piątek, 15 marca 2013

Czarny czwartek

Około dwustu kibiców ze Słupska dopingowało w Gdyni koszykarzy Energi Czarnych. Na nic zdało się jednak ich wsparcie, Asseco Prokom wciąż zbyt silny dla słupszczan. Mistrzowie Polski wygrali 80:74.

Senny był to mecz, a przynajmniej jego pierwsza połowa. Tak jak mi przed rozpoczęciem spotkania przydałaby się duża kawa, tak podopiecznym Andreja Urlepa przynajmniej jej całe wiadro. 

Zimny prysznic spadł na słupskich zawodników. Prysznic, który z pewnością ochłodzi ich ostatnio rozgrzane głowy. Czarni zagrali dziś bardzo przeciętnie, nie wykorzystywali doborowych okazji, istnieli tylko zza linii 6.75 metra. Przegrali zasłużenie.

A Prokom? Przed jego graczami chylę czoła. Honorowi ludzie, którzy wiedzą jak ze sceny zejść niepokonanym. Za gdyńskich kibiców trzymam zaś kciuki w walce o ratunek dla ich ukochanego klubu. No właśnie, w walce. Jeżeli ktoś chciałby ich wesprzeć, wystarczy malusieńki gest. Jeden wirtualny podpis. O tutaj --> http://napomocapg.tk/index.php

Słówko jeszcze o tym, dlaczego nie lubię jeździć do Gdyni. Powodów jest kilka. Jednym z nich może być brak koszykarskiej atmosfery na hali, która jeżeli już jest, to wytwarzają ją zwykle kibice przyjezdni. Jednak najważniejszy powód jest taki, że jasna cholera mnie bierze, kiedy za każdym razem muszę być świadkiem żenującej postawy sędziów. Ich jednostronne "gdyńskie" gwizdki to już fatum polskiej koszykówki. I nie, Czarni nie przegrali przez arbitrów. Byłby to zdecydowanie za daleko wyciągnięty wniosek. Przegrali, bo byli drużyną słabszą. Ale z pewnością nie raz były im tego dnia podcinane skrzydła. I smutna to rzeczywistość, ale zdążyliśmy już do niej przywyknąć. Bez względu na to, kto by w Gdyni nie grał, mistrz to jest mistrz. 

I jeszcze o bezapelacyjnej akcji meczu, jak nie kolejki. I trochę o bezmyślności jej największego przegranego. 

fot. Łukasz Capar, gp24.pl

Tak właśnie wyglądał wsad, który poderwał z miejsc niemalże wszystkich miejscowych kibiców. Biegnącego sam na sam z koszem Rocky'ego Trice'a zablokował Mateusz Ponitka. Ale w tamtej chwili jeszcze nikt nie wiedział, że za chwilę kibice z przeciwnego obozu będą łapać się za głowy. Ze zmartwienia. A wydawać by się mogło, że wystarczyłoby skończyć akcję z góry...

fot. Łukasz Capar, gp24.pl

Najprawdopodobniej skręcona kostka. Przerwa to minimum dwa tygodnie. Jutro szczegółowe badania. 


A teraz bardzo zwięźle chciałbym przedstawić moje subiektywne oceny słupskich zawodników:

#4 Michał Nowakowski

Nie patrzy, gdzie rzuca. Po prostu to robi. I robi to świetnie! Ma tak znakomicie ułożoną rękę, że podziwiać można godzinami. Obrońcą jest słabym, ale w ataku daje naprawdę wiele. Niesamowicie dużo drzemie w nim potencjału, którego kompletnie nie potrafił wykorzystać Marius Linartas. Ale na szczęście Linartasa już dawno nie ma. Jest za to Andrej Urlep, który potencjał Michała zauważa, a co najważniejsze ufa swojemu podopiecznemu. A ten mu się odwdzięcza. Choćby takim meczem jak dziś. 

Moja ocena: 4-

#6 Roderick Trice

Największy pechowiec tego spotkania. Długo starano się mnie przekonać, że Trice to w Czarnych lepsza opcja aniżeli Bennerman. Dziś wiem już to na pewno. Trice to nie tylko lepsza opcja, Trice to kozak! To co wyprawia w ataku to mistrzostwo świata, a broni także całkiem nieźle. Teraz tylko życzyć zdrowia, bo to naprawdę poważne osłabienie dotychczas niezatapialnego statku Andreja Urlepa. 

Moja ocena: z przyczyn wiadomych nie podejmuje się

#7 Marcin Dutkiewicz 

Zielony, ach ten Zielony... No nie wyszedł ten mecz Marcinowi. Ale darujmy mu, jeszcze nie raz będzie naszym bohaterem. 

Moja ocena: 2 

#8 Todd Abernethy 

To już nie ten sam rozgrywający, co przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Trudno przypuszczać, jaki czynnik wpływa na tak słabą obecnie formę Amerykanina. Czy wciąż myślami jest gdzie indziej? A może po prostu nie leży mu rola zmiennika Brandweina? Niestety, ale dziś bardziej szkodził niż pomagał drużynie. Mimo to wciąż uważam go za świetnego playmerkera i z niecierpliwością czekam na jego przebudzenie! 

Moja ocena: 2

#10. Oded Brandwein 

Przed sezonem uważałem go za najsłabszy punkt w zespole. Zresztą ta opinia sprawdzała się w pierwszej części rozgrywek. Teraz śmiało można rzec, że Izraelczyk to najjaśniejszy i jeden z najważniejszych punktów słupskiego zespołu. Wciąż głowa trochę gorąca, ale kiedy trzeba potrafi wziąć ciężar gry na siebie. Dziś też chciał, ale nie do końca mu to wychodziło. Mimo wszystko dobry mecz w jego wykonaniu. 

Moja ocena: 4

#13 Mateusz Kostrzewski 

Nareszcie! Przyznam szczerze, że zacząłem już wątpić w jego przydatność do drużyny. Po dzisiejszym meczu "Kostek" udowodnił, że nie można go skreślać. Bardzo cenne trafienia z dystansu, a co najważniejsze - rzuty odważne. Oddane i trafione w momentach kluczowych. Szkoda, że nie pomogły w odniesieniu wygranej.

Moja ocena: 3+

#19 Valdas Dabkus 

Waldek to prawdziwy wojownik. Dlatego lubię, kiedy przebywa na parkiecie. Wtedy Czarne Pantery tak jakby walczyły z większą determinacją i zadziornością. Nie zawsze mu wychodzi, ale zawsze się stara. Dziś także starał się ze wszystkich sił, wychodziło średnio. 

Moja ocena: 3

#24 Robert Tomaszek 

Zdecydowany antybohater ostatnich tygodni. Długa dziś trwała dyskusja na jego temat. Większość uznała, że Robert spoczął na laurach, za szybko został wykreowany na Boga słupskiej koszykówki. Gra ostatnimi czasy fatalnie, wygląda, jakby jakoś mniej mu się chciało. Ale ja w to nie wierzę. Chce mu się na pewno. Tyle tylko, że chcieć a móc to dwie zupełnie inne rzeczy. A Robert ma zdecydowany spadek formy. W chwili obecnej bardziej pomaga drużynie siedząc na ławce aniżeli biegając po boisku. I dziś to było widać. Jednym słowem: katastrofa. 

Moja ocena: 2-

#25 Yemi Gadri-Nicholson

Trudno wygrywać mecze, kiedy największa gwiazda i siła zespołu zupełnie nie istnieje. A największa pociecha słupskich fanów, jaką bez wątpienia jest Nicholson, dziś dała ciała na całego. To nie był ten podkoszowy terminator, który dotychczas połykał rywali niemalże w całości. Fatalnie na deskach, kiepsko w ataku, jeszcze gorzej w obronie.

Moja ocena: 2

#32 Levi Knutson 

Można rzec, że Knutson swoje zrobił. Trzy trójki trafił. Ale nie na rutach z dystansu kończy się koszykówka. I to jest największa wada Amerykanina. To także było dziś widać. 

Moja ocena: 3-


Za największy plus wczorajszego już pojedynku można uznać znakomitą formę Czarnych, jeżeli chodzi o poczynania zza linii 6.75. metra. 14 trafionych rzutów z dystansu na 28 oddanych to ich najlepszy wynik w sezonie. Brawo!

Spokojnej nocy ;)

2 komentarze:

  1. Knutson swoje zrobił. Trzy trójki trafił. Ale nie na rutach z dystansu kończy się koszykówka. I to jest największa wada Litwina.
    L I T W I N A ?

    OdpowiedzUsuń
  2. aż strach pomyśleć co by było gdyby nie te trójki..

    OdpowiedzUsuń