czwartek, 6 października 2011

Polpharma w natarciu, Prokom na tarczy!

To był wieczór pełen wrażeń, który na długo zapadnie mi w pamięć. Wieczór wielu niespodzianek, sensacji, łez szczęścia i nadziei, że nie wszystko w sporcie da się kupić. Wiara, walka, nieustępliwość, zawziętość i ogromny zapał - te cechy spowodowały, iż to nie Asseco Prokom jak wielu przypuszczało, a Polpharma Starogard Gdański została zdobywcą tegorocznego Superpucharu Polski. Na usta ciśnie mi się w tej chwili wiele pytań, słów żalu i wściekłości. Chciałoby się napisać: -I co teraz Panie Jakubowski, Bachański i Widomski? Macie swoją promocję polskiej koszykówki po przez mistrzów Polski. Macie ligę bez mistrzów Polski, którzy są dla niej według Was za mocni. Po raz kolejny po przez mistrzów Polski wystawiliście siebie, a co za tym idzie środowisko koszykarskie, na pośmiewisko. A może inaczej, to mistrzowie Polski zrobili z Was zabawki, marionetki oraz pionki i to dzięki mistrzom Polski, śmieje się z Was teraz niemalże cała koszykarska Polska... Tego chcieliście?

Jednak to nie Asseco Prokom jest teraz najważniejszy, choć ważną rolę tu odgrywa. Ten wpis poświęcony będzie przede wszystkim drużynie Polpharmy Starogard Gdański. Polpharmy, dzięki której o wyłączeniu gdynian z rundy zasadniczej Tauron Basket Ligi zrobiło się jeszcze głośniej. Polpharmy z której ja osobiście jestem dumny. Polpharmy, która przywróciła nam nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie koniec końców panowania ekipy Tomasa Pacesasa w Polskiej Lidze Koszykówki. I nic bym nie miał przeciwko, gdyby Prokom grał fair play, jednakże właśnie, oni tą zasadę łamią na każdym możliwym kroku. A najgorsze, najbardziej żałosne w tym wszystkim jest to, że trójmiejski klub ma na to wszystko przyzwoleniem. I to kogo? Samych władz ligi, rządzących naszym krajem, a także kilku lizusów z naszego małego polskiego światka koszykówki.

Przejdźmy jednak do meczu.
To, czego byłem świadkiem na żywo, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Tak porywającego spotkania, tak bardzo trzymającego w napięciu do jego ostatnich sekund, tak niezwykle dramatycznego, a zarazem kończącego się rezultatem przez nikogo tak naprawdę nieoczekiwanym, dawno nie widziałem.
Trzeba jednak uznać klasę obu drużyn, które pokazały w tym meczu kawał dobrej koszykówki. Jednak to w koszykarzach Polpharmy widziałem większy zapał, ogromną chęć detronizacji mistrzów Polski i ambicję, by sięgnąć po główne trofeum - tytuł Zdobywców Superpucharu Polski 2011. I to im, podobnie chyba jak i tysiące innych fanów basketu w naszym kraju, kibicowałem z całego serca. Przyznam szczerze, że pod sam koniec spotkania nie wytrzymywałem już napięcia panującego w hali. Kochani! Zrobiliście prawdziwie Kociewski kocioł! A kiedy już rozstrzygnęły się losy spotkania, na trybunach zapanowało istne szaleństwo, wielka radość i feta. Jedni skakali ze szczęścia, inni paradowali bez koszulek, kolejni płakali. Trudno jest opisać to wszystko słowami, po prostu, to trzeba było zobaczyć.

Bez dwóch zdań, Polpharma zasłużyła na tą wygraną. Prowadziła niemalże przez cały mecz. Miała mnóstwo świetnych momentów w swojej grze, wiele znakomitych serii. Prokom tak naprawdę przez cały pojedynek gonił gospodarzy. Po trójce Donatasa Motiejunasa miał co prawda okazję doprowadzić do dogrywki, ale to co zrobił Gee... Mistrzostwo Świata!

Za to po meczu... Po meczu czekała na nas niemiła niespodzianka, ale do takich zdążyliśmy już przywyknąć. W roli głównej, nie kto inny jak...Tomas Pacesas. Obrażony szkoleniowiec Asseco Prokomu postanowił, iż nie zaszczyci nas swoją obecnością na konferencji prasowej. Rzecz jasna, słynny "Pacek" złamał tym samym regulamin Polskiej Ligi Koszykówki. Teraz zaś powinna czekać go kara finansowa. No właśnie, powinna...

Eugeniusz Torchała, komisarz zawodów:
Ja nie mogę skomentować całej tej sytuacji. Będę jednak zmuszony poinformować o całym zajściu władze ligi, a te nałożą pewnie na klub karę finansową, wynikającą ze złamania regulaminu ligi.


Galerię zdjęć z Superpucharu znajdziecie TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz