fot. Łukasz Capar
Z trójki - Przyborowski, Osiński, Długosz - najstarszy jest ten pierwszy. Już prawie 22-letni Przyborowski z drużyną Energi Czarnych związany jest od 2006 roku. To na jego szyi, jako jedynego obecnie zawodnika słupskiej drużyny, zawisł pierwszy medal w historii klubu (2005/2006). Teoretycznie także jego postać wzbudza największe zaufanie w oczach Dainiusa Adomaitisa. Przyborowski, podobnie jak reszta wychowanków, szans na pokazanie się dostaje nie wiele, ale jak już pojawi się na boisku, to zawsze z jakąś zdobyczą punktową z niego zejdzie. Tak przynajmniej jest w trwającym sezonie. Młody zawodnik Energi Czarnych "skorzystał" także na ostatnich kłopotach zespołu, związanymi z kontuzjami podstawowych graczy. W Zgorzelcu zagrał ponad siedem minut, notując 3 punkty, zbiórkę i faul. Jednak nie to było wówczas najważniejsze. Przyborowski miał przede wszystkim załatać dziurę w składzie i w moim przekonaniu spisał się co najmniej dobrze. Na tyle, żeby dostawać szansę w kolejnych spotkaniach. I ją dostawał, bo drużyna wciąż występowała w osłabieniu. Przeciwko Prokomowi zagrał prawie osiemnaście minut, w meczu z Anwilem niespełna dwanaście. W obu tych starciach spisał się nieźle, jednak już w kolejnym szansy gry nie dostał. Powód? Do składu wrócili już wszyscy kontuzjowani zawodnicy.
Inni wychowankowie, wspomniany Osiński z Długoszem, grają już znacznie mniej. Ten pierwszy zadebiutował w Zgorzelcu, w wygranym wówczas meczu (60:61) z tamtejszym Turowem. Chciałoby się napisać - debiut marzenie. Co prawda obecność Osińskiego była także skutkiem kontuzji w zespole, a sam zainteresowany żadnych punktów nie zdobył, to jednak z pewnością jego pierwszy występ na parkietach Tauron Basket Ligi można było zaliczyć do udanych. Już po tamtym starciu mistrz Polski u-18 z 2010 roku był okrzyknięty przez kibiców następcą Krzysztofa Roszyka - prawdziwego profesora od obrony. I niestety, w sumie na tym się skończyło. Później Osiński, którego za wielkie ambicje wielokrotnie chwalił sam szkoleniowiec, grał bardzo rzadko, a jak już grał to bardzo mało. Szkoda, bo choćby przy okazji wspomnianego meczu z wicemistrze kraju pokazał, że warto na niego stawiać, a woli walki i zaangażowania z jego strony zdecydowanie nie brakuje.
Podobnie ma się sprawa z Szymonem Długoszem. Tutaj różnica polega jednak na tym, że niespełna 20-letni wychowanek Czarnych większych szans na wzbudzenie zaufania trenera Adomaitisa dotychczasowo nie miał. Przynajmniej tych meczowych. Talentu nie brakuje, ambicji także, tylko minut jakoś niewiele. Raptem dziesięć w przeciągu całego dotychczasowego sezonu to zdecydowanie za mało, jak na zawodnika, który ma nie tylko być "dopełnieniem" składu, ale także poprzez właśnie te "dopełnienie" ma rozwinąć skrzydła u boku starszych i dużo bardziej doświadczonych kolegów z drużyny. A jak je tu rozwinąć, kiedy tego, co u młodego gracza najważniejsze - ogrywania się - de facto brakuje?
Przed niedawnym spotkaniem Energi Czarnych z Asseco Prokomem, do którego słupski zespół przystąpił osłabiony brakiem trzech zawodników, Dainius Adomaitis zapowiedział: "Liczę na swoich wychowanków". Na boisku pojawił się jednak tylko jeden z nich - Patryk Przyborowski. Osobiście wyrażam jednak nadzieję, że niebawem znowu doczekamy się takich obrazków, jakie miały miejsce np. w pojedynku z ŁKS-em czy Siarką Tarnobrzeg. Zachęcam do obejrzenia poniższego wideo, w obu przypadkach mniej więcej od trzeciej minuty.
trolololo, fajny wpis ;)
OdpowiedzUsuń