu lat pierwszy raz poszedłem na trening i tak już zostało. Na początku było to w formie zabawy, ale z czasem przerodziło się w coś więcej.
Jaką więc rolę odgrywa ona w Pańskim życiu?
Koszykówka to styl życia, bez którego nie wyobrażam sobie istnienia. To wszystko w jednym; pasja, hobby, praca.
Jest Pan czołową postacią młodzieżowych reprezentacji Polski, z którymi osiągnął Pan już wiele sukcesów m.in. wicemistrzostwo świata do lat 17. Wraz z Mateuszem Ponitką tworzycie w niej świetny duet. Co jest Waszym sposobem na sukces?
Przede wszystkim mamy świetną drużynę z rocznika '93. Trafiło tu wielu znakomitych i utalentowanych graczy. W zespole jest wszystko co potrzebne; najlepszy center w Europie, mobilni skrzydłowi, dobrze rzucający i penetrujący obwód, rozgrywający szukający asyst, gracze produkujący, którzy wchodzą z ławki i zgrany sztab trenerski. Łatwiej się gra poszczególnym zawodnikom, jeżeli obrona przeciwnika nie może się skupić tylko na jednym z nas, ponieważ mamy wiele opcji w ataku. Ponadto nasze atuty, jak wzrost i siła podkoszowa były przydatne w obronie. Dlatego udało nam się osiągnąć te wyniki, które mieliśmy. Ostatnie wakacje były dla nas niestety trochę mniej udane, jednak najważniejsze jest to, aby jak najwięcej z nas osiągało sukcesy w przyszłości, w seniorskim baskecie.
Jakim trenerem jest Jerzy Szambelan, a jakim Mladen Starcević?
Obaj to świetni szkoleniowcy. Trener Szambelan ma olbrzymie doświadczenie w pracy z młodzieżą. Od początku, kiedy tylko objął naszą kadrę, wpajał nam najważniejsze cechy takie jak zaangażowanie, wola walki, ambicja, podporządkowanie się zespołowi. Kładzie duży nacisk na technikę indywidualną zawodników, dużo rozmawia i troszczy się o graczy. Jerzy Szambelan to na pewno odpowiedni trener dla młodych zawodników. Natomiast szkoleniowiec Starcević ma olbrzymią wiedzę o koszykówce. Dysponuje doświadczeniem z pracy w różnych krajach europejskich, z wieloma zawodnikami, z których niektórzy grają w NBA. Potrafi ukształtować gracza techniczne i taktycznie oraz nauczyć go koszykarskiego myślenia na wyższym poziomie.
Kiedyś, w jednym z wywiadów, powiedział Pan, że Ciężko pracujecie w reprezentacji po to, by pomóc polskiej koszykówce. Uważa więc Pan, że znajduje się ona w kiepskim położeniu?
Naszej reprezentacji (przyp.red. rocznik 93) udało się osiągnąć wyniki jakich w młodzieżowej koszykówce dawno lub wręcz nigdy nie było. Mówiąc o pomocy, miałem zapewne na myśli przyczynienie się przez nas w jak największym stopniu do podniesienia znaczenia polskiej koszykówki zarówno w kraju, jak i w Europie. A po za tym, żeby każdy z nas indywidualnie stał się jak najlepszym graczem, aby w przyszłości grać dla reprezentacji i stanowić o jej wynikach.
Czy przed startem ligi, kiedy PLK ogłosiło decyzję o zwolnieniu Asseco Prokomu z rundy zasadniczej TBL, nie wkurzył Pana fakt, że może Pan w ogóle nie zagrać w owych rozgrywkach przeciwko tak wielu reprezentantom Polski, ale i świetnym graczom z zagranicy?
Jest to decyzja zarządu, nie mi ją komentować. Na pewno trochę szkoda, bo na takie pojedynki jak te z mistrzem Polski jest zawsze dodatkowa mobilizacja. Ponadto jest to sprawdzian umiejętności przeciwko zespołowi, który gra w Eurolidze.
W Politechnice jest Pan jednym z czołowych graczy, jednak na parkiecie występuje stosunkowo krótko.
Wychodząc na parkiet staram się robić wszystko, żeby pomóc drużynie wygrać i wykorzystać szansę, którą dał mi trener. Mamy wyrównaną młodą drużynę, każdy chciałby grać jak najwięcej, ale minuty między zawodników rozdziela trener.
Leszek Karwowski jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym graczem w klubie. Czy jego postać pomaga Wam w jakimś stopniu w dalszym rozwoju?
Leszek jest bardzo doświadczonym graczem, od wielu lat grającym na ligowych parkietach. Wiele zrobił dla naszego klubu. Jego wiedza i chęć dzielenia się nią z nami jest na pewno bardzo przydatna. On zawsze służy radą i pomocą dla młodszych kolegów.
Obecny sezon jest Pana debiutanckim w najwyższej klasie rozgrywek. Tak sobie Pan to wszystko wyobrażał?
Początek rozgrywek to było rozpoznanie nowego terenu. Z czasem już przystosowałem się do gry na tym poziomie i staram się rozwijać indywidualnie oraz jak najbardziej pomagać drużynie. Szczerze mówiąc nie wyobrażałem sobie przed sezonem, że tak będzie wyglądał nasz sezon w PLK. Mam jednak nadzieję, że uda nam się zacząć wygrywać, gdyż wiele porażek ponosimy po zaciętych meczach i nie odstajemy poziomem od rywali. Na każde kolejne spotkanie wychodzimy z myślą o zwycięstwie.
Nie jest więc Pan nieco rozczarowany poziomem rozgrywek?
Nigdy wcześniej nie grałem w PLK, więc ciężko jest mi porównywać. Ja osobiście cieszę się, że mam możliwość rywalizacji na co dzień w meczach z zagranicznymi zawodnikami. Jest to kolejny krok na przód w mojej koszykarskiej karierze.
Ciężko jest pogodzić naukę z grą w ekstraklasowym klubie?
Bardzo. Pogodzenia gry w ekstraklasie z nauką w liceum nie jest łatwe przy obecnym systemie rozgrywek. Częstotliwość meczów powoduje wiele nieobecności w szkole, co wiąże się z potrzebą nadrabiania, a czasu na naukę nie ma zbyt dużo. Jednak osobiście nigdy nie miałem problemów z nauką i nieźle radzę sobie w szkole.
Na chwilę obecną Politechnika okupuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Jednak czy według Pana tak naprawdę nie zasługujecie na wyższą lokatę? (rozmowa była przeprowadza jeszcze przed wygraną Politechniki z Polpharmą)
Mogę powiedzieć, iż na pewno nie odstajemy poziomem od reszty drużyn. Wiele meczów graliśmy na styku, aby przegrać w końcówce. Miejsce w tabeli i zwycięstwa trzeba wywalczyć sobie na parkiecie, grając do końca. Mam nadzieję, że oderwiemy się od spodu tabeli i zaczniemy wygrywać, gdyż na pewno mamy takie możliwości.
Mówi Pan o porażkach w końcówkach. Rzeczywiście, osobiście pamiętam między innymi Wasz mecz w Słupsku, gdzie przed dłuższą część spotkania walczyliście z Energą Czarnymi jak równy z równym. Zresztą w Warszawie było podobnie. Co jest więc przyczyną Waszych tak wielu porażek? Brak doświadczenia?
Przyczyny porażek można się dopatrywać w wielu miejscach. Jesteśmy bardzo młodym zespołem z olbrzymimi chęciami do gry. Niestety potrafimy grać falami. Nawet w jednym meczu zdarza nam się prowadzić różnicą dwudziestu punktów, aby ostatecznie tyloma "oczkami" polec. Wystarczy chwila dekoncentracji, aby przeciwnik zrobił przewagę, która na tym poziomie rozgrywek jest już ciężko odrobić. Kluczem do sukcesu jest to, co ciągle powtarza nam trener: "Mecz trwa 40 minut i trzeba być skoncentrowanym oraz grać równo przez całe spotkanie."
Dalsza część wywiadu na NiceSport.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz